Rozdział VII

491 20 34
                                    

Sasuke obejrzał się na nią. Chłodne opanowanie na jego twarzy trochę ja uspokoiło. Chciała wierzyć, że miał wystarczająco dużo oleju w głowie, żeby się nie podłożyć tym bydlakom. Czasem nawet ona miała problem z pojęciem własnej naiwności.

Ruszył w ich stronę.

Sakura rozdziawiła buzię, wypuszczając oddech jak stęknięcie. Jej oczy widziały, ale niewiele do niej docierało. Chciała mu powiedzieć, żeby się opamiętał i nie robił głupot. Chciała, ale zasłoniła sobie usta dłonią, widząc niebieskie oczy Naruto. Patrzył na nią błagalnie. Wszystkie systemy ostrzegawcze w jej głowie mówiły jej, że powinna siedzieć cicho i zrozumiała, że on chciał tego samego.

Sasuke popchnął napastnika. Tamten się zachwiał. Trudno mu było złapać balans z wiszącym nad ziemią Naruto, więc go puścił. Sasuke wszedł między nich, nie spuszczając z niego wzroku. Spadł mu kaptur i deszcz zaczął wykręcać jego włosy we wszystkie strony. Ten, który był z tyłu cofnął się ze strachem w oczach, ale atakujący nie zawahał się.

Ruszył na Sasuke. Jego też chciał złapać za fraki, ale Uchiha był przygotowany. Odtrącił jego rękę, a własną przyłożył mu do szyi, drugą łapiąc za biceps. Goryl wycofał się nieco, a wtedy Sasuke zamachnął się i wyprowadził cios na szczękę. Trafiłby bez wątpienia, lecz tamten zrobił unik.

– Mówiłem ci, żebyś nie zaczepiał słabszych – Uchiha powtórzył lodowato. Wyprostował się. Nawet nie dyszał.

– A ja mówiłem, żebyś się nie wpieprzał – warknął, próbując go wyminąć. Został złapany za ramię i przytrzymany w miejscu.

Sakura naprawdę była zdumiona. Sasuke na pewno ważył dużo mniej i nie mógł mieć aż tyle siły. Przy gorylu wyglądał jak młody gepard. A jednak miał ewidentną przewagę. Nie bez powodu tamten drugi się nie włączył. Jego opanowanie mówiło jedno: doskonale wiedział, co robić. Ilu rzeczy jeszcze o nim nie wiedziała?

– Jak mu coś zrobisz tutaj, szkoła wezwie psy. – Wskazał za siebie palcem. – Na bank. Może już to zrobili? Chyba nie jesteś aż tak głupi.

Goryl z kolczykiem wypuścił powietrze przez nos, patrząc to na Naruto, to na budynek pod którym stali. Sakura też skorzystała z okazji, żeby zerknąć i zobaczyła, że po pierwsze, jej eks wyglądał, jakby został dobrze podduszony, a po drugie, że ze szkoły wylała się chmura uczniów i każdy chciał zobaczyć, co się dzieje. Mężczyźni tez to zauważyli.

– Kasa ma być na wczoraj frajerze – zagrzmiał, aż się wszyscy cofnęli. Poza Uchihą. – A jak nie, to cię znajdziemy. Wiemy o tobie wszystko. – Wyprostował się i obejrzał na Sakurę. – I o twojej byłej królewnie też.

Choć był wściekły, mrugnął do niej porozumiewawczo. Ścisnął się jej każdy możliwy mięsień. Głos ugrzązł jej w gardle, razem z oddechem. Jeszcze jej nie dotknął, a już poczuła się zmolestowana. Tak jak przez ostatnie kilka minut, mogła tylko stać i gapić się bezczynnie jak odchodzili. Przepchnęli się między uczniami, którzy tak jak ona zamarli z wrażenia. Wkrótce rozpłynęli się, jak duchy.

Wbiła wzrok w ziemię, próbując się otrząsnąć. Poruszyła palcami i schyliła się po plecak Sasuke. Kiedy wylądował na mokrym chodniku? Podszedł do niej, szybko odbierając jej go z rąk, tak jakby nie chciał, żeby go dotykała. Spojrzeli na siebie. Odgarnął włosy z twarzy, odsłaniając czoło. Miał takie przyjemne, delikatne rysy. Zupełnie nie pasowały do tego, co przed chwilą zrobił. Zniknęła też jego wiecznie znudzona mina. Przyglądał się jej uważnie, czegoś szukając. A ona nie mogła oderwać wzroku.

Coś się z nią wówczas stało.

≫≪

Pamiętał jak raz siedział na osiedlu ze znajomymi Itachiego (których wkurzało, że wszędzie ciągał za sobą takiego smarka) i zobaczył ich po raz pierwszy. Miał dopiero dziesięć lat, a oni po piętnaście i więcej. Hideo i Pao. Kuzyni. Rodzice Hideo zabrali Pao z bidula, podobno. Chodzili do tej samej szkoły co Itachi i też się za nim plątali. „Jak pierd po gaciach" – zwykł mawiać jego starszy brat, zmęczony własną popularnością. Biedaczysko. Wtedy jeszcze nie byli takimi hardcorowymi koksami. Byli normalni, chociaż Hideo (ten, któremu o mały włos nie wybiłby drugiego zęba) zawsze lubił się puszyć, więc ostatecznie się nie dogadali i Itachi ich przepłoszył, pokojowo. Nie wchodzili sobie w drogę.

The Clue |SasuSaku|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz