Rozdział XIV

425 22 51
                                    

Im dłużej było między nimi cicho, tym bardziej jej mózg przypominał chrupiącą skwarkę.

Co?

Żadna ilość czasu poświęcona na gapienie się w nudną panoramę ich osiedla nie była w stanie uspokoić jej serca. Zagotowała się jak woda w czajniku elektrycznym – w półtorej minuty – i kompletnie nie wiedziała, z której strony chwycić ten bajzel, żeby zacząć go porządkować. Pytanie brzmiało, czy w ogóle potrafiła, skoro nie rozumiała jak powstał. Chciała mu coś jeszcze powiedzieć, ale im dłużej zwlekała, tym mniej wiedziała co.

Podobam mu się.

Jedno stwierdzenie nie powinno być w stanie wygenerować nawałnicy pytań, które powstały w jej umyśle. Od kiedy? Na ile? Co najbardziej? Na poważnie czy tak po prostu? Co chce z tym zrobić? DLACZEGO?

Właściwie wcale tego nie powiedział, ale czy musiał? Wystarczyło spojrzeć na wydarzenia tego tygodnia i poprzedniego. Tak naprawdę mogła cofnąć się aż do sylwestra, kiedy wszedł do tamtej łazienki tylko po to, żeby się upewnić, że nie płakała sama, a wcześniej... kiedy pojawił się znikąd pod jej klatką i obronił ją i Ino... która powtarzała jej to od dawna, ale nie chciała jej słuchać.

Nie chciała przejść drugi raz przez to samo.

Wcisnęła brodę w mostek. Chciałaby zostać z tym sama. Cała ta rewelacja i słuchanie jego oddechu „jakby się nic nie stało" to było trochę za dużo jak na jeden poranek. Szalony poranek. Kiedy kładła się spać zeszłej nocy, była przekonana, że klasówka z chemii będzie wydarzeniem dnia. Pomyliła się. Srogo.

Najgorsze było to, że sama nie wiedziała, o co jej do końca chodziło. Zniknął strach związany z odrzuceniem, ale wcale nie przestała się bać. Nikt ich tu przecież nie widział, więc nikt się nie będzie z niej śmiał. Sasuke uznał, że to dobry moment na przerwanie jej wewnętrznej katorgi.

– Wcale nie zamierzałem ci mówić – powiedział cicho. Rozejrzała się po autobusie. Nawet nie zauważyła dodatkowych pasażerów. Ludzie jadący do pracy, nikogo znajomego. – Samo tak wyszło.

– Nie powiedziałeś – prychnęła, czując następny skok ciśnienia. Było jej na tyle duszno, że podniosła głowę, łapiąc powietrze przez nos. – Nie powiedziałabym jednak, że samo tak wyszło?

– A nie? – Zdziwił się, choć nieznacznie.

– Sama się do tańca nie zaprosiłam.

– No na pewno nie do pierwszego. – Na wzmiankę o jej chwilowym zapomnieniu zaczerwieniła się gwałtownie. – Poza tym, to tylko taniec. Od tego jest studniówka, żeby tańczyć. Razem ze znajomymi.

– Czyli taki taniec nic dla ciebie nie znaczy?

Spojrzała na niego w nadziei, że jak zwykle przyłapie go na przewracaniu oczami. Nie tym razem. Miał ściągnięte brwi i rozglądał się nerwowo po siedzeniach.

– Znaczy... – Przełknął ślinę z takim trudem, że aż to widziała. – Tak jak mówiłem, nie zamierzałem ci mówić. Chciałem to zachować dla siebie.

– Czemu?

– Ja wcale nie chcę z tobą chodzić.

Najpierw się zawstydziła, a potem zakręciło się jej w głowie. Przyjęła o jedną informację za dużo, żeby móc to zebrać do kupy i wyciągnąć z tego coś co potrafiłaby przetrawić... zrozumieć. Osunęła się na fotelu, wyłączając się zupełnie.

Jak to nie chciał być razem?

– Chyba się w tym pogubiłam. Możesz powtórzyć? – poprosiła słabym głosem.

The Clue |SasuSaku|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz