13.Przyjęcie w Carinhallu. Cz-2

31 1 0
                                    

Po tym jak Ari poszła się wytrzeć, ja zajęłam się dzieckiem. Umyłam je, a w plecaku Ari znalazłam ubrania dziecięce i pieluchy. Przewinęłam go i po chwili wróciła matka. Ale zanim wyszłyśmy, zawahała się na moment.

-Jak myślisz.- Próbowała mi tłumaczyć.- Co sobie wszyscy pomyślą jak zobaczą 14-latkę z dzieckiem?

-Najwyżej powiesz, że to twoja siostra.

-Skąd wiesz, że to laska?

-No dobra...lub powiesz, że brat.

-Tak lepiej.

Szczerze, to sama trochę się bałam przed wyjściem z kibla, ale jakoś się przełamałyśmy i wyszłyśmy. Przybyło parę gości, ale Ari nie wyglądała jakby zobaczyła swoich rodziców. Na razie zostałyśmy przy jednym z filarów. Jedyne czego się wtedy obawiałam, to to,że dziecko zacznie ryczeć. No i koniec dla mnie i Ariany. Stałyśmy tam jak dwaj debile, nic nie mówiąc. W końcu się tym zmęczyłam.

-Dobra, już chyba starczy!- Powiedziałam oddając bobasa Matce.

-Starczy czego?-Zapytała cicho.

-Tego stania jak dwa ciołki! Ja wiem, że dziecko dzieckiem, ale no jesteśmy na imprezie! I to nie byle jakiej! Bezsensu trochę tak przesiedzieć do 6 nad ranem!

-To trwa do 6?

-Nie wiem. Chyba tak.

-No to co proponujesz?

-Ja mam plan, aby przejść się z dzidzią koło ludzi i zobaczyć czy zareagują. Jeśli nie - bawimy się, jeśli tak - wiejemy do miasta.

-Uff...-Odetchnęła.- Już myślałam, że powiesz ,,Wiejemy do lasu".

-E tam...mieszkają niedaleko jelonki, dogadałybyśmy się.

-W najgorszym wypadku zostałybyśmy pokojówkami Göringa.

-Weź nawet mi nie mów...-Oparłam się o filar.

-Cheang!-Nagle podbiegła do nas Gudrun.-Ty...Zaraz, zaraz czy to DZIECKO?-Zapytała trochę za głośno.

-Nie będę kłamać.-Ari wzięła to na siebie.-Tak to moje dziecko.

-Skąd ją wzięłaś?-Pytała dalej.

-Urodziłam przed chwilą.

-Czyli teraz jest dwójka bobasów?

-No tak...JAK TO DWÓJKA???-Wykrzyknęłam nagle.

-Ten dzidziuś i Edda.

-Jaka Edda?- Pytałam dalej.

-Córka Göringa. Tam na górze sobie śpi.-Wyjaśniła Gudrun.

-Musi mieć naprawdę mocny sen.- Ari wyglądała już na znudzoną.- Na dole zabawa pełną parą, a ta leży.

Gudrun raczej też się znudziła, bo poszła na drugi koniec rezydencji, do rodziców. Wkrótce i Ariana gdzieś poszła. Wróciła z dwoma kieliszkami szampana, a jej twarz była już dość zdenerwowana. Jak zapytałam co się stało to ona ucięła krótko:

-Göring gadał z moimi rodzicami. Niestety widzieli też dziecko. Chyba muszę iść.

-Przepraszam...

-Nie, no co ty...to nie twoja wina. Ale jakbyś chciała się spotkać...- Zbliżyła się nieco.- Znasz Sosnowitza? Micheala Sosnowitza? Taki milioner. Mieszkam na tej samej dzielnicy co on. Koło niego.- Podała mi kieliszek i odeszła szybko.

Trochę dziwnie się czułam. Jakbym była wystawiona. Nawet nie popatrzyłam za nią przez okno. Po prostu schowałam się bardziej i wzięłam łyk szampana. Nie czułam alkoholu. Skąd znam taki smak? Kiedyś Mai dała mi do spróbowania. Wtedy sobie o nich przypomniałam i popatrzyłam na nie. Lee widocznie się upiła i znalazła sobie podobne towarzystwo. Ale Mai chyba już wyszła. Może miała dość bandy bogatych pijaków? Albo sama była już pijana i cudem wyszła? To pierwsze wydawało się bardziej prawdopodobne.

Nietypowa SS-mankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz