Rozdział 1

1.2K 29 0
                                    

Amy

Dźwięk budzika drażni moje biedne uszy. Spoglądam na zegarek, jest 6:10, czyli moja standardowa godzina pobudki. Nigdy nie miałam problemów ze wstawaniem, chociaż przez ostatni czas wydarzyło się tyle rzeczy, że każdy kolejny dzień, rozpoczynany wczesnym dzwonkiem mojego telefonu coraz bardziej przybliżał mnie do ataku histerii. Jedynym faktem działającym motywująco w ten poniedziałek jest to, że za tydzień kończę z tym cyrkiem. To znaczy, do końca roku szkolnego zostało jeszcze półtora miesiąca, ale dokładnie za siedem dni wyjeżdżamy z moimi braćmi i ich znajomymi do naszego domku letniskowego w Holy Island. Nie ukrywam, że po ostatnich wydarzeniach przyda mi się chwila wytchnienia, o ile będzie to możliwe z dwoma starszymi i wybitnie nadopiekuńczymi braćmi. Odkąd wyprowadzili się z naszego rodzinnego domu żyłam we względnym spokoju, więc przebywanie z nimi w jednym budynku przez prawie dwa tygodnie brzmi jak potężne wyzwanie. Jednak wszystko wydaje się lepsze od siedzenia z własnymi myślami w czterech ścianach mojego pokoju.

Wyszykowanie się zajmuje mi standardowo 40 minut. W tym czasie zdążyłam wybrać dla siebie zadowalający outfit, a dzisiaj były to czarne legginsy, białe conversy, biała długa koszula oversize, a na nią nałożyłam sweterkowy beżowy bezrękawnik. Przeczesałam swoje długie, proste, ciemnobrązowe włosy i tak jak zawsze nałożyłam lekki makijaż. Malowanie się nigdy nie było moją mocną stroną, więc standardowo ograniczyłam się do poprawienia brwi ciemną pomadą, podkreślenia rzęs tuszem, zakrycia cieni pod oczami i coś bez czego nie wychodziłam z domu - pomalowania ust moją ulubioną matową szminką w kolorze nude. Po ostatnim już zerknięciu w wielkie lustro znajdujące się w moim pokoju stwierdzam, że wyglądam na tyle przyzwoicie, żeby zejść już na śniadanie. Według znanej mi opinii innych jestem uważana za ładną dziewczynę, lecz sama nigdy nie miałam zbyt wysokiej samooceny. Raczej powiedziałabym, że względnie się akceptuje, a zaniżone poczucie własnej wartości popchnęło mnie w przeszłości do wielu niezbyt udanych decyzji.

Schodząc po schodach słyszę wołanie mamy z kuchni, co nie ukrywam lekko mnie dziwi, bo zawsze śniadanie robię sobie sama. Nie dlatego, że mama o mnie nie dba, ale po prostu taki już wypracowałyśmy sobie system. Wchodząc do kuchni widzę mamę siedzącą przy stole i popijającą kawę. Po przeciwnej stronie leży moja owsianka z owocami. Od zawsze lubię się zdrowo odżywiać i to nie tak, że nie znajduje miejsca na fast foody, ale zdecydowanie wolę, jeśli przeważają te odpowiednio zbilansowane posiłki. Siadam więc do stołu i zabieram się za jedzenie. 

- Dzień dobry kochanie - mówi z uśmiechem moja mama 

- Cześć mamuś - odpowiadam z nieco mniejszym entuzjazmem

- Cały czas zaprzątasz sobie głowę Jack'iem? Słońce powinnaś skupić myśli na czymś innym, pomyśl, że za tydzień o tej porze będziesz smażyła tyłek na plaży. - Kocham moją mame za jej bezpośredniość, ale czasami wolałabym, żeby zachowała pewne myśli dla siebie.

Jack był moim chłopakiem przez prawie dwa lata i myślę, że śmiało mogę uznać ten okres w swoim życiu za jeden z cięższych. Krótko mówiąc byłam przez jakiś czas zaślepiona, a on to świetnie wykorzystywał. Budował nasz związek na moim braku pewności siebie i naprawdę dobrze mu to wychodziło, do czasu aż wreszcie przejrzałam na oczy i się z nim rozstałam. Oj nie przyjął tego dobrze. A mówiąc to, mam na myśli, że dręczy mnie do teraz. Po zerwaniu okazało się, że oprócz tego, że był zaborczym dupkiem, posiada też skłonności do bycia nękającym psycholem. I właśnie dlatego przez ostatnie trzy miesiące, od czasu zerwania jestem wrakiem człowieka. Cały czas żyje w napięciu, bo nie wiem, z której strony tym razem mnie zaskoczy. Nie wygląda to tak, że myślę o nim przez 24 godziny na dobę. Teraz na przykład tego nie robiłam...

- Nie zaprzątałam aż do teraz, ale dziękuję, że mi o nim przypomniałaś... - zabrzmiałam nieco ostrzej niż zamierzałam, więc starałam się zreflektować - Przepraszam wiem, że nie miałaś niczego złego na myśli, ale wiesz, że to dla mnie wrażliwy temat i wolę go unikać.

-Oj wiem Amy, nie chciałam Cię rozzłościć. Martwi mnie po prostu, że taka wspaniała dziewczyna jak ty, zaprząta sobie głowę tym wyrzutkiem społeczeństwa. - moja mama zdecydowanie należy do typu wyluzowanego rodzica, co z resztą w niej kocham. Mogę z nią porozmawiać dosłownie o wszystkim, a czasami potrafi być naprawdę zabawnie. - Gdyby tylko ojciec żył to zrobiłby z tym chłopakiem porządek!

Mój tata zmarł, gdy miałam 7 lat. Chorował na zakrzepice i któregoś dnia skrzep urwał się z okolic jego uda i powędrował do płuc. Nastąpił zator i tata skończył swoje życie w wieku 40 lat. Był to dla nas okrutny okres. Głównie dla mojej mamy, ponieważ została w tamtym momencie z trójką dzieci całkiem sama. Już zawsze będzie dla mnie bohaterką i kimś, kto jest moją największą inspiracją. Naprawdę do tej pory zachodzę w głowę jak udało jej się nie załamać albo przynajmniej tak dobrze udawać, żeby dzieci niczego nie zauważyły. Oczywiście ja byłam zbyt mała, żeby do końca pojąć co się wydarzyło, ale moi bracia, a głownie najstarszy przejęli role ojca. Myślę, że z tego wynika ich nadopiekuńczość, ale nie mogę zbytnio narzekać, bo wiem, że się o mnie troszczą i po prostu chcą dla mnie jak najlepiej.

- Nie wątpię mamo, ale zostawmy już proszę ten temat. Poza tym muszę się zbierać, bo zaraz spóźnię się na autobus. 

-W porządku kochanie, leć i baw się dobrze! 

-Idę do szkoły, a nie na imprezę - powiedziałam z uśmiechem, chociaż z pewnością wolałabym tę drugą opcję. Nie byłam typem imprezowiczki, lecz w tym momencie wszystko wydawało się lepsze od pójścia do tego przeklętego miejsca. Nie miałam co prawda problemów w szkole, moje oceny były naprawdę dobre, a nauka przychodziła mi z łatwością, niestety w tym momencie bałam się, że spotkam po drodze Jack'a. 

-Wiem, wiem. No nic, zmykaj już, bo faktycznie zaraz się spóźnisz. Do zobaczenia później! - rzuciła przez ramię, wychodząc z kuchni.

-Do zobaczenia! - odpowiedziałam, podniosłam z krzesła torbę z książkami i wyszłam z domu.



Try to fix meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz