Po tym jak Ari poszła się wytrzeć, ja zajęłam się dzieckiem. Umyłam je, a w plecaku Ari znalazłam ubrania dziecięce i pieluchy. Przewinęłam go i po chwili wróciła matka. Ale zanim wyszłyśmy, zawahała się na moment.
-Jak myślisz.- Próbowała mi tłumaczyć.- Co sobie wszyscy pomyślą jak zobaczą 14-latkę z dzieckiem?
-Najwyżej powiesz, że to twoja siostra.
-Skąd wiesz, że to laska?
-No dobra...lub powiesz, że brat.
-Tak lepiej.
Szczerze, to sama trochę się bałam przed wyjściem z kibla, ale jakoś się przełamałyśmy i wyszłyśmy. Przybyło parę gości, ale Ari nie wyglądała jakby zobaczyła swoich rodziców. Na razie zostałyśmy przy jednym z filarów. Jedyne czego się wtedy obawiałam, to to,że dziecko zacznie ryczeć. No i koniec dla mnie i Ariany. Stałyśmy tam jak dwaj debile, nic nie mówiąc. W końcu się tym zmęczyłam.
-Dobra, już chyba starczy!- Powiedziałam oddając bobasa Matce.
-Starczy czego?-Zapytała cicho.
-Tego stania jak dwa ciołki! Ja wiem, że dziecko dzieckiem, ale no jesteśmy na imprezie! I to nie byle jakiej! Bezsensu trochę tak przesiedzieć do 6 nad ranem!
-To trwa do 6?
-Nie wiem. Chyba tak.
-No to co proponujesz?
-Ja mam plan, aby przejść się z dzidzią koło ludzi i zobaczyć czy zareagują. Jeśli nie - bawimy się, jeśli tak - wiejemy do miasta.
-Uff...-Odetchnęła.- Już myślałam, że powiesz ,,Wiejemy do lasu".
-E tam...mieszkają niedaleko jelonki, dogadałybyśmy się.
-W najgorszym wypadku zostałybyśmy pokojówkami Göringa.
-Weź nawet mi nie mów...-Oparłam się o filar.
-Cheang!-Nagle podbiegła do nas Gudrun.-Ty...Zaraz, zaraz czy to DZIECKO?-Zapytała trochę za głośno.
-Nie będę kłamać.-Ari wzięła to na siebie.-Tak to moje dziecko.
-Skąd ją wzięłaś?-Pytała dalej.
-Urodziłam przed chwilą.
-Czyli teraz jest dwójka bobasów?
-No tak...JAK TO DWÓJKA???-Wykrzyknęłam nagle.
-Ten dzidziuś i Edda.
-Jaka Edda?- Pytałam dalej.
-Córka Göringa. Tam na górze sobie śpi.-Wyjaśniła Gudrun.
-Musi mieć naprawdę mocny sen.- Ari wyglądała już na znudzoną.- Na dole zabawa pełną parą, a ta leży.
Gudrun raczej też się znudziła, bo poszła na drugi koniec rezydencji, do rodziców. Wkrótce i Ariana gdzieś poszła. Wróciła z dwoma kieliszkami szampana, a jej twarz była już dość zdenerwowana. Jak zapytałam co się stało to ona ucięła krótko:
-Göring gadał z moimi rodzicami. Niestety widzieli też dziecko. Chyba muszę iść.
-Przepraszam...
-Nie, no co ty...to nie twoja wina. Ale jakbyś chciała się spotkać...- Zbliżyła się nieco.- Znasz Sosnowitza? Micheala Sosnowitza? Taki milioner. Mieszkam na tej samej dzielnicy co on. Koło niego.- Podała mi kieliszek i odeszła szybko.
Trochę dziwnie się czułam. Jakbym była wystawiona. Nawet nie popatrzyłam za nią przez okno. Po prostu schowałam się bardziej i wzięłam łyk szampana. Nie czułam alkoholu. Skąd znam taki smak? Kiedyś Mai dała mi do spróbowania. Wtedy sobie o nich przypomniałam i popatrzyłam na nie. Lee widocznie się upiła i znalazła sobie podobne towarzystwo. Ale Mai chyba już wyszła. Może miała dość bandy bogatych pijaków? Albo sama była już pijana i cudem wyszła? To pierwsze wydawało się bardziej prawdopodobne.
CZYTASZ
Nietypowa SS-manka
Historical FictionCheang Gunshu, Koreanka przeprowadza się do Niemiec rok przed 2 wojną światową pod przybranym imieniem i nazwiskiem- Piper Himmelreich. W tym czasie całkiem przypadkowo pomaga SS i staje się ich małym szpiegiem. Nie ma lekko w domu z powodu swojej...