L

86 18 5
                                    

Był środek nocy. Spaliśmy spokojnie wtuleni w siebie i śniąc o różnych rzeczach, gdy to nagle usłyszeliśmy krzyki.

ㅡ Wasza Wysokość! ㅡ Krzyknął strażnik, który wbiegł zdyszany do naszej komnaty. Od razu poderwaliśmy się do siadu będąc wystraszeni i ospali.

ㅡ Co się dzieje? ㅡ Spytałem wzdychając i przecierając twarz dłonią.

ㅡ To już. ㅡ Powiedział z uśmiechem.

ㅡ Co takiego?

ㅡ Rodzi się. ㅡ Dodał. Spojrzałem na starszego posyłając mu uśmiech. Sojin zaczęła rodzić. Już niedługo na świat przyjdzie nowy członek rodziny.

ㅡ Już idziemy. ㅡ Odparłem, a mężczyzna wyszedł z pokoju. ㅡ Boże to już. ㅡ Szepnąłem szczęśliwy przytulając go. ㅡ Chodźmy nie ma czasu.

ㅡ Ja.. ja chyba zostanę. Nie za bardzo lubię porodów.

ㅡ A byłeś na jakimś?

ㅡ No nie, ale...

ㅡ To zapewniam cię, że nie ma się czego bać. Dasz radę, skarbie. Będę tam z tobą. Chodźmy.

ㅡ Guk ja naprawdę chcę zostać. ㅡ Westchnął ciężko. ㅡ Idź sam.

ㅡ Czy znowu chodzi o Sojin i dziecko?

ㅡ Nie. Po prostu nie chcę iść.

ㅡ Chim... Według mnie rodzicielstwo zaczyna się właśnie od narodzin dziecka, dlatego musimy tam iść. Proszę cię. Jeśli naprawdę będziesz chciał wyjść, zrobisz to. Zgoda?

ㅡ Aish.. dobrze. ㅡ Odparł wstając z łóżka co także zrobiłem. Ubraliśmy się i pędem pobiegliśmy do skrzydła szpitalnego. Już na korytarzu było słychać krzyki kobiety, która bardzo cierpiała. Dlatego podziwiam i szanuję wszystkie kobiety, ponieważ muszą wiele przejść by stworzyć życie i je przyprowadzić na świat.

Weszliśmy do środka widząc kilka pielęgniarek i lekarza, którzy prowadzili poród. Od razu podszedłem do dziewczyny łapiąc ją za rękę i dopingując. Wiedziałem, że po tym Chim będzie zazdrosny i smutny, ale teraz chodziło tu o dziecko, a tylko od Sojin to  zależało.

ㅡ Dasz radę. Oddychaj. ㅡ Mówiłem oddychając wraz z nią. Po tym zaczęła krzyczeć i przeć.

*

Trzy godziny później usłyszałem płacz dziecka. Spojrzałem w tamtą stronę widząc jak doktor owija dzieciątko kocykiem, ówcześnie przecinając pępowinę.

ㅡ Gratulacje. To chłopiec. ㅡ Powiedział podając mi małego na ręce. Momentalnie się rozpłakałem uśmiechając się jak głupi do sera. Mieliśmy syna. Pięknego i zdrowego syna.

ㅡ Witaj w domu kochanie. ㅡ Szepnąłem całując go w czółko i chwytając delikatnie jego rączkę. ㅡ Jimin zoba-... ㅡ Urwałem dostrzegając, że starszego nie było na sali. Nie miałem pojęcia, kiedy wyszedł, jednakże poczułem uścisk w sercu. Przegapił tak ważny moment. To nie czas na zazdrości, a o wsparcie. Westchnąłem oddając dziecko matce.

ㅡ Jak go nazwiecie? ㅡ Spytała głaszcząc policzek synka.

ㅡ Odkąd zaczęliśmy planować dziecko chciałem mieć syna, któremu dam na imię Sung-min. To znaczy "zwycięski lud" lub „człowiek o wielkim sercu”. Wierzę, że godnie poprowadzi swój lud i Królestwo, ale nie będę decydował za Jimina.

ㅡ Niech będzie Sung-min. Podoba mi się. ㅡ Uśmiechnęła się co odwzajemniłem.

ㅡ Wasza Wysokość. Niech panienka Sojin wypocznie i nakarmi dziecko. Prosiłbym, aby Król wrócił do łóżka.

The Kingdom of Music/ KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz