Rozdział 24: Czy zależy?

24 3 0
                                    

Nie zauważył kiedy zasnął. Jak się obudził poczuł na sobie ciepły ciężar.

Powoli otwiera powieki i widzi, że leży na kanapie, a na nim śpi Deku.

Wygląda tak pięknie i spokojnie z delikatnie opuchniętymi oczami. Oddycha miarowo i nic nie wskazywało na to że ma wstać w najbliższym czasie.

Chciał się budzić w ten sposób codziennie. No może wygodniej byłoby we wspólnym łóżku. Tu znów go uderzyło.

Miała chłopaka, ale starała się mieć oddzielne łóżka.

Dlaczego?

Postawił zostawić to na kiedy indziej. Na razie chciał się nią nacieszyć. Czy czuł wyrzuty sumienia, że zasnął na kanapie z cudzą dziewczyną?

Nie, to było ostatnie o czym mógł myśleć mając ją przy sobie. Był zbyt szczęśliwy.

Przypomina sobie, że miał iść dziś do pracy. Spogłada na zegar by zdać sobie sprawę, że jest spóźniony. Jakoś nie poczuł się z tego powodu źle.

Jak tylko nerd się obudzi napisze, że dziś go nie będzie. Póki co naprawdę nie zamierzał zepsuć tej chwili.

Zaczynał dostrzegać szczegóły, których wcześniej nie widział. Jej rzęsy były bardziej gęste niż na początku liceum, policzki mniej pucołowate, ale wciąż urocze.

Nie malowała się, była naturalnie piękna. Idealna. Tylko zajęta.

Teraz to zrozumiał, musiał ją odzyskać za wszelką cenę.

Los dał mu już niewiadomo, którą szansę. Pewnie już ostatnią, nie mógł jej zmarnować.

Przez ten czas jak Rody będzie w szpitalu ma okazję by pokazać dla Izuku jaka jest dla niego cholernie ważna.

Może to trochę samolubne, ale nie obchodziło go to. W końcu zaczęła się budzić wydając cichy jęk przy rozciąganiu się.

Jakby dopiero po chwili dociera do niej gdzie jest i z kim. Z wrażenia mało nie spada z kanapy lecz Bakugo ją przytrzymuje i delikatnie stawia na ziemi.

Wygląda jak przerażony królik, który właśnie spotkał się oko w oko drapieżnikiem. Bierze krótki wdech i czmycha do pokoju.

Uznał, że da jej przestrzeń, może czuła się źle z powodu Rody'ego. Będzie musiał ją przeprosić, że zasnął, powinien był wytrzymać do rana.

Wział cały dzień wolnego. Ogarnął się w łazience i uśmiechnął się na widok rozłożonych kosmetyków nerda.

Kiedy wychodzi słyszy cichy szloch. Jego ciało samo reaguje, wpada jak burza do pokoju gdzie greenette łka zwinięta na łóżku.

"H-hej spokojnie już dobrze, jestem przy tobie. Jesteś ranna, coś cię boli?" próbuje ją uspokoić, ale kompletnie nie wie co się mogło stać.

"Z- zostaw m-mnie" szepcze przez łzy.

"Najpierw muszę dowiedzieć się co się stało" gładzi ją po plecach.

"Po pierwsze m-mam chłopaka, p-po drugie dlaczego zachowujesz się jakby ci na mnie zależało skoro nigdy tak nie było" czka.

"Dlaczego nigdy? Zawsze mi na tobie zależało" był trochę skonfundowany tym oskarżeniem, chciał się dowiedzieć więcej.

"Nawet kiedy byliśmy razem zdradzałeś mnie choć sam mnie od tego zwyzwałeś, a teraz udajesz jakby nigdy nic się nie stało?" Odtrąca jego rękę.

Nie miał bladego pojęcia o czym mówi. To prawda ich ostatnia rozmowa była pełna mocnych słów, ale nigdy jej nie zdradził. Zawsze widział tylko ją. Dlaczego myślała, że jest inaczej?

"To prawda powiedziałem ci wtedy mnóstwo rzeczy, które nie były prawdą, ale byłem taki... zazdrosny. Żałuję tego. Każdej cholernej nocy żałuję, że ci to powiedziałem. Byłem głupi byłem taki głupi. Ale nigdy przenigdy cię nie zdradziłem, ani kiedy byliśmy razem ani gdy się do siebie nie odzywaliśmy" chciał brzmieć autentycznie, a nie jak desperat.

Znów pociąga nosem i zanosi się łkaniem. Nie był lekarzem, ale tyle łez na dobę jest bynajmniej nie zdrowe.

Siada na łóżku i mimo jej sprzeciwu i krótkiej walki przyciska ją do piersi pozwalając by tam powoli zaczął wracać jej spokojny oddech. Na początku była spięta jednak później zaczęła się rozluźniać.

"Musisz być zmęczona i głodna. Zaraz ci coś przyniosę, a ty spróbuj trochę wypocząć" mówi cicho.

"Dlaczego udajesz, że ci zależy?" znów pociąga nosem.

"Nie udaję, nigdy nie udawałem. Nie wiem skąd wzięłaś to że miałem kogoś innego, ale to nie prawda" wzdycha.

"Lero pokazał mi zdjęcia. Mówił, że nie raz cię widział z różnymi dziewczynami. Widziałam też zdjęcia jak mu groziłeś, żeby cię nie wydał. Po prostu się ze mną bawiłeś, o-okej" znów się spina próbując wyrwać się z jego uścisku, bezskutecznie.

Lero? Lero ten dziwny jasnoniebieskowłosy chłopak, który teraz jest dyrektorem jakiejś redakcji czy czegoś tam? Jego indywidualność to chyba... o cholera.

Fuck fuck fuck.

Teraz wszystko zaczęło nabierać sensu. To nie były tiki nerwowe, on robił zdjęcia. Za każdym pieprzonym razem... te dziewczyny, które przypadkowo na niego wpadały.

On zawsze był w pobliżu. Najwyraźniej przycisnął Deku za mocno bo aż pisnęła dlatego rozluźnił uścisk na tyle by mogła oddychać, ale za mało by mogła się wyrwać.

Musiał jej to wytłumaczyć, ale samymi słowami tego nie załatwi.

"Obiecuję, że udowodnię ci że nigdy cię nie zdradziłem. Obiecuję. Udowodnię, że mi zależało" składa pocałunek na czubku jej głowy i pozwala na wyrwanie się z uścisku.

Zaczyna szukać chusteczek, a on idzie do kuchni. Decyduje się zrobić owsiankę z owocami i wycisnąć świeży sok.

Kiedy skończył zanosi wszystko do pokoju. Zastaje śpiącego nerda. Dlatego cicho stawia wszystko na biurku i delikatnie nakrywa ją kocem po czym bezszelestnie wychodzi.

Musiał pilnie się spotkać z pewnyn dyrektorem redakcji. Bierze dyktafon, którego kiedyś używał przy niektórych misjach. To nie będzie przyjacielska wizyta.

Pomimo wiatru w oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz