Rozdział XVIII

423 22 76
                                    

Zacisnęła pięści na udach. Z nerwów robiło jej się niedobrze i nawet nie była w stanie wyjrzeć przez okno. Sasuke siedział spokojnie obok niej. Czekał aż się wreszcie uspokoi. Ostatnio był jakiś inny. Tak jakby wraz z marcem chmury dręczące jego duszę poszły precz.

– W porządku? – odezwał się łagodnie. Jej serce i tak podskoczyło. Może gdyby mówił w ten sposób do niej przez godzinę żadne przysięgi, które sobie składała by tu nie pomogły i samoistnie rzuciłaby się mu w ramiona? Może tak, może nie. – Możemy tu posiedzieć jeszcze trochę, ale pamiętaj że chodzisz wolno, a lekcje mamy w 203 na drugim. – Przyglądał się jej uważnie. – Sakura?

– Nic mi nie jest. – Westchnienie wymknęło się jej niezupełnie zamierzenie. – Już... no dobra! – burknęła, zdecydowana mieć to za sobą.

Sasuke wysiadł z auta szybko, co znaczyło, że raczej nie chciał dać jej szansy się rozmyślić. Naciągnęła kaptur na głowę, a na nos włożyła okulary przeciwsłoneczne. Rzuciła ponure, ale kalkulujące spojrzenie na drugą stronę ulicy.

Na drodze prowadzącej ku wejściu do szkoły jak zwykle był tłum, ponad którym unosiły się opary oddechów. Pewnie znalazłoby się też więcej niż kilka papierosów. Marzec przyniósł delikatne zmiany w pogodzie. Śnieg stopniał kilka dni temu, ale termometry wciąż pokazywały prawie zero. Sasuke otworzył jej szeroko drzwi, osłaniając ją od ewentualnych spojrzeń. Po tej stronie ulicy też kręciło się sporo osób gotowych zaraz donieść wszystkim wieść o jej kalectwie i nowym chłopaku, jeśli ktoś się jeszcze nie dowiedział. Zimne powietrze nieco ją ocuciło i zdecydowanie dodało jej odwagi.

– Podaj mi rękę – poprosił. – Jak będziemy wracać to usiądziesz z tyłu – dodał z namysłem. Wysiadała na złą nogę.

– Bez przesady – odparła nonszalancko.

Nie mogła się przestać na niego gapić. W czarnej, oversizowej bomberce i małych, fioletowych lenonkach wyglądał jakby się urwał z okładki. Nie zdążył jej zapiąć. Przez moment wyobrażała sobie, że to takie zaproszenie do przytulenia się. Ponownie doprowadziła się do porządku. Czemu to takie trudne? Z drugiej strony, jak ktoś wyglądał dobrze w czapce, to właściwie sprawa była już pozamiatana. Skup się na wysiadaniu, wytknęła sobie. Jej wewnętrzny dialog zaczynał ją dobijać. Złapała jego chłodne dłonie, postawiła obie stopy na ziemi i dała się pociągnąć w górę. Starała się nie obciążać nogi, ale i tak zabolało.

Oparła się o samochód. Sasuke wyciągnął jej plecak i dał jej do potrzymania. Obok już stały kule. Ostatnią taką kontuzję miała w pierwszej liceum – pamiętała piekące upokorzenie skupiania na sobie wszystkich spojrzeń, kiedy maszerowała przez korytarz w ich akompaniamencie. Teraz miała zaliczyć powtórkę z rozrywki.

– Dawaj – ponaglił Uchiha, wyrywając ją ze spirali wspomnień.

Zabrał od niej plecak i pomógł jej go założyć. Wszystko wypadało bardzo naturalnie i zgrabnie. Całą zasługę przypisywała swojemu nowemu "chłopakowi". Miał w końcu taki sposób bycia, dumny ale nie natarczywy i... miał grację. Nieświadom jej myśli, poprowadził ją chodnikiem do przejścia.

Nad ich głowami ćwierkały wróble, pierwszy raz od kilku miesięcy. Upatrywała w tym nadziei – z tego wiosennego rodzaju. Kule stukały o chodnik lamersko, ale Sakura starała się tym nie przejmować, bo nadstawiała uszu na komentarze dotyczące jej towarzystwa. Minęli kilka osób z młodszych roczników, które przyglądały się im ciekawsko, ale nie przerwali rozmowy, żeby zacząć ich obgadywać. Może jedynie się jej zdawało, że kogoś to zainteresuje?

Kiedy czekali na zielone, słońce świeciło im prosto w twarze i choć grzało przyjemnie, obydwoje marszczyli nosy, próbując się jakoś przed nim obronić. Zachichotała, widząc jego niezadowoloną minę.

The Clue |SasuSaku|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz