Rozdział II

516 26 20
                                    

Następnego dnia obudziło go trzaśnięcie drzwi o szafę. Z początku nie miał pojęcia, co się dzieje. Jego umysł wciąż jeszcze zatrzymany był na temacie, który pochłaniał go przed tym, zanim odpłynął. Wiedział, że nie powinien, ale... Czy oni się trzymali za ręce? Znowu? Przecież zerwali.

– Ubieraj się – głos ojca nie pozostawiał złudzeń, no i skutecznie sprowadzał na ziemię, z dala od zaskoczonych właścicielek różowych sztormiaków.

Zapalił lampkę na biurku bezceremonialnie. Wciąż musiał być środek nocy.

– Daj mi spokój – stęknął Sasuke, kryjąc twarz w kołdrze jak małe dziecko.

Nie mógł pozwolić, żeby sen w który zapadł dopiero kilka godzin temu poszedł na marne. To wcale nie było takie proste, jak się staremu wydawało. Nie zapowiadało się jednak, żeby Fugaku Uchiha miał zrozumieć jego dramatyczne położenie w najbliższym czasie.

– Jeśli myślałeś, że nie sprawdzę dziennika elektronicznego, to byłeś w błędzie.

Ojciec usiadł na brzegu jego łóżka z założonymi dłońmi. Widział przez szparę w kołdrze zmarszczki na jego spodniach, czy może raczej to, jak mięśnie jego nóg je prostowały. Nie miał mu ich kto wyprasować. Człowiek pomyślałby, że facet nauczy się obsługiwać sprzęt AGD w dziesięć lat po śmierci żony, ale najwidoczniej nie.

– Blefujesz – prychnął, starając się nie okazywać zdenerwowania. – Nie znasz hasła.

Nie znał ani hasła, ani nazwiska wychowawczyni. Na tysiąc procent nie miał apki dziennika na telefonie. Jedyny telefon, z którego tak naprawdę korzystał to ten służbowy. Na służbowy łatwiej było się przynajmniej dodzwonić. Zaczął się zastanawiać, czy nie jest przypadkiem w „Mamy cię!". Wyglądało to tak, jakby ojciec postanowił, że zacznie realizować niewypowiedziane noworoczne obietnice jeszcze w grudniu.

– Ja nie, ale poprosiłem Itachiego, żeby mi napisał na kartce zanim wczoraj wyszedł – wyjaśnił. Może gdyby był to ktoś inny, Sasuke by się zaśmiał z jego przebiegłości, ale przy nim jakoś nigdy nie miał ochoty. Strzelał, że to dlatego, że ojcu powinno być najzwyczajniej w świecie wstyd. – No i dowiedziałem się, że po raz kolejny mnie oszukałeś.

– Kolejny?

– Mam nadzieję, że najeździłeś się fiestą, bo prędko jej nie zobaczysz.

Stelaż skrzypnął sugestywnie, kiedy został pozbawiony dodatkowego ciężaru. Sasuke ściągnął kołdrę z głowy w samą porę, żeby nawet z włosami w oczach zobaczyć jak kluczyki od fiesty opuszczają jedną z pinezek na tablicy korkowej nad biurkiem i lądują w kieszeni ojcowej bluzy.

– Chyba trochę przesadzasz! – Podniósł się bez namysłu, a nawet trochę za szybko i rąbnął głową w górne łóżko. Oparł się na łokciu, trzymając się drugą dłonią za pulsujące miejsce. – Byłem chory – wyjęczał, ale ojciec nawet nie mrugnął.

– Ale kasę na terapię brałeś – kontynuował prawie znudzonym głosem. – Dostałem SMSa od twojego terapeuty. Bardzo prosił, żebyś był łaskaw odpowiedzieć na którąś z jego wiadomości, a jeśli nie pojawisz się w gabinecie w najbliższy czwartek, zakończycie współpracę. Czy ciebie naprawdę trzeba we wszystkim pilnować?

Otworzył nieco pełne łez oczy i zobaczył, że mina Fugaku w istocie wyrażała coś bardzo pasującego do tego tonu. Podobne zaangażowanie widział u ojca podczas rodzinnych uroczystości, kiedy w telewizji leciały akurat reklamy. Zazwyczaj dalej patrzył w to pudło.

- Jeśli o mnie chodzi – ciągnął dalej – to bardzo dobrze. Nie mam zamiaru sponsorować twoich wagarów. Terapii, która jest kolejną wymówką, żeby się nad sobą poużalać tym bardziej. To można robić za darmo. Mówiłem, że dramatyzujesz i żaden psycholog nie jest ci potrzebny.

The Clue |SasuSaku|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz