Rozdział 20

461 22 6
                                    

Amy

Mój umysł przepędzał właśnie resztki snu. Czułam się naprawdę wypoczęta. Z przyzwyczajenia chciałam się podnieść z łóżka i przeciągnąć, lecz moje ruchy zostały ograniczone przez przygniatający mnie ciężar.

Co do cholery?

Pod wpływem chwilowej paniki gwałtownie otworzyłam oczy, żeby zorientować się co mnie blokuje.

I dopiero wtedy wpadłam w prawdziwą panikę.

Nie byłam w swoim pokoju.

Nie leżałam na swoim łóżku.

A to co leżało na mnie na pewno nie było moją kołdrą.

Logan przygniatał mnie do materaca swoim nagim torsem. Skłamałabym gdybym powiedziała, że było to nieprzyjemne. Jego widok z samego rana, zmierzwione po nocy włosy, taka spokojna, rozluźniona twarz...

Tylko dlaczego nie przeniósł mnie do łóżka tak jak ostatnio? Co sprawiło, że pozwolił mi zostać?

Ustaliliśmy, że między nami to tylko seks.

Boże jak okropnie to brzmi! Nie jestem z tego dumna. Nie chcę być dziewczyną, która chodzi z facetami tylko do łóżka, ale przy Loganie tracę umiejętności logicznego myślenia i działam zanim przejdę przez odpowiednie procesy myślowe.

Zostałam w jego łóżku, ponieważ najprawdopodobniej sam zbyt szybko zasnął albo co gorsza było mu mnie szkoda i nie chciał żebym poczuła się źle po tym co wczoraj między nami zaszło.

Litość była ostatnim czego bym chciała, ale wiedziałam, że niczego więcej od niego nie uzyskam, ponieważ sprawa była jasna.

Trwałam rozmyślając i będąc przygnieciona ciałem bruneta, gdy transu wyrwało mnie pukanie do drzwi.

Energiczne i nawet mogłabym twierdzić, że dosyć nerwowe pukanie.

-O boże. - wyrwało mi się

Ktoś puka do drzwi, a ja leżę w łóżku z Loganem!

Nagle poczułam, że nieco łatwiej mi się oddycha. Stało się to za sprawą bruneta, który podnosząc się ze mnie dał dostęp do większej ilości tlenu.

Po jego spokojnym wyrazie twarzy nie było śladu. Zaalarmowany wyglądał jakby był w pełnej gotowości. Spojrzał na mnie i albo mi się wydawało, albo na chwile jego wzrok złagodniał. Szybko jednak skierował go na drzwi, ponieważ osoba, która zmąciła nasz poranny spokój przemówiła.

-Logan? Jesteś tam?

To Vincent.

Już chyba gorzej być nie mogło. Dosłownie czułam jak wszystkie kolory odpływają mi z twarzy.

-Tak. Właśnie wyszedłem z pod prysznica. O co chodzi?

Sprytnie. Nagi Logan nie otworzyłby mojemu bratu drzwi, a ten z kolei nie wparuje mu do pokoju naruszając jego prywatność.

-Widziałeś może Amy? Nie ma jej u siebie.

Ja pierdole.

-Jeszcze nie wychodziłem z pokoju Vince. Może spróbuj do niej zadzwonić.

Znowu sprytnie. Ominął kluczowe pytanie, ale nie skłamał.

-Zrobiłem to. Zostawiła telefon w pokoju, a nigdzie się bez niego nie rusza. - wyczułam w jego głosie niepokój choć starał się go maskować.

-Zaraz zejdę na dół to jej poszukamy, ale spokojnie, pewnie poszła pobiegać.

Vincent odpowiedział jeszcze, że pewnie tak i że będzie czekał na tarasie, a później sobie poszedł.

Try to fix meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz