11. Tajemnica Himmlera

38 3 0
                                    

Na placu stałyśmy i zastanawiałyśmy się obie, co robić dalej. Nie chciałyśmy dalej wędrować po Berlinie bez wyraźnego celu, a siedzenie w jednym miejscu było równie nudne. Po burzy mózgów, którą trzeba było przeprowadzić ,jednak pod jakimś budynkiem Gudrun zdradziła:

-Mama mówiła, że tata jedzie do Quedlinburga , bo ma jakąś sprawę do załatwienia. A co gdybyśmy...Odwiedziły go?

-Serio? To jest marzenie ściętej głowy. Tam podróż zajmie nam za długo i przecież nie mamy tyle czasu. A jak twój tata nas zobaczy to co mu powiesz? Bo ja się odzywać,nie będę...głównie ze strachu.-Mruknęłam.

-Mamy czas! Moja mama wraca dopiero jutro! Pojedziemy pociągiem, co ty na to?

-No dobra...-Niechętnie się zgodziłam.

Już pół godziny później byłyśmy na stacji, czekając na pociąg. Zobaczyłyśmy, że będziemy tam pod wieczór. Miałam nadzieję, że nie przyjedziemy za wcześnie albo za późno, bo nic by było z zabawy. W końcu przyjechał i wsiadłyśmy do środka. Podczas podróży głównie milczałyśmy czekając zniecierpliwione na koniec podróży. No i się doczekałyśmy! Jak tylko pociąg się zatrzymał, wyskoczyłyśmy z niego jak poparzone. Kiedy już nam adrenalina minęła zapytałam gdzie Heinrich ma tą ,,sprawę do załatwienia". Ku mojemu rozczarowaniu powiedziała, że nie wie do końca gdzie.

-Jak można nie wiedzieć gdzie jest własny Ojciec?- Pytałam z niedowierzaniem. Nie byłam na nią zła, przecież to nie była jej wina i miała prawo nie wiedzieć. Po prostu mój głos tak brzmiał.

-No...wiesz co? Po prostu się przejdźmy. Dobrze nam to zrobi. Chyba.

Niezbyt miałam ochotę na spacer, ale co miałam zrobić? Szłyśmy sobie więc tak poboczem drogi. Samochodów było mało no, ale była też prawie noc. Minęło kilkanaście minut kiedy nagle, Gudrun wciągnęła mnie w jakieś krzaki i szepnęła:

-Widzisz ten samochód? To mojego taty!- Wskazała głową na czarny mercedes, zmierzający w stronę jakiegoś kościoła.

Najciszej jak umiałyśmy, podążałyśmy za autem. Aż się zatrzymał. Już z daleka zobaczyłam, że tam był Himmler. Ale coś jeszcze ubierał, więc miałyśmy trochę czasu. Było wokół budynku byli strażnicy i ledwo co udało nam się prześlizgnąć koło nich. Weszłyśmy tylnym wejściem przed Himmlerem. Ukryłyśmy się za jakąś drewnianą ścianą i czekałyśmy na niego. Zszedł po schodach, trzymając w ręku świecę. Przyklęknął na jedno kolano i czekał. Dziwnie się czułam, patrząc na niego w takim stanie. Gudrun patrzyła na niego jak na wariatę, ale wiedziałam, że coś się zaraz wydarzy. Po chwili Himmler powiedział:

-Królu Heinrichu, ja, twój wierny rycerz, przybyłem do ciebie. Przybyłem, aby wysłuchać twojego głosu. Mów do mnie!

- D-do k-k-kogo on mów-wi?-Wyjąkała moja znajoma. Wiedziałam, że jest przerażona. Była jeszcze bardziej, bo zza pleców Heinricha usłyszałyśmy głos:

-Słyszę cię, gdyż po tysiącu lat odrodziłem się w tobie, Heinrichu. Ta esesmanka Cheang...Piper...Ona Ci uratuje życie. Nawet nie będziesz o tym wiedzieć. Nie można jej zignorować. Jest niezwykła. Nietypowa. Ma talent do niecodziennej rzeczy...to cię właśnie ocali. Pamiętaj o niej...zasługuje na więcej. Pamiętaj!

-Królu, czy to jest możliwe aby tak młoda dziewczyna, mogłaby mnie uratować? I do jakiej rzeczy ma talent?- Zapytał Himmler.

-Teraz nie mogę Ci powiedzieć. Sam się dowiesz w odpowiednim czasie, Heinrichu....

Dalej nic nie słyszałyśmy. Himmler chyba uznał,że rozmowa dobiegła końca, bo wstał z podłogi i skierował się do schodów. Gudrun była w ogromnym szoku. Ledwo mogłam ją stamtąd wyprowadzić. Jak byłyśmy w bezpiecznej odległości od kościoła zapytała:

-Więc...TY MASZ NA IMIĘ CHEANG???

-Tak, mam tak na imię. Musiałam je zmienić. Ale to i tak niewiele daje. A SS ma moje dokumenty, więc wiedzą jak mam na imię.

-A jak myślisz? Tatuś zwariował?

-Jeśli zwariował, to my też. Przecież słyszałaś co...no to coś tam mówiło do Himmlera.

-Raczej nie coś, tylko ktoś.- Mruknęła odchodząc w stronę stacji.- Ale ciekawa jestem jak to zrobisz.

Nietypowa SS-mankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz