9.Rozdział bez nazwy

38 3 0
                                    

Dźwięk zamykanych na zamek drzwi wejściowych niemal natychmiast mnie zbudził. Ziewnęłam i widząc, że mam na sobie marynarkę ze wczoraj przypomniałam sobie wszystko. Byłam w Monachium. Lee mnie walnęła. Himmler, Schellenberg i Gugrun to widzieli.

-No zajebiście, akurat wtedy musiała to zrobić.- powiedziałam sama do siebie.

Przebrałam się i usiadłam na łóżku z pytaniem co robić. Na pewno nie pójdę do SS. Co sobie Schellenberg pomyślał? A jak mnie zapyta o wczoraj? Co mam mu powiedzieć? Że moja siostra jest jakaś walnięta i bije mnie bo jestem SS-manką? Gdyby jeszcze tylko kilka osób to zobaczyło...ale nie. Musiała to zrobić przy wszystkich. Przy nim. Przy Himmlerze.

Nie miałam pomysłu co dalej robić. Chciałam tylko pozbyć się tego uczucia nienawiści do Lee. Wzięłam kartkę, długopis i zaczęłam pisać jak bardzo jej nienawidzę. Skończyłam w połowie strony. Czułam się nieco lepiej. Ale tylko trochę. Popatrzyłam przez okno na mieszkanie Charlie. Bawiła się z kitkiem. Cieszyłam się, że mnie wtedy nie widziała.

Wtedy poczułam też dziwny ból na dłoni. Zobaczyłam na nią i się przeraziłam. Prawie do krwi wyryłam sobie na ręce napisy o tym, że nie cierpię Lee. Po koreańsku. Pokrywały prawie całą skórę na dłoni. Przemyłam ją zimną wodą i założyłam rękawiczki. Nie chciałam aby ktoś je zobaczył. Nudząc się, poszłam do pokoju Akane. Tam pewnie będzie miała coś fajnego.

No nic tam jednak nie było. A zdjęcie, które wczoraj pocięłam stało nietknięte. Za to na łóżku było pudło z jakimiś materiałami i napisem ,,Do wyrzucenia". Przejrzałam je i zabrałam do siebie. Pomyślałam, że może coś uszyję. Tylko no właśnie, co? Znowu w mojej głowie powróciło wspomnienie ze wczoraj. Czułam, że moje ręce same coś szyją, ale jednak nie chciałam tego sprawdzać. W pewnej chwili obróciłam głowę i spojrzałam na to zdjęcie z pokoju mojej siostry. Patrzyłam tam przez chwilę, kiedy poczułam, że moje dłonie skończyły szyć.

Zobaczyłam co uszyłam: jakieś trzy laleczki do złudzenia przypominające Himmlera, Schellenberga i Gudrun. Były...w sumie sama nawet nie wiem jakie do końca były. Ale tak dziwnie ich przypominały. A Himmlerowi nawet okulary z foli aluminiowej zrobiłam. Bez nich wyglądał po prostu dziwnie. Gudrun mówiła, że często jej taty bez binokli nie dało się rozpoznać. Przez chwilę się nimi bawiłam, aż zadzwonił telefon. Kto może do mnie dzwonić?- myślałam podchodząc tam.

-Halo?- powiedziałam do słuchawki. Przez chwilę nikt się odezwał. - Halo?- powtórzyłam.

-To ja. Schellenberg.- Odezwał się. - Wszystko...z tobą w porządku?

-T-tak...-Przełknęłam ślinę w kłamstwie.- Dlaczego pan pyta?

-Żal mi było ciebie. Nie wierzę, że ta dziewczyna tak cię pobiła.

-To nie była jakaś dziewczyna. To była moja siostra.

-Siostra? Przecież ona nawet nie zasługuje na bycie siostrą! Zawsze tak robiła?

-No nie. Ale jej się chyba nie podoba, że pracuję z wami.

-A wręcz jesteś już esesmanką. Przepraszam muszę kończyć.

-Do widzenia.- rozłączyłam się.

Nie wiem czemu, ale wtedy też poczułam ogromną ulgę. Nawet nie wiedziałam czemu. Może dlatego, że mi współczuł? Jednak te słowa, że Lee nie zasługuje na bycie moją siostrą...były prawdą. Prawdą i tylko prawdą. Przynajmniej tak myślałam. Oby miał rację.

Nietypowa SS-mankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz