17. Masakra w MI6

30 2 1
                                    

Zmęczona, opadłam na ławkę w parku, cała spocona. Spojrzałam znad okularów przeciwsłonecznych na słońce. Grzało mocniej, niż tamtego pamiętnego dnia. Jednak nieco się ucieszyłam.

Teraz byłam już w Londynie. Podjęłam decyzję. Najpierw wzięłam trochę swoich pieniędzy. Miałam całkiem dużo. Wystarczyło na podróż do Anglii, i na przeżycie tam tygodnia. Potem poczekałam, aż Akane wróci do domu. Jej oświadczyłam, że po prostu chcę sobie pojechać na parę dni do Londynu. Moja rodzina często tak robiła, więc nie miała ku temu nic przeciwko. Poza tym, ja prawie nigdy nie byłam na wakacjach. Potem, musiałam wyuczyć się na pamięć, wszystkich rozkładów, pociągów, autobusów i tramwajów. A także nazw dzielnic i ulic. Po to, gdybym musiała uciekać z MI6. No i po prostu, żeby nie zabłądzić. W końcu, Londyn to ogromne miasto. Nikomu nie powiedziałam, o tym że jadę. Tylko Walterowi. Jemu najbardziej w SS ufałam. On to przyjął normalnie. Jednak trochę brzmiał, jakby był nieco zawiedziony. Następnie, popłynęłam najbliższym statkiem do Brighton, i wzięłam paszport z moim przybranym nazwiskiem. Tak na wszelki wypadek. Na koniec, pojechałam pociągiem na King's Cross station. A z tamtąd, wszystko się zaczęło.

Oczywiście, nie poszłam od razu do MI6. Mogę mieć, zakaz przebywania w Anglii po tych morderstwach, więc czemu tego nie zmarnować? Poszłam na piechotę do centrum i tam obleciałam, całą masę sklepów. Pokupowałam trochę, ale nie za dużo. W dodatku, nabyłam przepiękne stalowe ostrze do mojego Bokenu, a teraz właściwie do Katany. No, bo umówmy się, jak z patykiem mam zabić kilkunastu tysięcy agentów? Znaczy, jednego owszem, ale aż tylu to nie. Udało mi się zrobić też parę zdjęć, na London Bridge. Wyglądałam przepięknie. W niebieskiej, cienkiej marynarce, jaśniejszej spódnicy, turkusowej muszce no i oczywiście moich czarnych jak smoła zakolanówkach. Moje włosy, zawiązane w koczek z dwoma kosmykami z przodu, których nie miałam ochotę schować, rozpuściłam i falowały na wietrze.

A teraz siedziałam spokojnie w parku, i cieszyłam się tym dniem. Było jednak dopiero po dwunastej, bo statek wypłynął, gdzieś w nocy. Chciałam się nacieszyć tymi, może nawet ostatnimi chwilami. W końcu, za parę godzin, nie będę już zwykłą pół, czy nawet ćwierć-Azjatką z kilkoma morderstwami na koncie i potajemnie podkochującej się w Szefie SS. Będę ,wtedy po prostu jednym wielkim mordercą ba, może nawet zbrodniarką, której tajemnice zostaną bezpowrotnie odkryte. A może za te kilka godzin, będę wąchała kwiatki od spodu? Jeśli tak, to czy Himmler się o tym dowie? Będzie mi wdzięczny? Czy może wręcz przeciwnie? Tyle pytań tak mało, odpowiedzi. Ale w końcu się podniosłam i ruszyłam do siedziby MI6 cz też SIS.

Udało mi się znaleść tylne wyjście. Zauważyłam, że było bardzo mało ludzi do pilnowania. A nawet jeśli, to palili albo sobie rozmawiali. A drzwi do siedziby były otwarte. Pewnie strażnik zapomniał je domknąć. Wślizgnęłam się przez wejście. Trzymałam się w cieniu, a nikogo prawie nie było. Najwyżej przeszła jakaś sprzątaczka. Doszłam do centrum siedziby. Dopiero tam zobaczyłam agentów. Gadali, śmiali się, pili, palili a nawet coś brali. Było ich sporo, ale nie tyle ile sobie wyobrażałam. Jakieś 300-400. Kiedy ujrzałam, jacy są szczęśliwi...

Poczułam ogromne wyrzutu sumienia. Naprawdę mam ich zabić? Przecież oni po prostu się cieszą. Mam zrobić coś tak okropnego dla jednego człowieczka w okrągłych okularkach? Miałam ochotę wyjść z tego miejsca i nigdy, przenigdy nie wrócić. Ale...coś się we mnie obudziło. Kiedy ponownie w mojej głowie usłyszałam, ten obrzydliwy śmiech Churchilla, i tych zamachowców z zimną krwią zmierzających ku Himmlerowi, znowu opanowała mnie wściekłość i chęć zemsty. Złapałam się za głowę, i próbowałam z tym walczyć. Jednak moja psychopatyczna strona, była zbyt silna. Ostatnia kropla nastąpiła, gdy zobaczyłam w swoim mózgu moją mamę. Tę jedną, chorą idiotkę. Kiedy przed moimi oczami pojawił się stary obraz, jak śmieje się ze mnie, razem ze swoimi przyjaciółmi, a ja cała zraniona i zapłakana, patrzę na nią błagającym wzrokiem...

Nietypowa SS-mankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz