Rozdział 8

533 22 2
                                    




Lucas wrócił z przyjacielem w stanie - łagodnie mówiąc - lekkiej nietrzeźwości. Swoją drogą, kto by się tego spodziewał... W zasadzie i tak cud stanowił fakt, że nie przyprowadzili ze sobą - jak to miał w zwyczaju określać mój brat – zdobyczy. Myślę jednak, że Vince mógł mieć w tym swój spory udział, gdyż nie przepadał za obecnością nieznajomych na swoim terytorium. Stąd też moje zdziwienie, iż bez najmniejszego problemu zaprosił tu Logana. Musiał darzyć go naprawdę dużym zaufaniem.

Jako więc, że Connor z moim bratem niedostatecznie się wybawili, próbowali kontynuować imprezę w domu. Tym oto sposobem siedzieliśmy teraz wszyscy w salonie, jedliśmy pizzę, a mężczyźni popijali jakieś drogie whisky. Ja i Margaret sączyłyśmy wino. Tak, dobrze słyszeliście - piłam ALKOHOL! Nie obyło się oczywiście bez reprymendy od Vincea i krzywych spojrzeń Lucasa, chociaż u tego drugiego rozbiegany wzrok mógł być spowodowany procentami. Upiekło mi się jednak, gdyż nikt nie działał na mojego najstarszego brata tak, jak jego narzeczona. Wystarczyło jedno jej zdanie i Vince odpuścił. No ale nie bądźby niepoważni, miałam już 18 lat i nie robiłam niczego nielegalnego.

-Mówię Wam, już prawie była moja. - chwalił się Lucas. - Ale może się przestraszyła, zauważyła mój wzrost i pomyślała, że na dole też taki jestem.

-Faktycznie masz wielkie stopy stary, powiedziałbym, że rozmiar – kajak. - Odparł ironicznie Connor. Po alkoholu robił się naprawdę zabawny.

-Gościu, wiem, że boisz się mówić głośno o moim fiucie, ale zapewniam, że jeszcze nikomu nie zrobił krzywdy. 

Widziałam, że Vincea bawił stan chłopaków. Sam też był już lekko wcięty. 

-Zapewniam, że zazwyczaj moje rodzeństwo posiada więcej ogłady. - skierował słowa do Logana.

Lucas i Connor poznali się z Loganem po powrocie z prawie całodniowych wojaży. Od razu zapałali do niego sympatią. Stwierdzili, że cytuję: "jebany jest wielki" i zaczęli porównywać swoje bicepsy w obwodzie. Logana widocznie bawiła zaistniała sytuacja, więc im na to pozwalał.

-Nie masz się czym martwić. Wolę już rozmawiać o fiucie Twojego brata niż siedzieć nad papierami. O dziwo jest to miła odskocznia. - Uśmiechnął się i uniósł do ust szklankę z ciemnym płynem.

Widać było, że facet jest przepracowany. Po rozpakowaniu się w swoim pokoju zszedł do nas na dół przebrany w czarny t-shirt i tego samego koloru spodnie. Zastanawiałam się, czy posiada w swojej szafie ubrania w innym kolorze.

Dopiero teraz mogłam dostrzec tatuaże na jego rękach - wychodziły spod rękawków koszulki, a kończyły się przed nadgarstkami. Nigdy nie fascynowało mnie ciało pokryte czarnym tuszem, a jednak nie potrafiłam odwrócić wzroku. Oczywiście przyglądałam się mu będąc pewną, że tego nie widzi. On natomiast nie poświęcił mi choćby chwili uwagi, odkąd znaleźliśmy się wszyscy w salonie. Nie potrafiłam tego wyjaśnić, ale czułam się dziwnie przygnębiona z tego powodu.

-Amy, zagraj coś dla nas. Prosiiiiimy. - zwróciła się do mnie Margaret i zrobiła przy tym błagający wzrok.

Moją drugą pasją, zaraz po czytaniu było granie na pianinie. Chłopcy sprezentowali mi takowe na moje 15 urodziny. Od tamtego czasu stoi ono w sercu naszego domku letniskowego – w salonie. 

-Sama nie wiem...- odparłam z nutą stresu w głosie. - Dawno tego nie robiłam.

-Dawaj młoda. - dodał Lucas.

Wzmianka o pianinie sprawiła, że brunet zwrócił na mnie uwagę po raz pierwszy tego wieczoru. Może to sprawiło, że zdecydowałam się zagrać... A może była to zasługa wypitego wina.

-Ale tylko jeden utwór. - Oznajmiłam i skierowałam się w stronę instrumentu.

Zajęłam miejsce przed pianinem i wzięłam trzy głębokie oddechy. W tym momencie naprawdę cieszyłam się, że w moim organizmie znajdowały się procenty. Nie zostawiając za wiele miejsca na myśli pełne wątpliwości zaczęłam grać jeden z moich ukochanych utworów - Young and beautiful Lany Del Rey. Pałałam ogromnym sentymentem do tej piosenki w wersji piano. 

Wykonując jakikolwiek utwór znajdowałam się w transie. Miałam swój własny świat, w którym czułam się bezpiecznie i błogo. Oprócz wygrywania melodii zazwyczaj śpiewałam. Tym razem nie było inaczej. Czułam, iż nie oddam się w stu procentach chwili, jeśli nie wydobędzie się ze mnie upragniony dźwięk. 

Grałam i śpiewałam jakby od tego zależało moje życie. Oddawałam się bez reszty instrumentowi przede mną.

Gdy skończyłam, czułam jakbym musiała otrząsnąć się z transu, w którym aktualnie się znajdowałam.

Po wybrzmieniu ostatnich dźwięków nastała cisza. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale wszyscy jedynie się we mnie wpatrywali. Milczenie przerwała Margaret, która zaczęła bić brawo. Zaraz po niej dołączył Connor i moi bracia. Spojrzałam ukradkiem w stronę bruneta, ale ten jedynie się we mnie wpatrywał. Czułam jakby przewiercał mnie na wylot swoim przenikliwym wzrokiem. 

-Boże Am, to było coś! Aż brak mi słów, byłaś genialna! - powiedziała stanowczo narzeczona brata. 

-Dziękuję. - odparłam nieśmiało i spuściłam wzrok. Nie potrafiłam przyjmować komplementów. Powiedziałabym nawet, że mnie one peszyły.

Czułam satysfakcję po wykonanym utworze, jednak najbardziej zadowalający był dla mnie fakt, iż zyskałam uwagę Logana. Nie jestem w stanie wytłumaczyć, dlaczego tak mi na tym zależało, jednak jednego jestem pewna – nie byłam w stanie znieść jego ignorancji.

Try to fix meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz