Rozdział XXVII

220 20 21
                                    

Siedząc na ławce ukrytej wśród kalin, czuł się jak na widelcu. Wiedział, po co to robił, ale i tak bał się okropnie. Minuty upływały powoli, mijali go spacerowicze i rozwydrzone dzieci, które cieszyły się latem, a tej jednej, na którą czekał, jak na złość nie było. Nie zamierzał się jednak poddawać. Ten kundel będzie musiał zrobić siusiu, prędzej czy później.

Próbował wykorzystać dany mu czas na przećwiczenie w głowie kwestii, które opracował. Prośba o radę, a tym samym i o pomoc, była prosta w teorii, ale czy w praktyce przeszłaby mu przez gardło? Co innego umówić się na podwójną randkę, a co innego przyznać, że mógł nie mieć racji, mógł zachować się jak ostatni kretyn i potrzebował pomocy w odkręcaniu tego wszystkiego.

Im dalej od trucizny Uzumakiego i oceniających spojrzeń innych uczniów, tym było mu lepiej. Ostatecznie, plotka była nieprawdziwa. Nie było też ważne, skąd wytrzasnął na nią pomysł, nie tak naprawdę. Liczyło się to, że mu się udało, a on sam mu w tym pomógł. Sakura nie dała się złapać, a on?

Hau! Hau! Hau!

Odwrócił się w stronę znajomego szczekania. Czarny mops biegł w jego stronę, merdając ogonem. Pies zatrzymał się przy nim i zaczął podskakiwać mu do uda na powitanie. Cieszył się na jego widok, niezależnie czy wiało, czy padało, czy był mile widziany czy nie. W sumie było w tym coś pocieszającego. Sasuke wyciągnął do niego ostrożnie dłoń i dał mu się powąchać. Brązowe oczy Brutala zajęły się na moment ciekawością, a gdy rozpoznał zapach, zaszczekał na nowo, szczęśliwy, tak jakby to ten stan umysłu był dla niego stanem wyjściowym.

– Naprawdę ci odwaliło – skomentowała Sara, gdy dogoniła swojego pupila. Kiedy tak marszczyła brwi, bardzo przypominała własnego pieska. – Dziś jest dzień dobroci dla zwierząt?

Pokręcił głową. Pies wreszcie z niego zeskoczył i zainteresował się swoją właścicielką. Sasuke zacisnął usta, szukając w sobie odwagi.

– Czekałem na ciebie.

Twarz Sary wygładziła się na chwilę, by zaraz wykrzywić się w inną stronę, tym razem w grymasie przerażenia. Przewrócił oczami. P e w n i e miała rację, ale rzeczywistość była jaka była. – Nie zajmę ci długo – obiecał. – Wiem, że może gadanie ze mną to nie jest wymarzone zajęcie, ale...

– Nie mogę cię słuchać, jak się tak nad sobą użalasz. Przestaję się dziwić Sakurze, że cię olała. – Pokręciła głową. Nie wiedział, co powiedzieć. – Sasuke Uchiha, którego znam i szanuję, zna swoją wartość i dba o to, żeby wszyscy wokół o niej pamiętali. Co to ma być za szopka? – Pokazała na niego palcem, od góry do dołu i skrzywiła się bardziej. – Masakra!

Prychnął i przesunął się, robiąc jej miejsce. Usiadła, wyciągnęła z torby piłeczkę dla psa i pomachała mu nią przed nosem. Brutal zaczął skakać między nimi, ignorując wszystkie jej komendy i prośby o spokój. W końcu rzuciła mu ją, patrząc jak zrywa się do biegu na swoich krótkich nóżkach.

– Więc? Skończyłeś już z płakaniem w poduszkę? Można wreszcie z tobą normalnie pogadać?

– Hm.

Przyjrzała mu się uważnie, oceniając poziom szczerości jego wyznania. Mówił prawdę, ale jeśli wyglądał na tyle żałośnie i nerwowo, jak się czuł, mogła tego nie dostrzec. Spojrzał w jej brązowe oczy, błagając o wybaczenie.

– I co zamierzasz?

Spojrzał na swoje dłonie w zamyśleniu. Tak jakby mogła być inna odpowiedź. Pewnie była, ale nie dla kogoś takiego jak on, kto być może miał przed sobą normalne życie. Nie dla kogoś, kto codziennie budził się z myślą o różowym.

The Clue |SasuSaku|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz