Rozdział 6

527 20 5
                                    

Promienie słońca wpadają przez okno i oświetlają moją wreszcie wypoczętą twarz. Czuję się tak błogo, że aż ciężko mi to opisać. Wczoraj późnym popołudniem dotarliśmy na wyspę, zjedliśmy wspólnie obiadokolacje, chwile posiedzieliśmy i każdy rozszedł się do swojego pokoju. Wszyscy byliśmy tak zmęczeni, że po prostu położyliśmy się spać. Nic w tym dziwnego, ponieważ jest to nasze pierwsze wolne od bardzo długiego czasu. Nie uważam wczorajszego wieczoru za zmarnowany, gdyż będziemy mieli jeszcze mnóstwo takich do wykorzystania.

Korzystając z uroków cudownej pogody oraz scenerii postanawiam, że wybiorę się na poranną przebieżkę po okolicy.

Poszłam do łazienki umyć zęby. Niestety mój pokój jako jeden z dwóch w tym domku nie jest wyposażony w łazienkę. Jest to pewne nieudogodnienie, lecz stojąc przed wyborem: pokój z łazienką albo z najpiękniejszym widokiem na morze – decyzja wydawała się oczywista.

Zakładam swój czarny top sportowy i kolarki w tym samym kolorze. Oprócz czarnego stroju kąpielowego są to chyba jedyne ciemne ubrania w mojej szafie. Odkąd pamiętam ubierałam na siebie wszystko w jasnych barwach. W mojej szafie zdecydowanie przeważały kolory, takie jak biel i beż.

***

Znajdując się na dworze, stwierdziłam, iż rozgrzewkę wykonam przed naszym domkiem. Chciałam jak najdłużej napawać się jego wyglądem. Rozciągałam się więc podziwiając jego urok.

Styl budynku można było uznać za surowy, lecz jednocześnie nowoczesny. Było to połączenie ciemnego drewna z dużymi oknami w czarnych ramach. Przed domem znajdował się taras z czarnym kompletem mebli ogrodowych, a nad nim był dach podtrzymywany przez szare wąskie kolumny. Szczerze powiedziawszy gustowałam w delikatniejszym wizerunku, ale nasz dom letniskowy ogromnie kojarzył mi się z braćmi. Był jak zaprojektowany przez nich. Oni oboje doceniali nowoczesny, ale zarazem dosyć mocny i charakterny wygląd. Myślę więc, że to przez wzgląd na nich czuje do niego taki sentyment.

Dzisiejszego ranka wykorzystałam fakt, iż wszyscy jeszcze spali i zrobiłam dłuższy dystans – 7 km. Nie musiałam biegać z obawą, że chłopcy będą się martwić, gdzie jestem, ponieważ jeszcze smacznie chrapali.

Po treningu weszłam do kuchni, aby napić się wody oraz przygotować szybkie śniadanie. W momencie, gdy otwierałam lodówkę usłyszałam kroki na schodach.

W kuchni pojawił się Vince.

-Czy zechciałabyś wyjaśnić mi co aktualnie masz na sobie? - zapytał unosząc brew.

No tak, byłam na tyle rozanielona upragnionymi wakacjami, iż zapomniałam, że mieszkam chwilowo pod jednym dachem z chodzącym strażnikiem mojej niewinności.

-Strój do biegania. - odpowiedziałam stanowczo, czym tylko bardziej go zdenerwowałam.

-Chcesz mi powiedzieć, że byłaś biegać w tej marnej imitacji ubrania? - wyglądał jakby zaraz miał zejść na zawał.

-Vince, na dworze jest prawie 30 stopni. W czym według Ciebie powinnam wykonywać trening? - zapytałam zrezygnowana.

-Po pierwsze stopni jest 27, a po drugie na pewno nie w tym! - dodał już bardziej dosadnie. - Jeżeli masz zamiar biegać o tak - wskazał palcem na moje ciało - to nie wolno Ci wychodzić beze mnie albo Lucasa.

W odpowiedzi jedynie przewróciłam oczami. Vince to dostrzegł, ponieważ już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale właśnie w tym momencie do kuchni wkroczył drugi brat z Connorem i przyznam szczerze, że dawno się tak nie ucieszyłam na ich widok.

-Cześć wszystkim. - przywitał się przyjaciel mojego brata.

Lucas jedynie nam machnął i już zaczął zaglądać do lodówki.

-To co młoda, może zrobiłabyś śniadanie? - spojrzał błagającym wzrokiem młodszy z braci

-Normalnie odpowiedziałabym Ci, że masz ręce i możesz zrobić je sobie sam, ale jako, że mam wyśmienity humor i i tak miałam je właśnie robić - to jest twój szczęśliwy dzień. - odpowiedziałam i przepychając się obok Lucasa zaczęłam wyciągać składniki z lodówki. - Robię jajecznicę i musicie się tym zadowolić.

-Czasami potrafisz być nawet fajna. - skwitował Lucas

-Chciałabym móc powiedzieć to samo. - spojrzałam w jego stronę z politowaniem.

Właśnie zabierałam się do przygotowania posiłku, gdy usłyszałam dźwięk oznajmiający przychodzące połączenie. To mama. Z tego wszystkiego zapomniałam dać jej znać, że już dojechaliśmy. Szybko więc odebrałam. 

-Dzień dobry Amy! Przełącz mnie proszę na głośnik, chcę usłyszeć Was wszystkich.

Spełniłam jej prośbę i położyłam telefon na środku wyspy kuchennej, wokół której się znajdowaliśmy.

-Cześć mamuś, jak się masz? - zapytał Vince

-Dzień dobry dzieciaki! Wszystko dobrze, ale powiedzcie lepiej czy u Was wszystko gra?

Opowiedzieliśmy mamie o tym jak wczoraj późno dotarliśmy, i że wszyscy zmęczeni wcześnie położyliśmy się spać. Nie była na nas zła, ale poprosiła żebyśmy co jakiś czas do niej dzwonili.

-A czy Wasza siostrzyczka chwaliła się, że jako jedyna napisała na 5 jeden z trudniejszych testów z psychologii? - mama od zawsze nas wspierała i wychwalała pod niebiosa za każdą zdobytą dobrą ocenę. Tym bardziej jeśli było to jakieś wyróżnienie na tle klasy.

-A czy to nie tak, że te wszystkie sprawy psychologiczne ogarniają osoby z największymi zaburzeniami w tym zakresie? - Lucas spojrzał w moim kierunku ze zwycięskim wyrazem twarzy

-Moje gratulacje - powiedział w tej samej chwili i uśmiechnął się do mnie Connor

-To wspaniale Amy. - dodał Vince

Uśmiechnęłam się do nich z wdzięcznością.

-Na pewno ściągała. - przerwał tę uprzejmą passę najbardziej irytujący z braci.

-Ściągnąć to ja tam mogłam co najwyżej majtki, ale wątpię, żeby to w czymś pomogło, bo uczy mnie babeczka i z tego co mi wiadomo nie gustuje w uczennicach. - odgryzłam się

Vince i Lucas wybałuszyli na mnie oczy, a Connor widziałam, że powstrzymuje się, żeby się nie roześmiać.

Czasami potrafiłam mieć cięty język, ale to zdarzało się tylko w obecności moich znajomych, przy braciach musiałam zachowywać pozory, ponieważ według nich nie pasowało to do ułożonej i grzecznej dziewczynki. Zmieniłam się też, odkąd nie jestem z Jack'iem. Przy nim nie mogłam mówić wszystkiego co myślę, bo zazwyczaj zwiastowało to kłótnię. Jeśli byłam z nim wśród jego znajomych również stopował mnie z każdą moją wypowiedzią. Gdy już chciałam coś powiedzieć najczęściej ściskał mnie za rękę żebym tego nie robiła. Byłam trochę jak jego grzeczny piesek - miałam ładnie wyglądać, mieć miłe usposobienie, ale najlepiej się nie odzywać. W tym momencie dopiero uczę się na nowo odnajdywać w grupie ludzi. 

Try to fix meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz