Piosenka w pierwszym komentarzu. Pasuje do wszystkich scen ✨
≫≪≫≪≫≪
Była jak duch. Najpierw długo jej nie widział, a potem mignęła sobą – swoim kolorem – tuż pod jego nosem i znów zniknęła, jak zwykle wywracając wszystko do góry nogami. Gapił się w miejsce, w którym stała jeszcze przed chwilą, a w uszach wciąż dzwonił mu huk zamykanych drzwi. Cisza, która nastała wraz z jej wyjściem była ogłuszająca. Długo czekał, aż powróci do niego jakiekolwiek poczucie bycia elementem czasoprzestrzeni.
Znajdował się jednak gdzieś pomiędzy tu i teraz a tam i wtedy. Nowe wspomnienia mieszały się ze starymi. Widział jak żywe jej różowe ciuchy, które zwracały jego uwagę nawet z oddali i ciemne oczy Suigetsu, które pomagały mu zapomnieć o tym nieznośnym uczuciu, nawet jeśli nic o tym nie wiedział.
W sumie nie był zły. Poznali się przez apkę, umówili kilka razy na mieście i kończyli spotkanie w domu jednego, albo drugiego. Suigetsu zaprosił go na parę imprez. To poczucie posiadania znajomych było uzależniające, ale nie chodziło tylko o to. Największymi plusami tych spotkań, poza przebywaniem wśród przedstawicieli tego samego gatunku, było jedzenie i na tym się wówczas skupiał. Sam z siebie raczej by ich nie wybrał. Wszyscy spotykali się, żeby się razem pobawić i było z czego wybierać, jeśli chodziło o umilacze czasu. Nikt nie zauważył, że nic od siebie nie wnosił, więc korzystał do woli, póki mógł. To, co zaczęło się niewinnie, przerodziło się jednak w najgorszy możliwy scenariusz.
Suigetsu znał wiele osób, ale nie miał nikogo, kto by się nim przejmował. Nie był z tego miasta i Sasuke wiedział o nim tyle, że najprawdopodobniej uciekł z domu i nie utrzymywał kontaktu z rodziną. Nie miał też kasy (coś co ich łączyło, choć Sasuke wolał uchodzić za skąpiradło niż się przyznać). Do czasu.
W pewnym momencie Suigetsu zaczął coś przebąkiwać, że znalazł dobrą robotę. Sasuke to zainteresowało. Był tuż przed osiemnastką, w samym środku wakacji i po ojcu nie było śladu – kasa była więc potrzebna bardziej niż cokolwiek innego. Przekonał go, żeby mu o tym opowiedział. Nie było trudno, Suigetsu lubił, kiedy się nim interesowano i dawało mu się poczucie, jakby był ważny. Do tej pory nie interesowało go, co robił poza ich spotkaniami. Nie mniej jednak, gdy dowiedział się, że chodził na dworzec centralny i szukał okazji, wcale się nie zdziwił. Wyglądał na takiego, który byłby w stanie to zrobić – kogoś, kto nie wyznawał żadnych zbędnych zasad. Zaczepił go gość, powiedział, że mógłby dobrze zarobić u jego szefa, niejakiego Orochimaru, wsadził do czarnego samochodu i zawiózł do dziupli.
Samo wspomnienie tego dziwnego, śliskiego człowieka wywoływało w nim dreszcze. Żałował, że nie zareagował tak od razu. Oszczędziłoby mu to sporo kłopotów. Tak czy siak, wystarczyło poprosić raz, żeby Suigetsu go do niego zaprowadził. Podobno był kimś ważnym w świecie, którego nie dostrzegano, jeśli się go nie szukało i potrzebował młodych do pomocy. To wyjaśniało czarne fury i smutnych panów, kolekcjonujących zbłąkane dzieciaki. Była ich garstka, mini armia, do której dołączył, bo spodobał się już na wejściu. Robili różne rzeczy, mniej lub bardziej legalne, choć nie trudno było się domyślić, że gość który im płacił nie działał na czystym polu.
On sam zajmował się głównie przekazywaniem informacji. Chodził gdzie mu kazano, czekał na kogoś innego, żeby pogadać chwilę szyfrem i wrócić z wiadomością. Grypsował. Nic trudnego, a pieniądze same się sypały. Szybko zorientował się, że nie miał najgorzej. Były dzieciaki, które musiały chodzić po klubach i rzeczywiście zajmować się tym wszystkim o czym pieprzył Uzumaki. Starał się nie myśleć o własnym wyróżnieniu, w ogóle raczej unikał refleksji na temat tego, co widział i słyszał, uznając że tak było bezpieczniej, a więc i lepiej. Nie zastanawiał się też nad tym, dlaczego akurat jemu przypadła lepsza funkcja, choć nawet Suigetsu, który był tam już wystarczająco długo, by awansować, odwalał więcej brudniejszej roboty od niego. Odpowiedź przyszła sama, pod koniec lata.
CZYTASZ
The Clue |SasuSaku|
FanfictionMama Sasuke umarła - od tego zaczyna się jego życie. Nie potrafi otrząsnąć się, choć minęło już 10 lat, czas podobno ma leczyć rany i wszyscy idą dalej. Widzi, że brat i ojciec zaczynają zapominać. Terapia, terapią - coraz mniej rzeczy trzyma go w n...