8. Ośmieszenie

54 3 0
                                    

-A pamiętasz jaki on miał numer?-zapytała Gudrum.-Bo ja już kompletnie zapomniałam.
-Czekaj...-mówiłam szukając w torbie notatnika gdzie to zanotowałam.
-Chyba 12-35-1...-zaczęła,ale wtedy podsunęłam jej pod nos zeszyt z właściwym numerem i kilkoma innymi rzeczami o Michale, które były jednak po koreańsku.-To było 25-17-17.- Powiedziałam widząc,że Gudrum czyta to co tylko ja rozumiem.
-Niesamowite,że umiałaś tak szybko wszystko napisać! Ja bym tego nie potrafiła...jeszcze takimi znaczkami.-Pochwaliła mnie.
Niepewnie się rozejrzałam. Stałyśmy przed wejściem do kwatery głównej Gestapo i w oddali zauważyłam Schellenberga. To nie mógł być przypadek. O tej porze Himmler zaczynał urzędowanie. Wtedy Gudrum zostawiła mnie i skierowała się w stronę schodów. Pewnie poszła do taty. I nie myliłam się. Po chwili wróciła i za nią dostrzegłam Heinricha, rozmawiającego z Schellenbergiem. A Gudrum oznajmiła wesoło:
-Dziś w nocy będzie przemówienie w Bürgerbräukeller! Chcesz pojechać z nami? Pociągiem?-Widziałam,że była przygotowana na odmowę. Ale nie chciałam być niegrzeczna. Poza tym nigdy nie byłam w Monachium. Raz nie zaszkodzi.
-Tak. Mogę pojechać.
-Świetnie! A chcesz-
-...pojechać oddzielnie?
-Dokładnie!
-Chcę.
-A powiedz mi...
-Tak, dalej się go boję.
-Rozumiem.
-No to do zobaczenia na dworcu!-powiedziałam i odeszłam.
Dotarłam na miejscu nieco wcześniej niż oni, ale nie musiałam długo czekać. Po kilkunastu minutach już siedziałam sama w wagonie ,podczas gdy Himmler i Schellenberg- w sąsiednim. Najgorsze było to,że słyszałam wszystko co mówią. A nie chciałam. Po co miałam mieć kłopoty, bo usłyszałam jak mówią o czymś ważnym dla SS? Siedziałam jak na szpilkach, próbując nie słuchać. Niestety na próżno. To była dla mnie istna tortura. Ale nie mogłam sobie po prostu zakryć uszu,więc siedziałam wyprostowana z torbą na kolanach. Jednak ratowało mnie coś- szybkie zapominanie. W ciągu kilku minut zapomniałam co mówili na początku. Najbardziej utkwiło mi w głowie jak gadali o jakimś Żydzie. Nazywał się Grynszpan. Mówili,że próbuje lub próbował zrobić coś złego Niemcom i uratować swoich rodziców. Jak miło z jego strony. Wtedy przypomniała mi się moja kochana, cwana i wredna siostra czyli Lee. Jak ona trafiłaby do więzienia,bo chciałaby mnie uratować, to na pewno byłby tylko sen. Nikt ją nie obchodził. W sumie cieszyłam się,że nie ma powodzenia u ludzi. Nie chciałabym aby ktoś skończył jak ja. Wtedy jednak kiedy uświadomiłam sobie,że dzisiaj będę w Monachium z Gudrum, bez Lee...poczułam się szczęśliwa. Już nawet mnie obchodziło,że był też tutaj Himmler. Wolałabym spędzić noc z osobą,której się panicznie boję niż tą, która wszystko psuje. Dosłownie wszystko. Nie wiem czemu, ale poczułam w oczach małe łezki. Może przez to,że dzisiaj mnie nie wkurzy? Nie wiem. Nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy do Monachium. Kiedy jednak wysiadłam z pociągu moja nadzieja na spokój przepadła bezpowrotnie. Rozglądając się nagle zza pleców usłyszałam:
-Co za spotkanie, siostrzyczko.
Odwróciłam się. Za mną stała Lee a trochę dalej- Mai i Akane. Byłam w takim szoku,że zapytałam drżącym głosem:
-C-co ty tutaj robisz...?
-No jak to co? Przemówienie będzie nie wiesz? I ty sobie z SS-manami jedziesz, no nieźle...-wyprzedziła mnie, a ja szłam kilka kroków za nią i Akane. Jak jakiś durny pies-przemknęło mi przez głowę. Kiedy jednak w końcu zajęliśmy miejsca na górze piwiarni z widokiem na dół czułam, że może jednak nie wszystko stracone. Na wszelki wypadek upewniłam się, że Himmler, Schellenberg, Gudrum i cała reszta osób mnie nie widzi. Nie chciałam być znowu w centrum uwagi przez Lee, bo mnie spoliczkowała. Mai chyba to zauważyła, bo powiedziała:
-Hej, nie martw się....Akane obiecała pilnować aby nic się nie stało...

-Wiem, ale wciąż się boję. Wyobrażasz sobie być ośmieszoną przy najważniejszych ludziach w kraju? Ja bym uciekła gdzie pieprz rośnie.

-Zanim się urodziłaś, to ja bałam się normalnie gdziekolwiek z nią wychodzić. Zawsze do wszystkich podskakiwała,a ja paliłam się ze wstydu. Miałam wtedy 6 lat...

-A nie przeszkadza Ci, że jestem SS-manką czy tylko udajesz?

-Mnie? Ja bym się tylko obawiała czy ktoś cię złapie. A Akane to by pewnie była dumna jak nigdy.- Mai zarzuciła za ramię swoje i tak sięgające do ziemi włosy-Po za tym nic mi nie przeszkadza.

-Tak powinno być. Nic nikomu nie przeszkadza. Ktoś jest SS-manem? Dobra! Niech będzie! Gdybym miała własny kraj, to tak bym zrobiła. Wolność dla wszystkich,również dla SS-

-A MOŻE ZAMKNIESZ SIĘ Z TYM SWOIM P******ONYM SS?-Lee wykrzyknęła nagle i uderzyła mnie butelką w twarz. Na moje nieszczęście, była ze szkła.- JAK NIE PRZESTANIESZ BYĆ SS-MANKĄ TO SKOPIĘ CI TĄ TWOJĄ NAZISTOWSKĄ J***NĄ DUPĘ, WY*****LAJ MI SIĘ Z TEJ PIWIARNI SZMATO!!! TERAZ!!!!

Nic nie mówiąc przejechałam po twarzy, aby resztki szkła spadły na podłogę, wzięłam torbę i skierowałam się do wyjścia. Tak jak się obawiałam, wszyscy bez wyjątku się na mnie patrzyli. Najgorsze było przechodzenie koło Himmlera i jego córki.
-Piper...Nic się nie- powiedziała cicho Gudrum, ale wtedy już wyszłam z tej przeklętej piwiarni. Poszłam na chwilę za budynek i zaczęłam lekko płakać. Płacz był coraz większy i większy. Nie mogłam przestać płakać. W torbie znalazłam nożyczki. Nawet nie zastanawiałam się skąd się wzięły. Trzymałam je w dwóch rękach i...wtedy usłyszałam strzał. Nożyczki wypadły mi z rąk, a ja gorączkowo się rozglądałam, kto to zrobił. Wtedy ujrzałam chłopaka w garniturze z karabinem. Wyglądał jak Azjata w wieku 12 lat. Wiecie: czarne włosy, małe oczy itp...tylko te jego oczy...były takie inne. Jakby innego koloru...takiego niebieskawego. Podszedł do mnie i powiedział z koreańskim akcentem:

-Nigdy więcej tego nie rób. Proszę. To nie jest warte świeczki. Wierz mi.- po czym po prostu odszedł.

Wzięłam z powrotem nożyczki do torby i odeszłam jak najdalej. Wciąż miałam łzy w oczach i czułam bezsilną nienawiść do Lee. Jak ona mogła. Przy wszystkich...przy moich siostrach...przy mojej znajomej...przy najważniejszych osobach w 3 Rzeszy...przy człowieku, którego bałam się panicznie. Nie...teraz Himmlera nie bałam się już panicznie. Bałam się go śmiertelnie. Co on sobie teraz o mnie pomyślał? A co Schellenberg? Co Gudrum? Nie miałam pomysłu co robić, więc po prostu poszłam na dworzec i czekałam na pociąg do Berlina. Bilet już miałam. Kiedy przyjechał, wsiadłam do środka, skasowałam bilet i zobaczyłam, że prawie nikogo nie ma. Kilku żołnierzy i dwie panie. Siedziałam z tyłu i myślałam, po co się zgodziłam jechać. Przecież nic dobrego z tego nie wyniknęło. Byłam prawie w Berlinie, kiedy usłyszałam:
-Witaj Piper.
Odwróciłam głowę. Przy moim siedzeniu stała kobieta w drogiej sukience z życzliwym uśmiechem.
-Przepraszam, znamy się?-zapytałam, chociaż wydała mi się znajoma.
-Nie pamiętasz mnie? Byłam w kasynie gdzie szpiegowałaś Sosnowitza...
-A! To pani nazywa się Kerstin! Skąd pani wie jak mam na imię?
-Schellenberg mi powiedział. Współpracuję z wami. Znaczy z Walterem. Mówił mi wiele o tobie. Trochę mu nie wierzyłam,że przyjął tak małą dziewczynę.
-...A to była prawda. A tak w ogóle czemu pani tak późno wraca?
-A z imprezy. Trochę się zasiedziałam. A ty?
- Z Monachium. Byłam w piwiarni.
-Dobrze było?
-Tak...przepraszam mój dworzec. Miłego wieczoru!
-Nawzajem!

Pożegnałam się z nią i wysiadłam z pociągu. Pomaszerowałam prosto do domu. Byłam jednak dalej zmęczona i zła na Lee. Kiedy weszłam do mieszkania, poszłam do pokoju Akane gdzie miała nasze rodzinne zdjęcie. Wyjęłam je z ramki. Wzięłam normalne nożyczki i wycięłam z tego obrazka Lee. Samo zdjęcie tak naprawiłam, aby nie było widać, że ktoś tam jeszcze był. A kawałek z moją najgorszą siostrą podarłam na pół i zamalowałam jej twarz pisząc poniżej jak bardzo jej nienawidzę. Wyrzuciłam do kosza ten fragment a resztę włożyłam z powrotem do ramki. Byłam taka zmęczona,że położyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam.

Nietypowa SS-mankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz