Rozdział 11

477 23 2
                                    


Owinięta szczelnie ręcznikiem, od ponad godziny wysłuchiwałam tyrady Lucasa o tym, jak bardzo jestem nieodpowiedzialna. Na całe szczęście dość łatwo udało mi się wytłumaczyć sytuację, w której znalazłam się z Loganem. Brat uwierzył, że brunet po prostu zdenerwował się na fakt, iż pływałam sama o tej porze i próbował przemówić mi do rozsądku - swoją drogą nie było to kłamstwem.

Co do reszty nie poszło niestety tak łatwo.

-Czy Ciebie bóg opuścił?! Zostawiłaś rozum koło normalnych ubrań i wyszłaś w tych sznureczkach popełnić samobójstwo? - wrzeszczał na mnie brat

-Masz rację, powinnam ubrać się bardziej stosownie do takiej okazji. - odpowiedziałam z przekąsem - Następnym razem jak będę chciała targnąć się na własne życie założę garnitur. Wtedy nie będziecie musieli mnie nawet przebierać.

Naprawdę miałam już dość jego krzyków. Marzyłam jedynie, żeby położyć się do łóżka i zapomnieć o tym dniu.

-Słuchaj młoda, przeginasz pałę! Za moment założymy Ci z Vincem nadajnik na kostkę, żebyśmy cały czas mogli monitorować, gdzie się znajdujesz.

-Od razu dokupcie do kompletu obrożę i kaganiec. - już sama nie wiedziałam, czy to co mówił to jedynie puste groźby

-Z tym drugim masz rację - ostatnio coś za dużo szczekasz.

Nie miałam już ochoty kontynuować tej rozmowy. Wiedziałam, że jestem na przegranej pozycji, a pyskując jedynie się pogrążam. Zrobiłam więc coś, co stanowiło moją ostatnią deskę ratunku. A że w tym momencie nagromadziło się we mnie mnóstwo emocji, to było to całkiem proste.

Odwróciłam się do Lucasa plecami i puściłam wolno wstrzymywane do tej pory uczucia. Strużki łez zaczęły spływać swobodnie po moich policzkach. Do tego wszystkiego było mi strasznie zimno, więc trochę się trzęsłam.

Brat pewnie myślał, że demonstruje właśnie focha, więc stanął naprzeciwko mnie, żeby zapewne kontynuować kazanie. Gdy zobaczył, że emocje wzięły nade mną górę odparł:

-Amy, hej, spójrz na mnie. - kucnął przede mną.

Powoli uniosłam na niego wzrok.

-Wiesz przecież, że wszyscy po prostu się o Ciebie martwimy, a to co zrobiłaś było skrajnie nieodpowiedzialne. - patrzył na mnie już nieco łagodniej - Dlatego tak się zdenerwowałem.

Chciałam odpowiedzieć, ale gdy otworzyłam usta z mojego gardła wydobył się jedynie szloch.

-No już młoda, tylko mi się tu nie rozklejaj.

Lucas nie potrafił radzić sobie z czyimś płaczem, więc dosyć zabawnie było oglądać jego bezradne spojrzenie.

-Dobra, zostawmy już tę sprawę. Obiecuję, że nie pójdę z tym do Vincea jeśli Ty obiecasz, że więcej czegoś takiego nie zrobisz.

-W porządku. - odparłam jedynie

-Połóż się i odpocznij. - poczochrał mnie jedynie po głowie i wyszedł z mojego pokoju.

Cieszyłam się, że ten dzień dobiegł końca. Nie było co prawda bardzo późno, ale nie zamierzałam już schodzić na dół. Za bardzo bałam się, że wpadnę na Logana. Nie wiem co on sobie wyobrażał, ale na pewno nie powinien się tak do mnie zwracać.

Zmęczona natłokiem wrażeń położyłam się do łóżka, włączyłam cicho muzykę i czekałam aż przyjdzie sen. Taki sposób zasypiania był dla mnie nadzwyczaj relaksujący, a muzyka przed snem oczyszczała mnie z negatywnych emocji.

Try to fix meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz