*+:。.。 4 。.。:+*

17 7 4
                                    

♦•1•♦

♦•2•♦

----------------------------------------------

Nastąpił dzień, w którym odbywał się Bal Założycieli. W wieczornej porze goście zaczęli już zbierać się w wielkiej sali bankietowej. Wszyscy ubrali się odpowiednio na tę uroczystość. Panowała bardzo miła i przyjazna atmosfera. Na początku uroczystości potomkowie rodzin założycieli miasta, wygłosili kilka przygotowanych przemów, a później rozpoczął się bal. Niektórzy tańczyli, inni spożywali posiłki, rozmawiając przy tym ze znajomymi. Było też tak, jak ogłaszało zaproszenie. Na balu znalazły się również dzieci z sierocińców. Mieszkańcy miasteczka ciepło ich przyjęli, co znacznie ucieszyło młodszych, jak i starych uczestników przyjęcia.

- Jak dobrze, że udało wam się przyjść. – Andre podszedł do Jikyo i jego małżonki. – Miło was widzieć.

- Wzajemnie. – odparła miło Lily.

Liliana miała na sobie długą, zieloną suknię ze złotymi zdobieniami. Rękawy były równie długie, w tych samych kolorach co cała suknia. Natomiast łokcie zdobiły złote obwódki, które z daleka wyglądały jak założone na ubranie bransolety. Złote elementy zdobiły również pas sukni jak i cienką obwódkę przy dekolcie. Całość łączyła się ze sobą idealnie. Dodatkowo młoda kobieta miała włosy spięte w warkocza, a dwa kosmyki pozostawione przed uszami, dawały jeszcze większego uroku.

Natomiast Park Jikyo miał na sobie elegancki, brązowy garnitur. Spodnie miał tego samego koloru, co górna część jego stroju. Pod marynarką, - na której rogu widniała niewielka broszka w postaci wróbelka, którą dostał od żony na szczęście, - założoną miał czarną koszulę, do tego równie eleganckie ciemne pantofle.

- I co sądzicie? – pytał Andre z szerokim uśmiechem.

- Muszę przyznać, że z roku, na rok, bal wygląda jeszcze lepiej. – powiedział Jikyo, gładząc dłoń ukochanej. Kobieta stała tuż obok niego i trzymała go pod łokieć. – Te wszystkie wystroje i jak to ty nazywasz... Atrakcje. – mówił. – Jestem pod jeszcze większym wrażeniem.

- Prawda. – ucieszył się mężczyzna. – Poczekaj aż usłyszysz występ nowej orkiestry. Zobaczysz, że... - nie dokończył, bo po chwili podbiegł do niego pewien młodzieniec, który sądząc po jego minie, miał złe wieści dla szefa Jikyo.

- Panie Dubois! Panie Dubois! – wołał wystraszony.

- Ah, Henry, co się stało, chłopcze? – Andre spojrzał na chłopaka.

- Mamy problem. – mówił zmartwiony. – Wielki problem.

- Ay? – zdziwił się starszy. – Co się stało? Powiedz... - powiedział i odszedł z Henry'm na bok.

Jikyo westchnął po czym uniósł brwi do góry, a jego mina nieco rozbawiła jego żonę.

- Zgłodniałaś? – spytał mężczyzna. – Zobaczmy co jeszcze mają do zaoferowania. Co ty na to?

Życie Lily Wilkinson (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz