24. Czyżby jednak?

28 2 0
                                    

Był wieczór, kiedy podjęłam ostateczną decyzję. Tego dnia, miało być wygłoszone przemówienie przez Hitlera i na chwilę przez jego pracowników. Wiecie, Goebbels, Göring, Himmler...
Miałam sobie za złe, że to zrobię na oczach mojego słodkiego Heinisia. Ale po prostu w centrum były najwyższe budynki.

Szłam po drabinie przeciwpożarowej na dach, kiedy usłyszałam głos mojego ukochanego. Motywował Berlińczyków, ale oni się go bali. To nie fair, robi znacznie więcej niż ten gruby narkoman i jaszczur z kaszojadami, a oni go szanują ze strachu. Ja też się go bałam, ale po tej rozmowie w lesie, zaczęłam rozumieć, że on taki nie jest. Jest miły. Bardzo miły! Ale po prostu tego nie okazuje za często. A mogło to tyle zmienić. Miałam w planach nawet, sprawienie, że ludzie go zaczną szanować. Teraz było już za późno.

Ile rzeczy przepadnie wraz z moją śmiercią.

Stajnia Michała...
Tam poznałam Gudrun, która sprawiła, że pokochałam Heinricha.

Carinhall...
Gdzie poznałam Ari i pomogłam jej z dzieckiem.

Siedziba MI6...
Moja pierwsza masakra.

Boisko...
Tam powstały takie fajne pomysły...

Siedziba SS...
Poznałam Waltera, który zaprowadził mnie w świat intryg, wywiadów oraz pomógł mi poznać Reinharda.

Kiedy przypominam sobie te chwile, łzy zaczynają mi lecieć. To jedyna droga. Moja śmierć. Jest ciemno, więc raczej nikt nie zobaczy moich zwłok. Może to i lepiej. Chciałam też zostawić im list. Wytłumaczyć wszystko. Tylko jak to zmieścić na jednej kartce, powód dla, którego skaczę?

Nie myślę już o tym. Jestem na dachu. Siadam na krawędzi i obserwuję, co się dzieje na dole. Puszczają jakieś niemieckie piosenki marszowe. Wszyscy wiwatują, a Heinrich znikł ze sceny. Przypomniała mi się piosenka, którą Lisa kiedyś napisała dla siebie. Nazwała ją: ,,Middle of Night".
Zaczęłam ją nucić.

I captivate, You're hypnotized
But it's me again
Come, lay me down
Cause you know this, cause you know this oh,
In the middle of night
In the middle of night
Just call my name, I'm yours to tame
Oh my love
Till morning comes
You're giving what's mine, you aren't give up oh oh uh
In the middle of night
In the middle of night oh...

Śpiewam ją i płaczę jeszcze bardziej. Może jak to zrobię, to spotkam Lisę? Nie wiem czy jest w niebie czy w piekle, jeśli nie żyje, to przynajmniej ją spotkam. I w końcu będę szczęśliwa.

Chwytam za długopis i kartę, którą schowałam. Piszę list samobójczy. Brzmi tak:

,,Moi przyjaciele...
Bardzo was przepraszam, ale postanowiłam popełnić samobójstwo. To nie wasza wina, tylko mojej matki. Ona mnie nienawidzi. Jej słowa złamały mi serce i nie mam powodu by żyć. Dziękuję wam za wszystko. Walter- Za dołączenie do SS. Gudrun- Za bycie niesamowitą przyjaciółką. Ari i Laura- Za naszą organizację. Reinhard- Za starania. Klaus i Heider- Za bycie wspaniałymi braćmi. Moim siostrom ( oprócz Lee)- Za to co dla mnie zrobiłyście. Moon- Za wcześniejsze uratowanie od samobójstwa. Himmler-...Za wszystko. Po prostu za wszystko. Jeśli to czytacie, to znaczy, że nie żyję. Kocham was.
Wasza Cheang."

Tak płaczę, że aż brakuje mi łez. Na dole impreza dalej trwa. Mam duży ścisk w żołądku. No nie ma co zwlekać...

Zdejmuję buty. To w naszej tradycji niezbędne. Wychodzę z tego życia i wkraczam w nowe. Pod butami układam list, tak aby nie zwiał. Biorę głęboki wdech i zamykam oczy. Dalej nucę:

Just call on me, ah
Just call my name
Like you'll need ME AH..

Skaczę na ziemię...

Ale...

Czy tak ma się zakończyć ta historia?

Otóż.

Nie!

In the Middle of the night!
In the Middle of the night!
Just call my name I'm yours to tame!
Oh my love!
Till morning comes!
I'm giving what's, my oh oh uh!
In the middle of the night! Oh oh...

Podczas skoku, robię kilkanaście razy fikołka w powietrzu, niemal niezauważalnie. Jednak cały Berlin się na mnie patrzy. Nawet reflektory świecą na moją sylwetkę. Wszyscy wstrzymują oddech. Trwa to kilka chwil, aż uderzam niesłyszalne o ziemię.

Nic mi nie jest. Teraz wszyscy patrzą na mnie. Centralnie na mnie. Są przez chwile zdumieni. Czekam, aż na mnie nawrzeszczą, ale dzieje się coś odwrotnego- Krzyczą z radości i zachwytu. Wszyscy mnie podrzucają i salutują! Słyszę okrzyki jak: ,,Nasza SS-manka!", ,,Co za skok!",
,,To było niesamowite!" I cała masa innych. Tłum podrzuca mnie koło sceny. Słyszę głos Hitlera, jak bije brawo i mówi Reinhardowi:
Pańska córka jest niesamowita!

Niesamowita? Ja?...Nie wiedziałam, że ktoś mi to powie. A zwłaszcza wódz 3 rzeszy! Słyszę jak reszta nazistów się z nim zgadza. Z daleka widzę Waltera i Heidera jak razem się cieszą. Do sceny podchodzi Moon. Jest w normalnych ubraniach i patrzy na mnie z uśmiechem zwycięzcy. Jest o jakieś 3 cm niższy ode mnie i jego głowa ledwo się wychyla.

-Czemu nie mówiłaś, że umiesz tak skakać?

-Trochę mnie to nudziło. Nie miałam ochoty.- Uśmiecham się.-Ale fajnie, że zauważyłeś Moony.

-Heh...dzięki...-Zarumienił się. A na jego jasnej twarzy, to było jeszcze bardziej widoczne.

Patrzę jak nieśmiało odchodzi. Albo go to zawstydziło, albo przestraszył się nazistów. Nie, raczej to pierwsze. Nawet jemu nie mogłam powiedzieć prawdy. Heydrich podchodzi i mnie przytula. Szepcze:

-Moja córka! Nawet nie wiesz jaki jestem z ciebie dumny!

Gdyby tylko wiedział...

Nietypowa SS-mankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz