14. Wyznanie i Sekret

29 2 0
                                    

-,,Ciekawe jak Heini zareagowałby na taką lalkę?"- Myślałam spoglądając na laleczkę Himmlera podczas malowania.

Dokładniej, to dzisiaj dostałam od Mai kosmetyki, które właściwie były jej, ale tak dużo się już nie malowała. Zaczęłam skromnie: Trochę pudru, leciutko korektor, ledwo widoczne cienie do oczu i delikatna szminka. Wyglądałam niemal tak samo bez makijażu, bo nie wiem czemu, ale miałam dziwną cerę. Blada, bez niemal żadnych pryszczy, piegów i tym podobnych. Perfekcyjnie gładka. Niezwykle symetryczna. Jednak trochę mnie to przerażało. Ale skoro nikt nie uważał tego za dziwne, to ja też nie powinnam, nie? Kiedy patrzyłam na siebie w lustrze, odruchowo spojrzałam na zegarek. Za drugim razem, zerwałam się z krzesła i spojrzałam po raz drugi.

Godzina 12:56.

-No świetnie.-Powiedziałam sama do siebie.

-Złapałam torbę, narzuciłam płaszczyk i wybiegłam z domu. Aż Mai się za mną odwróciła, ale nie zdążyła nic powiedzieć. Byłam bardzo szybka. W domu często jak, musiałam uciekać przed Mamą, bo np. Zapomniałam pościelić łóżko, to ona już brała młotek kuchenny i mnie goniła, uciekałam bardzo daleko. A warto dodać, że żyłam na prawie kompletnym zadupiu. Do najbliższego miasta mieliśmy może ze 2-3 km. Biegłam jak opętana do siedziby SS. Wywróciłam się co najmniej 15 razy. Mało mi cztery litery nie odpadły. Jak dotarłam na miejsce, chwilę jeszcze sapałam pod drzwiami. Jak tylko weszłam, był tam Schellenberg i Naujocks.

-Heil Hitler!- Zasalutowałam.-Nie spóźniłam się?

-Skąd, jesteś idealnie na czas.- Powiedział Walter i na jego twarzy zobaczyłam rumieńce.

-Aha. Więc to jest ta twoja: ,,Piękna SS-manka"?- Naujocks zachichotał.- No nie wiedziałem, że przyjmujemy 14- latki.

-Pierwsza sprawa: Ma dwanaście. Druga: Nikt Cię nie pytał o zdanie.- Syknął Schellenberg.- No dobrze...Wezwałem was tu, ponieważ mamy bardzo ważną sprawę. Ostatnio niedaleko siedziby Gestapo, zaczęło dochodzić do pewnych morderstw.

-To nic nadzwyczajnego.-Mruknął Naujocks, wyjmując papierosa.

-Tak by było, gdyby nie to, że działy się tuż za Himmlerem! I to dosłownie! W te same dni, w które Reichsfuhrer szedł sam do pracy, znajdywano zwłoki. W dokładnie tym samym miejscu. I co najdziwniejsze, zawsze były ubrane w płaszcze czy inne angielskie mundury.- Walter wyjął kilka fotografii, na których były martwe ciała. Oczywiście je rozpoznałam. Przecież sama ich zabiłam.

-To na pewno nie byli zamachowcy?- Mruknęłam nagle.

-Słucham?- Naujocks wyjął papierosa ze swojej  brzydkiej mordy.

-To dla mnie wygląda jak próby zamachu. Niby z jakiego powodu ktoś miałby zabijać tylu Anglików, jakby nie byli zagrożeniem? Poza tym...gdyby zabiła by ich zwykła osoba, to na pewno by ukryła ciała i nie zostawiała na widoku.- Wyjaśniłam ze stoickim spokojem, chociaż w duszy, zbierało mi się na łzy.

-Czyli uważasz, że próbowali zabić Himmlera i zostali powstrzymani przez, najprawdopodobniej SS-mana?-Podsumował Schellenberg.

-Tak...Wiem jak to brzmi, ale-

-Haha! To żeś wymyśliła!- Naujocks wybuchnął śmiechem.- Cała masa Angielskich agentów zabita przez jedną osobę? Litości!!

-Ty zaraz będziesz prosić o litość jak nie przestaniesz!- Warknął Walter.- Może brzmi to absurdalnie, ale to jest w tej chwili najlepsze, powtarzam: NAJLEPSZE wyjaśnienie tych morderstw.

Ten idiota zamilkł tak szybko, że aż miałam ochotę się z niego śmiać.

Poza tym...-Walter momentalnie się uspokoił.- Jeszcze jedna osoba do nas przyjdzie. I miała dokładnie takie samo wyjaśnienie tej sprawy.- Spojrzał na mnie z lekką aprobatą.

-Kto taki?- Naujocks ponownie wyciągnął papierosa.

-A od kogo dostajesz ochrzan co chwilę? Heydrich! Sam Reinhard Heydrich! On też to zauważył i nakłonił Himmlera do zmiany ulicy. Jeśli on się angażuje, to sprawa jest naprawdę poważna.

-Aaa, kiedy on przy-przyjdzie?- Wyjąkałam. Już po tej rozmowie w Carinhallu, zaczynałam rozumieć, co Schellenberg miał na myśli mówiąc, że jestem podobna do Heydricha. A w związku z pracą mamy, wszystko stawało się jaśniejsze.

-Powinien za kilka minut. Już nas uprzedził, że się spóźni. Chciałabyś go poznać?-Walter lekko się uśmiechnął.

-Możliwe. Ale się trochę boję.

-Kobieto przestań...-Naujocks zaciągnął się dymem.- Przecież to ogromny dziwkarz. On dla dziewczyn zawsze miał litość. A dla ciebie to chyba nawet taryfę ulgową.

-Wiesz...jak chcesz to możesz iść. I tak będziemy rozmawiać o tych morderstwach, a to nie jest odpowiednie dla dziewczynek. Chociaż taka spokojna byłaś. Zaraz...-Schellenberg nagle wstał i podszedł do okna.- Już jest. Naujocks, za mną!

Oboje wyszli i zostałam sama. Już miałam wstać i znaleść jakieś inne wyjście, kiedy coś zauważyłam pod moim krzesłem. To było coś dużego z kablem i mikrofonem. Rozpoznałam co to. To był megafon. Szybko go wzięłam i wsunęłam do torby. Zmieścił się idealnie. Otworzyłam drzwi i wyszłam.

W domu, wyjęłam ten cały podsłuch i odsłuchałam wszystkie nagrania. Usunęłam co mogłam, aż usłyszałam jedną rozmowę Waltera z Naujocksem. Była ze wczoraj i ewidentnie dotyczyła mnie.
—-
*Zdania Schellenberga to kursywa a Naujocksa normalne.
—-
-Nie mogę po prostu przestać o niej myśleć

-Panie Schellenberg, jest pan po prostu niepoważny!

-Ale wszystko w Niej jest idealne; te jej brązowe włosy, jej zielono- błękitne oczy, jej doskonała figura...

-Przecież pan jest i za stary aby być jej kochankiem i nawet za młody by być jej ojcem!

-Co mogę poradzić, że Cheang jest taka idealna...

-To Azjatka!

-Jeszcze kilka miesięcy i się dowie kim jest jej ojciec. Heydrich będzie przeszczęśliwy...

-On na pewno panu nie pozwoli, być z nią.

-Dlatego teraz muszę jej powiedzieć. Powiedzieć, że...że....

-...Ją kochasz...

-Dokładnie!

-Panu zdradzanie żony z baronową nie wystarcza??
—————

Nie mogłam dalej słuchać. Już wszystko było jasne. Poczułam i zakłopotanie i strach. Zamknęłam oczy, aby to wszystko sobie rozpracować. Kiedy je otworzyłam, po policzkach spływały mi łzy. Ale strach szybko zamienił się w złość i konspirację. Poszłam do pokoju Lee. Tam w jednej z szuflad mama włożyła jej jedno zdjęcie. Wyciągnęłam je. Kiedy tylko na nie spojrzałam, moje obawy, potwierdziły się.

Na nim, w zapewne jakimś klubie, siedziała moja Mama. Koło niej...Heydrich. To jeszcze by nic nie znaczyło, gdyby nie data w jednym z rogów. ,,7 stycznia 1926". Dziewięć miesięcy przed moimi narodzinami. Zdjęcie upuściłam i zamknęłam się w pokoju. Byłam wściekła na Mamę i na Lee. Przecież, jeśli one o tym wiedziały, to czemu nie mogły mi tego powiedzieć?

W tej chwili najchętniej to bym, po prostu uciekła z domu. I poszłabym do kogoś. Kogoś...do ,którego bym mogła się wypłakać.

Kogoś kto by wiedział co czuję.

Kogoś kto by mnie pocieszył.

Kogoś kto by mnie polubił i nie zdradzał mnie jak rodzina.

Kogoś...

Ale nie...przecież oczywiście zawsze muszę być zdana, ku**a na siebie...!

Nietypowa SS-mankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz