20. Urodziny Gudrun

24 2 0
                                    

Dwa dni po rozmowie z Himmlerem, stałam pod ścianą jakiegoś budynku, niedaleko naszego boiska. Tak, już było nasze. Stałam i paliłam...papierosa. Jak? Normalnie, wczoraj poszłam i kupiłam...I nikt się o nic nie pytał. Ale wtedy nie miałam munduru. Tłumaczyłam sobie, że mogłam kupić, bo wyglądałam jak dorosła przy moim wzroście i to wcale nie miało związku z ostatnimi wydarzeniami...Jednak nie paliłam prawdziwego. Wydłubałam cały tytoń, przeczyściłam i wepchałam tam płatki róż. Nie wiedziałam czy to dalej szkodliwe, i szczerze miałam to w dupie. Po prostu sobie paliłam i wdychałam biały dym. W sumie to nawet było całkiem przyjemne. Nie wiedziałam czemu Fuhrer tak bardzo tego nienawidził. Może takie właśnie, bez tytoniu przypadłyby mu do gustu? Kto wie?

-,,Może to kiedyś zaproponuje."-Pomyślałam.-,,Ale nie teraz. Teraz jestem jeszcze nieważnym sierżantem. Muszę zaistnieć. Muszę zrobić coś takiego jak Heydrich w 34'. I to nie na parę godzin, ale na kilka dni. Tak, i żeby wiedzieli o tym może nawet poza Europą."-Z coraz większym uśmiechem paliłam. I może bym to robiła dalej, gdyby nie jakiś hałas.

Wyszłam nieco na ulicę i zobaczyłam moich dwóch przybranych braci. Klaus leciał w kierunku boiska jak opętany, za nim sapał Heider. Szybko zgasiłam papierosa na ścianie i w mgnieniu oka, złapałam Klausa za kołnierz i odwróciłam w moją stronę. Popatrzył na mnie z zakłopotanym szokiem, głupio się uśmiechnął i wymamrotał:

-Eeee...Dzień dobry siostro!-Miał taką minę jakbym go złapała na ukrywaniu bomby.

-Ty mi tu nie mów ,,Dzień dobry" tylko Sieg Heil, i gadaj co tak pędzisz.

-Ermm...my...znaczy nie my...ee...Gudrun...-Jeszcze sekunda i go puszczę na jezdnię.

-No o co chodzi do Spalonego Reichstagu!

-Gudrun ma za tydzień urodziny i nie wiemy co jej dać.- Wyłonił się Heider, ratując brata z opresji.

-Serio? To?- Patrzę na Klausa.- Czyli ta kluseczka będzie za ciebie gadała, a ty co? Sam nie umiesz?- Puszczam go na ziemię.- To po to pędzicie na boisko? Przecież tam nikogo nie ma.

-Jest ktoś...-Mówi Heider z ogromnym rumieńcem. Wygląda przeuroczo.-Taki jeden pan co pali. On tam chciał do ciebie kiedyś zagadać, ale po maskarze w MI6, żalił się, że wolisz Himmlera...-Mówi niepewnie.

-Czy ten pan jest przystojny i ma na imię Walter? A na nazwisko Schellenberg?- Pytam, ale nie mogę powstrzymać śmiechu.

-Ty, Klusko nie udawaj niewiniątka, sam się też mu żaliłeś, że Cheang jest jak anioł, i że teraz nie możecie być razem, bo jesteście rodzeństwem.

-CO.-Mam oczy wielkie jak pomarańcze.

-Nie jestem sam!!!- Woła wesoło ktoś. To Walter. Podchodzi do nas z żałosnym uśmieszkiem.

-Och Walter...-Idę do niego.-Pan miał podsłuch w biurze i tam było nagrane jak rozmawiasz o mnie z Naujocksem.

-Cholerny wywiad...-Zaklął z zakłopotaniem.- Uniemożliwia dosłownie wszystko. Nawet zarywanie do kogoś!

-Ale co zrobisz? No, nic nie zrobisz.- Mruknęłam i zwróciłam się do Klausa.-To co chcecie jej dać?

-Nie wiemy. Ona jest taka tajemnicza. Poza tym miała ostatnio zły humor, to baliśmy się zapytać.

-A co ona lubi?

-Co...lubi?- Wygląda na to, że dopiero teraz Klaus o tym pomyślał.-Ummm....

-Wiemy, że lubi swojego Ojca.-Uzupełnił Heider.

-Lubi Ojca? I tyle?-Ja rozumiem, że byli młodsi, ale bez przesady.

-No...mówiła tylko, że jej tata ma bardzo ładny mundur...-Powiedział Heider z niepewną miną.

Nietypowa SS-mankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz