Rozdział 27: Jak bardzo można nagiąć szczęście?

25 2 0
                                    

Cały patrol myślał o Deku i o tym, że był to ostatni raz gdy ją widział.

Noc była wyjątkowo niespokojna. Mało patroli, a dużo złoczyńców. Najgorsze połączenie.

Po wielu godzinach z kilkoma głębszymi ranami dotarł do swojego domu.

Spodziewał się tego co zwykle czyli ciemne, zimne, puste ściany. Dlatego zdziwił się gdy zobaczył światło w salonie.

/miała pójść do pół na pół/

Była może 5 rano? Przechodzi przez hol i dostrzega sylwetkę postaci siedzącą na kanapie z książką. Kiedy tylko go usłyszała odwróciła ku niemu głowę. Zaczyna go prześwietlać wzrokiem.

"Zrobiłam ci kąpiel" szepcze jakby każdy głośniejszy dźwięk miałby spowodować nowe zranienie.

Był zmęczony więc udał się prosto do łazienki. Tam czekała już na niego wanna z ciepłą wodą i sporo mydełek zapachowych i tym podobnych.

Rozpłynął się w błogości gdy powoli zanurzał się coraz głębiej. God jakie to przyjemne.

Wyszedł dopiero jak woda stała się chłodna. Wysuszył się i już chciał wyjść z ręcznikiem na biodrach gdy zobaczył czyste ubrania leżące na pralce. Przebrał się i wyszedł.

Mija się z Deku i zaczyna szukać jakiś bandaży. Znalazłwszy je siada przy stole by spróbować je nałożyć.

Oczywiście nie jest to taka prosta sprawa. Szarpiąc bandaż zębami poczuł ciepłe palce na swoim prawym ramieniu. Zaczęło piec więc syknął.

"Spokojnie zaraz przestanie" Zu delikatnie oczyszcza świeże rany, a następnie je opatruje.

"Zawsze wracasz taki poszarpany?" Spogląda mu prosto w oczy.

Mógłby utopić się w tym jażącym szmaragdzie.

"Zostałaś" To było jedyne co był w stanie z siebie wyrzucić. Uśmiecha się smutno.

"Muszę przypilnować byś przestał pić" zaskakuje go to wyznanie.

"Rozmawiałam z Miną" kontynuuje.

'Nie chcę byś skończył jak moja przyjaciółka'

nie zostało wypowiedziane na głos, ale wisiało w powietrzu.

"Poza tym stąd jest dosyć blisko do szpitala gdzie leży Rody" wzdycha.

Po chwili kończy opatrywać jego rany. Dopiero teraz uderzyło go jak bardzo tęsknił za /jej/ dotykiem.

Przesuwa palcami po jego bliznach, których przez te lata trochę nakolekcjonował.

Kiedy skończyła ujmuje jej dłonie składając pocałunek na bliznach na wierzchu jej dłoni.

Nieznacznie się rumieni, a odcień czerwieni zagłębia się wraz z tym że wspina się coraz wyżej.

Ma piżamę bez rękawów więc swobodnie może składać pocałunki na jej ramieniu.

W końcu odsuwa się by spojrzeć jej w oczy. Piękny rumieniec rozlewa się na jej piegowatych policzkach. Przeciera kciukiem wierzch jej dłoni.

"Pamiętam to był festiwal sportowy" zaczął opowiadać skąd pamięta daną bliznę. Zielonka tylko słuchała w zdumieniu.

Kiedy skończył wymieniać te, które znał zapytał się o te mu nie znane. Bał się, że jest zbyt bezpośredni, że pozwala sobie na za dużo, ale postanowił postawić wszystko na jedną kartę.

Zapada cisza po której cicho zaczyna mówić o różnych sytuacjach. Niektóre z nich wysyłały dreszcz po jego kręgosłupie.

Mimo braku indywidualności wciąż starała się pomagać innym jak tylko mogła co było niesamowite.

Pomimo wiatru w oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz