Rozdział 12

598 23 6
                                    




Wstajesz rano i myślisz sobie – to będzie świetny dzień! A później okazuje się w jak wielkim błędzie byłaś.

Po telefonie Jack'a bracia wyglądali jakby chcieli mnie rozszarpać. Wiedziałam, że tak będzie, ponieważ byli przekonani, iż od dobrych paru miesięcy nie jesteśmy już parą. Cóż, w prawdzie mieli rację, ale niestety musiałam im przedstawić sytuację w inny sposób.

- Co to miało być?! - zaczął Vince

- Myśleliśmy, że zerwaliście! - dodał Lucas

Mogłam powiedzieć im prawdę, ale stanowiła ona gorszą opcję. Nie wiedziałam do czego zdolni są moi bracia, a gdyby dowiedzieli się, że ktoś mnie nęka, nie skończyłoby się to dobrze. Vince pewnie już dzisiaj dzwoniłby po łódź i wracał do miasta, żeby rozmówić się z moim byłym chłopakiem. Lucas zapewne zabrałby się z nim. 

Nie chciałam nikomu robić problemów, tym bardziej, że Vince dopiero dostał awans w pracy, a tego typu sprzeczki nie świadczyłyby o nim dobrze. Pomijając fakt, iż tata Jack'a współpracował poniekąd z jednym i drugim bratem. Lucas robił dla niego reklamę i zarabiał na mężczyźnie niemałe pieniądze, a Vince dostawał od niego cynki w związku z poszukiwanymi ludźmi. Czułam, że to co robi tata chłopaka nie jest do końca legalne, ale nigdy nie chciałam zagłębiać się w szczegóły.

Podsumowując, najlepiej, żeby sytuacja rozeszła się po kościach. Miałam nadzieję, że Jack w końcu sobie odpuści. Musiałam to tylko przeczekać.

- Jesteś niepoważna Amy, to nie jest odpowiedni chłopak dla Ciebie. - zwrócił się do mnie Vince

- Dajcie mi spokój, to moja sprawa z kim się spotykam.

- Jack to parszywy typ, tak samo jak jego ojciec. Znam go i nie należy do najlepszych osób. - dodał najstarszy z braci

-Masz się z nim rozstać! - wtrącił Lucas

Jako że emocji było za dużo - zaczęłam po prostu płakać. Nie lubiłam robić scen, ale to było dla mnie za dużo. Okłamywanie braci było ostatnim czego chciałam się dopuścić, ale wiedziałam, iż nie mogę postąpić inaczej.

-Nie będziecie mi mówić co mam robić!

Gdybym przyznała, iż nie jestem już z Jack'iem nie zdołałabym wyjaśnić jego telefonu, który tak mocno na mnie wpłynął. W związku z tym jedyną opcją było iść w zaparte.

-Mocno mnie rozczarowujesz Amy. - Wyznał Vince – Stać Cię na kogoś lepszego.

Okej... To zabolało. Nie byłam w stanie dłużej znieść tej rozmowy, więc skierowałam się w stronę domu i biegiem ruszyłam po drewnianych schodach wprost do swojego pokoju.

***

Leżałam już nie wiem którą godzinę i gapiłam się w sufit. Było we mnie tyle emocji, że zaśnięcie graniczyło z cudem.

Jako że nie zdążyłam zjeść obiadokolacji dosłownie konałam z głodu. Nie zeszłam wcześniej do kuchni, ponieważ nie zamierzałam wpaść na któregoś z braci. Było mi dosyć wrażeń jak na jeden dzień.

Zerknęłam na telefon i uświadomiłam sobie, że jest 3:30. Było bardzo późno, ale stwierdziłam, że już dłużej nie wytrzymam, a na pewno nie do śniadania. Wstałam więc i skierowałam się do drzwi. 

Przystanęłam z ręką na klamce, ponieważ przypomniałam sobie w co byłam ubrana. Od zawsze kochałam kobiece, delikatne i najlepiej satynowe piżamy. Taką też miałam na sobie. Góra była biała, na ramiączkach z dosyć głębokim dekoltem obszytym koronką. Natomiast dół stanowiły mocno wycięte satynowe szorty.

Zawahałam się przez chwilę, jednak stwierdziłam, iż godzina jest tak późna, że nie mogłam po drodze nikogo zastać.

Schodziłam po cichu po schodach. Gdy stanęłam na progu kuchni zamarłam. Przy wyspie kuchennej siedział Logan. Zerkał w ekran laptopa, więc domyśliłam się, że pracuje. Mimo to wypaliłam:

-Co ty tutaj robisz? - odparłam szybko, nie rozmyślając za długo.

W końcu mieszkał tu chwilowo razem z nami. Miał więc prawo robić co chciał.

-Mógłbym zapytać Cię o to samo. - spojrzał mi w oczy. - Nie powinnaś już spać?

-Nie jestem dzieckiem. Mogę siedzieć, do której mi się podoba.

-Zdecydowanie nie wyglądasz na 8 lat. - zlustrował wzrokiem moje ciało.

Co to miało niby znaczyć? - pomyślałam. W co on ze mną gra.

Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć, więc stwierdziłam, że to zignoruje. Ominęłam go i podeszłam do blatu. Chciałam zrobić sobie tosty. Otworzyłam szafkę w poszukiwaniu chleba tostowego. Znalazłam go, ale oczywiście któryś z chłopaków musiał robić je przede mną, ponieważ znajdował się na najwyższej półce.

Och boże, dlaczego nie jesteś po mojej stronie?! - zapytałam się w myślach. Starałam się sięgnąć po chleb. Stanęłam na palcach i wyciągnęłam rękę najwyżej jak umiałam, gdy nagle poczułam za plecami czyjąś obecność. Logan sięgnął po produkt, ale tym samym przywarł klatką piersiową do moich pleców.

Postawił chleb na blacie po mojej prawej stronie, ale się nie odsunął. Nie śmiałam nawet oddychać. Staliśmy tak przez chwilę, aż postanowiłam się odwrócić. Zrobiłam to powoli. Gdy stanęłam już naprzeciwko mężczyzny, poczułam jak szybko bije mi serce. Patrzyłam mu w oczy, a on swoimi przewiercał mnie na wylot.

W pewnym momencie chyba odebrało mi rozum. Stało się to pewnie za sprawą jego nienaturalnie przystojnej twarzy albo tych ciemnych, pięknych oczu. Nie wiedziałam co Logan zamierza zrobić, wyglądało jakby czekał na mój ruch. Niewiele myśląc stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta.

Nigdy czegoś takiego nie czułam. To było złe, ale jednocześnie takie dobre...Nasze języki toczyły ze sobą walkę o dominację, a pocałunek z chwili na chwilę stawał się coraz bardziej agresywny. W pewnym momencie Logan chwycił mnie za biodra i posadził na blacie znajdującym się za mną. Stanął między moimi nogami i przysunął za uda bliżej siebie. Poczułam jego podniecenie na swojej nodze. Matko kochana i wszyscy święci - miejcie mnie w opiece. Wplotłam dłonie w jego włosy i pociągnęłam za końcówki. To sprawiło, że jęknął gardłowo. Co za piękny dźwięk - pomyślałam - lepszy od jakiejkolwiek muzyki. 

Nigdy nie byłam dziewczyną, która chodziła do łóżka z dopiero co poznanym facetem. Dlaczego więc chciałam to zrobić teraz...

-A niby taka grzeczna...- szepnął brunet przenosząc pocałunki na moją szyję. To wywołało we mnie lawinę doznań i jęknęłam w odpowiedzi na jego pieszczoty.

To jakby wyrwało go z transu. Odsunął się ode mnie i starał uspokoić oddech. Nasze klatki piersiowe unosiły się w nienaturalnie szybkim tempie. Nie wiedziałam co takiego się wydarzyło, że oderwał się ode mnie jak poparzony.

-To nigdy więcej nie może się powtórzyć. - powiedział już nie patrząc mi w oczy i tym samym jakby wylał na mnie kubeł zimnej wody.

Przez chwilę jeszcze siedziałam w lekkim szoku, ale zaraz się otrząsnęłam, zeskoczyłam z blatu i bez słowa poszłam szybko do swojego pokoju.

Dotarł do mnie ciężar tego co zrobiłam i zdecydowanie odechciało mi się jeść.


Dziękuję, że dalej ze mną jesteście! Niedługo postaram się dodać kolejne rozdziały. Jestem teraz w trakcie sesji na studiach, więc następne części wpadną najprawdopodobniej w weekend.
Ściskam Was mocno i życzę przyjemnego czytania!! :D

Try to fix meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz