28. Wrażenia w szkole

22 2 0
                                    

Per. Himmlera

Przez ostatni tydzień, czułem prawie nic, tylko to poczucie, że niemal skrzywdziłem swoją najlepszą Esesmankę. Było mi strasznie wstyd przed Margą i Gudrun, z tego powodu zostałem z nimi na kilka dni, a Żonę nawet wziąłem do kina. To pozwalało mi choć na moment zapomnieć, o moich problemach. Jako, że mój gabinet, leży tak, że mogę widzieć boisko na, którym się bawią, często ich obserwuję. Ostatnio Cheang znowu znieruchomiała, a ja już wiedziałem dlaczego. Trochę byłem zły na Schellenberga, bo zamiast skupiać się na pracy, często tam przychodził, i gdzieś czasem szedł z innymi dziećmi. Tylko nie z moją córką. Może to nawet lepiej. W końcu, kiedy nasza Koreanka zaczęła coraz bardziej nieruchomieć, postanowiłem wyznać prawdę Heydrichowi.

To było cholernie trudnie, wyjaśnić swojemu Esesmanowi, dlaczego jego córka tak się zachowuje. W dodatku, on był silniejszy ode mnie. Mógłby mnie zastrzelić, zanim bym się zorientował. W dodatku czułem się...jakby był on Hitlerem. Jakbym rozmawiał ze swoim szefem. Zawsze to moi podwładni przyznawali się do swoich czynów, tym razem było na odwrót. Nawet bałem się na niego spojrzeć. Dopiero odważyłem się pod koniec rozmowy. Wyglądał na zdziwionego, ale zmienił się na twarzy, w zawiedzionego. Siedzieliśmy w kompletnej ciszy, aż nie zapytał:

-I Pan pozwolił na takie coś...?-Brzmiał dosyć smutno, a ja musiałem się powstrzymać, aby sam nie wybuchnąć płaczem.

-Herr Heydrich...-Wyjąkałem, ale on już wstał i tylko zasalutował mi obojętnie, po czym wyszedł.

Jak tylko mi znikł za drzwiami, osunąłem się ziemię i zacząłem szlochać, kuląc się jak małe dziecko. Pozwoliłem aby masa łez, spłynęła po moich policzkach. Czułem się okropnie, i nawet widziałem już, jak Heydrich wystawia dowody przeciwko mnie, przed samym Hitlerem. Chciałem jednego. Żeby Cheang do mnie przyszła. O ironio. Chciałem, aby zastała mnie w takim okropnym stanie, żeby mnie przytuliła i pocieszała, i powiedziała, że dla niej to nie ma różnicy...

***

-Gotowa na rozpoczęcie roku?-Zapytałam radośnie, wymachując brązową teczką.

-Coś...coś jest...-Mruknęła niezbyt wesołym tonem. Wiedziałam, że chodzi o Sophię i próbowała zmienić temat:- Czemu idziesz w swoim mundurze?

-A, chcę. I tak jest formalny. Tylko odznaczenia zdjęłam.-Rzekłam, pozwalając, aby Gudrun szła przede mną. W końcu, to ona wiedziała, gdzie jest szkoła.

Gudrun mówiła, że ta szkoła ma 12 klas, i teraz będzie chodziła do 3 a ja powinnam być w 7. Podobno to była całkiem dobra uczelnia i ma być tam masa dzieci. Nawet Moon mówił, że tam pewnie pójdzie. Oczywiście nie powiedział jak to do chuja zrobi, ale to już raczej jego problem. Jakoś mnie zaprowadziła do budynku, a ja nie mogłam wyjść z podziwu, jak piękna była placówka. Oczywiście, u mnie w kraju, były to dużo biedniejsze, ale i tak chodziło tam sporo uczniów. Właśnie z biedniejszych krajów, uczniowie niby bardziej się starają. Chociaż to dla mnie wielka bzdura.

Weszłyśmy przez główne drzwi, i od razu ujrzeliśmy wiele osób. Część była z rodzicami, jednak starsi byli bez. Blondynka bez słowa zaprowadziła mnie na salę gimnastyczną, gdzie miał być apel. Zauważyłam, że większość osób gapiła się na Gudrun, a nie na mnie. A jak już, to z ogromnym szokiem. Sama nie wiedziałam, czy mnie rozpoznali, czy byli zdziwieni Azjatką, czy po prostu dlatego, że byłam ładna...odstawiła mnie przy jakiś starszych dzieciach i poszła do swojej klasy, gdzie przywitali ją dość chłodno. Tak mi się zdawało. W klasie 7 było około 20 osób. Jedna z nich do mnie pomachała, zapraszając mnie do nich. To była jakaś laska z krótkimi włosami. Nieśmiało przy niej stanęłam. Niektórzy zaczęli wpatrywać się w mój mundur. Miałam tylko naramienniki, ale chyba je rozpoznali, bo ta pierwsza szepnęła:

Nietypowa SS-mankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz