Rozdział 28: Finał

32 3 0
                                    

Zwykły patrol zamienił się w udział w skoordynowanej akcji, która skończyła się dopiero nad ranem.

Cały ten czas musiał być w pełni skupiony przez co był wykończony. Bez żadnej konkretnej myśli wszedł do swojego domu rzucił się na łóżko i zasnął.

Budzi się cały obolały, wstaje z jękiem i rusza do łazienki. Stoi w kabinie prysznicowej i czuje każdą zimną kroplę spływającą po jego ciele.

Po trochę za długim prysznicu udaje się do kuchni i zastaje zapakowane Bento oraz karteczkę.

'Wrócę wieczorem, miłego dnia'

Delikatnie podnosi kąciki ust i zabiera się za znalezienie sztućców. Podczas posiłku próbuje się zorientować która jest godzina, pewnie już dawno znowu powinien być w pracy.

Szczerze? Ma już dosyć. Dzień w dzień daje z siebie wszystko, ale to wciąż za mało. Cały czas stoi w miejscu. Zawsze drugi. Czasami zastanawia się co by było rzucić wszystko, wyjechać gdzieś daleko i...

Z jego ust wydobywa się jęk. Co to jest? Czemu to jest takie dobre? Bierze kolejny kawałek, kolejka eksplozja smaku. Nigdy nie jadł tak dobrego Bento.

Zanim się orientuje pudełko jest puste. Jezz jakie to było dobre. Musi zjeść to kiedyś jeszcze raz. Jego telefon wibruje pod wpływem wiadomości, zerka tylko po to by dowiedzieć się, że jest potrzebny w agencji. Wzdycha, ale kieruje się po strój bohatera.

Do domu znów wraca wieczorem cały poszarpany, chce wziąć szybki prysznic, ale powstrzymuje się gdy słyszy dosyć głośną kłótnie.

Z pokoju wychodzi Rody wraz ze swoją walizką z szorstkim 'dzięki za gościnę' przechodzi obok. Bakugo jest bynajmniej zdezorientowany obecną sytuacją. Następnie pojawia się nerd z opuchniętymi, czerwonymi oczami. Spotykają swój wzrok.

"Przykro mi" to jedyne co mówi po czym zamyka drzwi pokoju gościnnego. Co tu się do cholery dzieje?

Już miał iść pod prysznic /jest cały we krwi/ gdy słyszy stłumiony szloch.

Niewiele myśląc wchodzi do środka, znajduje zwiniętą Deku na łóżku wypłakującą oczy w poduszkę.

Zatacza pocieszające kręgi na jej plecach i szepcze kojące słowa. Nie wie co powiedzieć by nie pogorszyć sytuacji. Jednak ma tyle pytań.

Dopiero teraz do niego dotarło, że Rody już wyszedł ze szpitala... jego umysł był zbyt zmęczony by to wszytko przetworzyć.

Zrobi to jutro czy kiedy tam. Wszystko zlewa się w jedno. Zasypia leżąc tuż za zielonką. Przytulając ją mocno do siebie.

Cały ten tydzień był pojebaną karuzelą.

Budzi go wiercenie się czegoś ciepłego w jego ramionach. Deku wygląda jakby nie potrafiła się zdecydować czy chce wstać czy zostać.

"Powiesz mi co się stało?" Odsuwa zabłąkany lok za jej ucho.

W jej oczach zbierają się kolejne łzy.

"To się stało, wszystko się stało, w ogóle nie powinnam była tu wracać" Bełkocze przecierając oczy.

"To nie prawda ćśś, będzie dobrze spokojnie, razem coś wymyślimy"

Deku nie odpowiada tylko wychodzi bez słowa. Katsuki leży tak jeszcze chwilę wdychając jej świerkowy zapach, który unosi się jeszcze przez chwilę.

Przeciąga się z pomrukiem i kieruje się do kuchni. Tam nerd kończy już przygotowywać śniadanie. Jedzą w milczeniu.

"Rozumiem, że nie chcesz mi wyjaśnić o co wczoraj poszło?"

"Kupiłam bilet, dziś wieczorem mnie tu nie będzie"

Mówią niemal jednocześnie i znów zapada grobowa cisza.

"Już i tak nadużyliśmy twojej gościnności" wzrusza ramionami.

Katsuki wpatruje się w nią osłupiały. Wyjazd? Już? Dopiero co przyjechała, musi jej jeszcze tak wiele wyjaśnić.

Nie nie nie.

Nie może teraz wyjechać. Nie teraz. Dziewczyna się delikatnie do niego uśmiecha po czym odkłada talerz do zmywarki.

"Przykro mi"

NIE nie nie ŻADNE PRZYKRO. Czemu nie jest w stanie nic powiedzieć?! To jest jego ostatnia szansa, ostatni dzwonek.

Dlaczego nic nie może zrobić? Siedzi tak z tępym wyrazem twarzy i obserwuje jak greenette idzie się pakować by znów zniknąć na lata jak nie na zawsze...

-

Izuku naprawdę nie chciała by się to tak skończyło, wszystko potoczyło się tak nagle i niekontrolowanie.

Teraz jeszcze ten pogrzeb jej najlepszego przyjaciela w Ameryce, nagłe problemy w wydawnictwie, zerwanie z chłopakiem, i karambol z jej ex.

W końcu siada na swoje siedzenie w klasie ekonomicznej z głębokim westchnieniem.

Wszystko się wali, wszystko na co tak ciężko pracowała. Zakrywa twarz dłońmi i wypuszcza powoli powietrze.

Słyszy szuranie niedaleko niej więc spogląda w kierunku przejścia, by zobaczyć jak blondyn o czerwonych oczach mocuje się ze schowaniem na bagaż podręczny.

"To dokąd lecimy?" Mówi zajmując miejsce obok niej.

"Kupiłeś bilet nawet nie wiedząc gdzie lecisz? Po co? Dlaczego?" Chciała by jej głos nie wyrażał żadnych emocji.

"Mówiłem ci, że nigdy cie nie opuszczę. No, a poza tym nie można wieczne uciekać, wiem coś o tym" oświadcza wyjmując magazyn jakby nigdy nic.

Wydęła policzki i fuknęła. Jednak cząstka niej była zadowolona, że tym razem uparcie podążył za nią.

Bo przecież... Jej serce zawsze należało tylko do niego. Choć próbowała to zanegować. Starała się to wyprzeć. Walczyła z całych sił, by tylko zapomnieć. Stłamsić w sobie wszelkie emocje. Aż do tego momentu.

"Poza tym musisz mi w końcu opowiedzieć co się stało z Rodym"

Pomimo wiatru w oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz