Rozdział VIII

462 23 34
                                    

Nie przemyślała tego dobrze. To nie było w jej stylu, ale skoro nalała sobie piwo, to z pewnością je wypije. Nienawidziła marnowania żywności. Przełknęła ślinę, patrząc jak pani Yamada unosi dłoń i wzywa Sasuke do siebie. Ta część klasy, która nie była zajęta siedzeniem w telefonie, obejrzała się na niego. Uchiha spojrzał na Sakurę z wyrzutem. Zmarszczyła brwi. Sam przecież zaproponował! Podniósł swoją królewską dupę i przeniósł ją na początek. Obydwie zadarły głowy, żeby móc patrzeć mu w twarz.

– Tak? – wymamrotał, jakby nie wiedział, po co ktoś miałby mu zawracać głowę.

On jest niemożliwy.

– Naprawdę chciałbyś zatańczyć z Sakurą?

Wsadził ręce do kieszeni spodni, ruchem głowy odgarniając z twarzy zbędne włosy. Usłyszała westchnienie. Nie potrafiła ustalić do kogo tak naprawdę należało: do niej, do pani Yamady, czy do innej dziewczyny w klasie. Może wszystkie trzy westchnęły z zachwytu?

Kiedyś myślała, że takich umiejętności da się nauczyć. Niepotrzebnie naoglądała się z Ino „Top Model". Gdyby Sasuke przyszedł na casting, pewnie od razu wsadziliby go do finału. To dlatego Yamada się zgodziła. W niektórych przypadkach oceny nie miały znaczenia. Wystarczyło być tak mega-hiper-ultra cool, żeby nauczycielkom stawało serce. To chyba podchodziło pod pedofilię. Sakura skrzywiła się, jakby jej pod nos podstawili zepsutą rybę.

– Nie chcę, żeby szkoła zmuszała ją do tańczenia z jakimś pajacem – powiedział opryskliwie. Pani Yamada rozdziawiła usta.

– Sasuke! – upomniała go. Nawet nie mrugnął.

– Hm.

Sakura cofnęła się o pół kroku. Pochyliła głowę, ukrywając uśmiech. Nie kłamał.

– Będziesz musiał się wpisać na listę. Na następnym WF idźcie do pana Mighta, on się tym zajmie. Ja porozmawiam z panią dyrektor. – Spojrzała wymownie na Sakurę. – Nie powinno być problemu. Powiedz mi tylko, czy Naruto na pewno o tym wie?

– Wie! – krzyknęły obrończynie Naruto. – I bardzo mu przykro!

Nie spojrzała na fanklub, ani na nauczycielkę, bo nie chciała widzieć jej twarzy. Nie chciała czuć wyrzutów. Miała – cholera – prawo raz w życiu pomyśleć o sobie. I nikomu nic do tego. A na pewno nie takim dwulicowym żmijom. Powoli przyzwyczajała się do tego, że dla niej Naruto mógł utopić się we własnych łzach.

– Powiedziałam mu i przyjął to do wiadomości. – Westchnęła.

– Skoro wie, to w porządku. Sasuke, skoro już tu jesteś, zostań. Porozmawiamy o twojej frekwencji.

Zrobił minę jak kot, którego się ciągnie za ogon. Nie chciała chichotać, ale jeśli już zmieniał wyraz twarzy, to czy musiał na taki śmieszny? A może to ona najadła się przez przypadek szaleju? To niemożliwe, byłaby już martwa, ale...

Sasuke przesunął się, schodząc jej z drogi. Odeszła do ławki. Zostało dziesięć minut. Spakowała swoje rzeczy, ukradkiem zerkając na stronę Uchihy. Książka. Czy interesowało go coś jeszcze? Mój los? Zamknęła oczy, blokując tę myśl. Nie. Może? Tak?

Wyciągnęła telefon. Myślenie nad jego motywacją wykraczało poza jej umiejętności śledcze. Byłoby łatwiej, gdyby nie dawał takich mieszanych sygnałów. Jednakże wiedziała, że była jedna osoba, która potrafiła szybko ocenić człowieka i zawsze była chętna do pomocy.

"Ino nie uwierzysz", napisała.

Zaciskała usta, żeby nie zacząć podrygiwać na krześle. Nie chciała się tym aż tak podniecać. To tylko jeden taniec, ale kiedy ostatnio spotkała kogoś, kto chciałby zrobić dla niej tyle podejrzanie miłych rzeczy?

The Clue |SasuSaku|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz