XXXIV

103 16 1
                                    

Kilka dni później...

Od tamtego dnia minęło kilka dni. Myślałem, że wróci wszystko do normy. Myliłem się. Czułem napięcie pomiędzy mną a Jungkookiem, a gdy byliśmy razem było niekomfortowo. Kompletnie nie wiedzieliśmy jak zacząć rozmowę i o czym rozmawiać. Na (nie)szczęście  królewska surygatka nie zaszła w ciążę. To znaczy, że trzeba próbować, a tego już bym nie chciał.

ㅡ Zamierzacie codziennie tak się zachowywać? ㅡ Spytał Tae, gdy to sprawdzałem listy od swoich poddanych z prośbami.

ㅡ  Tak, czyli jak?

ㅡ Jak dzieci. ㅡ Mruknął niezadowolony. ㅡ Przecież nic się nie stało. 

ㅡ Chcę by było dobrze, ale nie wiem co jest....

ㅡ Jimin. Postaraj się.

ㅡ On też musi Tae. Nie będę rozmawiał sam do siebie. ㅡ Odparłem wstając z miejsca i podchodząc do okna.

ㅡ To jak wy śpicie razem?

ㅡ Normalnie. ㅡ Westchnąłem. ㅡ Tylko bez rozmowy. Nie, przepraszam. Raz chciał zagadać, lecz szybko go zbyłem, bo nie miałem humoru na pogaduszki.

ㅡ Naprawdę zachowujecie się jak dzieci. Zepnij królewski tyłek i idź do niego. Szkodzicie nie tylko waszemu małżeństwu, a także Królestwu.

ㅡ Tae. ㅡ Westchnąłem ciężko. Po chwili usłyszeliśmy skrzyp drzwi, a do środka wszedł młodszy. Spojrzałem na niego w tym samym czasie co on na mnie.

ㅡ Mogę cię prosić? ㅡ Spytał niepewnie. Z rosnącym stresem poszedłem za nim wychodząc z pomieszczenia. ㅡ Chodź ze mną. ㅡ Poprosił idąc przed siebie. Bez słowa ruszyłem za nim. W ten sposób opuściliśmy zamek wchodząc do stajni. Zauważyłem dwa już uszykowane do drogi konie. ㅡ Wsiadaj.

ㅡ Ale... Po co?

ㅡ Chim. ㅡ Westchnął. Zrobiłem co kazał wsiadając na konia, a chłopak na drugiego. Następnie ruszył co także zrobiłem.

Przez kilkanaście minut podróży żaden z nas się nie odzywał. Nie wiedziałem dokąd właściwie jechaliśmy i po co. W końcu, gdy miałem dosyć zatrzymałem konia czekając na męża. Zauważywszy, że stoję zawrócił do mojej osoby.

ㅡ Gdzie jedziemy? Po co? W jakim celu?

ㅡ Chciałem spędzić z tobą czas sam na sam, bo mam już dosyć tych cichych dni pomiędzy nami. Chcę z tobą rozmawiać jak wcześniej. Tęsknię za tobą Jimin. ㅡ Powiedział smutnym głosem.

ㅡ Ty także mnie unikałeś.

ㅡ Robiłem to, bo ty nie chciałeś mojego kontaktu. Nie chciałem cię niepotrzebnie denerwować. Przepraszam. Jeśli nie chcesz tu być ze mną możesz wrócić do zamku. ㅡ Uciekł wzrokiem.

ㅡ Guk... ㅡ Zacząłem. Zszedłem z konia co brunet też zrobił. Nie czekając pocałowałem go zarzucając ręce za jego kark. ㅡ Też za tobą tęskniłem. Ja również przepraszam.

ㅡ Nie raz chciałem z tobą porozmawiać, ale bałem się, że..

ㅡ Ja też. Myślałem, że jesteś na mnie zły.

ㅡ Ja? Skądże. Byłem zły na ciebie tylko wtedy, gdy zmusiłeś się do stosunku. Tylko wtedy, ale potem mi przeszło, a my przestaliśmy spędzać ze sobą czasu.

ㅡ Zmieńmy to.

ㅡ Też tak myślę. ㅡ Uśmiechnął się szeroko całując mnie w czoło. ㅡ Kocham cię.

ㅡ Ja też cię kocham Jungkookie. Jedziemy dalej? ㅡ Spytałem, a gdy chłopak skinął głową z uśmiechem wsiadłem na klacz, lecz po chwili z niej spadłem za sprawą strzały, która przeleciała mi centralnie przede mną.

ㅡ Skarbie. ㅡ Powiedział mąż pomagając mi wstać. ㅡ Musimy stąd uciekać. Szybko. ㅡ Czym prędzej pomógł mi wsiąść na konia, potem na swojego. Galopem ruszyliśmy do zamku słysząc za sobą gwizdy i krzyki zbirów. ㅡ Szybciej Chim!

ㅡ Staram się! ㅡ Krzyknąłem. Odwróciłem głowę widząc za sobą kilku rozbójników, którzy byli coraz bliżej, a tuż przed nami był zamek. Przyspieszyłem, lecz jak na złość koń się potknął wywracając nas na ziemię. Syknąłem łapiąc się za ramię. Bolał mnie także cały lewy bok.

Jimin! ㅡ Zawołał z daleka.

ㅡ Jedź! ㅡ Krzyknąłem. Młodszy nie posłuchał podbiegając do mnie. Posadził moją osobę na siodle. Myślałem, że także wsiądzie, lecz w zamian za to uderzył zwierzę, a ono ruszyło biegiem przed siebie. ㅡ Jungkook!

ㅡ Nie zatrzymuj się!

Przez bolące ramię nie byłem w stanie dobrze złapać lejcy, ale na szczęście koń znał drogę powrotną, dlatego już po kilku chwilach dotarłem na dwór.

ㅡ Straże! ㅡ Zawołałem. ㅡ Natychmiast na konie i pomóc Królowi! ㅡ Krzyknąłem. Żołnierze czym prędzej wykonali rozkaz ruszając do mojego męża.

ㅡ Jimin. ㅡ Usłyszałem głos Tae. ㅡ Co się stało? Jak ty wyglądasz? Gdzie Jungkook?

ㅡ Napadli na nas w lesie. Zaczęliśmy uciekać, ale mój koń się wywrócił, a Jungkook tam został bym wrócił bezpiecznie do domu. Muszę tam jechać. Dać mi nowego konia!

ㅡ Jimin widać, że jesteś ranny.

ㅡ Nie. ㅡ Warknąłem, a kuzyn uderzył mnie w ramię przez co syknąłem.

ㅡ Widzisz? Nie jesteś w stanie.

ㅡ Jestem.

ㅡ Zostań tutaj i...

ㅡ Nie mam zamiaru ponownie go stracić, jasne? ㅡ Fuknąłem, a stajenny przyprowadził czarnego wierzchowca. Natychmiast na niego wsiadłem ruszając, ówcześnie mówiąc Tae by wysłał więcej strażników. Czym bliżej byłem tym coraz więcej widziałem ciał. ㅡ Jungkook! ㅡ Zawołałem nie widząc nigdzie męża. ㅡ Guk! ㅡ Krzyknąłem ze łzami w oczach. Jeśli coś mu zrobili nie daruje im tego.

ㅡ Jimin czekaj. ㅡ Powiedział kuzyn przybywając z odsieczą.

ㅡ Jadę za nimi.

ㅡ Jesteś Królem, a nie zwykłym chłopakiem ze wsi. Ktoś musi panować. Jeśli coś ci się stanie i jednocześnie Jungkookowi to...

ㅡ Jadę go uratować. ㅡ Fuknąłem trzymając się swego. ㅡ Miecz.

ㅡ Twoje ramię jest niestabilne.

ㅡ I co z tego?!

ㅡ Cholera jasna pomyśl trochę. Wartowniku zaprowadź Króla do zamku i nie pozwól mu z niego wyjść dopóki nie wrócimy.

ㅡ Nie ma mowy. Nie wracam tam bez Jungkooka. ㅡ Warknąłem ruszając.

ㅡ Narażasz teraz całe Królestwo, które jest teraz łatwym celem do podbicia. ㅡ Wyznał. Zatrzymałem się. ㅡ Myśl jak Król, Jimin. Pozwól nam go odbić.

ㅡ To zbójnicy. Nie tak łatwo odpuszczą.

ㅡ Dlatego ich przywódcę przyprowadzimy tobie byś mógł go załatwić osobiście.

ㅡ Zgoda. ㅡ Westchnąłem. ㅡ Nie oszczędzajcie nikogo, ale ich dowódca należy do mnie.

ㅡ Jasne. Wracaj do zamku.

Skinąłem głową robiąc co kazał.

***********************

19.01.23

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłej nocy kochani 🥰

The Kingdom of Music/ KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz