30. Będę stał pod jemiołą

121 8 39
                                    

                                                              Sztuka uszczęśliwiania innych jest najszlachetniejsza.

                                                                                                                                            P.T.  Barnum

Dla @_Lampka_ , @fiery-ashes  i dla  @Klancia , najbliższego mi grona na watt, których uszczęśliwianie sprawia mi wielką przyjemność. You're  my best friends forever!


- Jak zamierzasz spędzić święta? - Kai spytał Skylor kiedy odprowadzał ją do domu.

- Obiecałam dyrektorce domu dziecka, że przyjdę do domu dziecka i przyniosę moje stare gry i  coś słodkiego, żeby umilić im ten czas. - Odpowiedziała.

- A potem? - spytał.

- Co potem? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- Nie będziesz potem spędzać czasu z rodziną? - Kai spytał, zaczynając się powoli martwić.

- Nie. - Skylor zaczęła ciężko oddychać i walczyła z łzami napływającymi do jej oczu. - Ja nie mam rodziny. - Dodała łamiącym się głosem.

- Może pogadamy, tam jest ławka i wszystko mi wyjaśnisz, chyba, że nie chcesz o tym rozmawiać. - Zaproponował.

- Możemy. - Zgodziła się ruszając w kierunku ławki. - Na pewno chcesz o tym słuchać? - spytała. - Bo przecież nie musisz. - Dodała.

- Pamiętaj, że zawsze jestem tu dla ciebie i chętnie cię wysłucham, może jak powiesz, będzie ci lepiej? - zachęcał.

- No dobra. - Westchnęła. - O to moja łzawa historia. Zaczęło się od tego, że kiedyś jako małe dziecko normalnie spędzałam święta ze swoją rodziną - z mamą i tatą, a potem szliśmy do babci, która mieszkała kilka przecznic od naszego domu. Wszystko się posypało jak domek z kart, kiedy miałam siedem lat i dwa tygodnie przed świętami mama zmarła na raka. Dla mnie i ojca to było trudne, ale musieliśmy sobie jakoś z tym radzić, miałam też babcię i dzięki niej było mi trochę łatwiej żyć ze stratą mamy. Ja do dziś uważam, że choć śmierć jest naturalną koleją rzeczy, to choroby takie jak rak sprawiają, że wspaniałe osoby odchodzą, choć to jeszcze nie był ich czas. Kilkanaście lat później mój ojciec drugi raz się ożenił i akceptowałam swoją macochę, która traktowała mnie dobrze. Z czasem zaczęli myśleć o wyprowadzce i to na drugi koniec miasta, ja nie chciałam zostawiać babci samej, bo choć dobrze sobie sama radziła po śmierci dziadka, też czasem potrzebowała pomocy. Skończyło się na tym, że oni się wyprowadzili, a ja zostałam z babcią, która bardzo mi pomagała w sprzątaniu domu, często też przychodziłam do niej na obiad, bo ze względu na szkołę nie miałam kiedy przygotować, pomoc ojca ograniczała się do tego, że dawał mi pieniądze na to, czego potrzebowałam, tak to bardzo rzadko do mnie zaglądał i tak samo rzadko spędzał ze mną czas, tłumaczył wtedy, że przez pracę nie ma kiedy, a jak już miał wolne, to tłumaczył, że też potrzebuje czasu dla siebie. Jak mówiłam, babcia była wtedy dla mnie wielkim wsparciem  i parę razy próbowała przemówić ojcu do rozumu, ale poddała się, bo do niego nic nie zdawało się docierać, czasem nawet, jak babcia mówiła mu, co robi źle, dochodziło do awantur, a tego babcia chciała mi oszczędzić. Jednym z nielicznych przykładów, kiedy ojciec chciał ze mną spędzić czas, była wigilia, przychodziłyśmy wtedy do ojca i było nawet fajnie, ale potem zdałam sobie sprawę z tego, że nie chcę przychodzić do ojca, bo co z tego, że zaprasza mnie do siebie na wigilię raz na ruski rok, a potem i tak o mnie zapomni. Kiedy miałam przy sobie babcię, było mi jeszcze łatwo, uwielbiałam nasze święta tylko we dwie, ale w końcu przyszedł też czas na babcię i to był dla mnie kolejny cios w plecy. Także moja sytuacja wygląda jak wyglądała i dlatego nie obchodzę już świąt. - Nie mogąc już powstrzymać łez, Skylor pochyliła głowę tak, by włosy zasłoniły jej twarz, nie chciała, by widział, jak płacze.

W rytmie szkołyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz