Prolog

175 14 3
                                    

Jack

Minął długi i uciążliwy miesiąc od śmierci Ellie i Williama.

Czasami miałem wrażenie, że się duszę, a głównie dlatego, że moja psychika stanęła w stanie krytycznym.

Nie potrafiłem znieść faktu, że zwyczajnie dałem im odejść.

Wiem, że wiele osób powiedziałoby, że to nie była moja wina, ale dlaczego czuję, że tak właśnie jest?

Może dlatego, że pozwoliłem Williamowi walczyć samemu z tą przeklętą Marionetką, a może dlatego, że wypuściłem z rąk tą kruszynkę Ellie i jej przed tym nie powstrzymałem.

Pewnie dostałbym mocno w twarz od Williama, gdyby żył. Wydarłby się na mnie jak mogłem w ogóle dopuścić do tego by jego kochana Ellie poświęcała dla niego życie.

I choć to tylko domysły, zresztą negatywne, to w środku marzyłem by zobaczyć znowu tego czarnowłosego i choćby miałbym słuchać jego pierdolenia wolałbym to niż teraz siedzieć samemu w wielkim, pustym domu na zakurzonej kanapie i przed starym telewizorem, który ledwo działał na tym cholernym zadupiu.

Miałem ochotę się rozpłakać, jak dziecko, ale już nawet nie miałem na to siły. Robiłem to ciągle od tygodni i obwiniałem siebie o wszystko, co się wydarzyło.

Starałem się szukać pozytywów, ale co może być pozytywnego w fakcie, że straciłem dwie najważniejsze osoby w moim życiu?

Może nie znałem zbyt długo Ellie, ale była ważna dla Williama, więc automatycznie była ważna dla mnie. William wiedział, że zginie i oddał mi ją z nadzieją, że przy niej będę, gdy go już nie będzie. Oddał mi swoje oczko w głowie, bo mi, do cholery, ufał, a ja?

Zachowałem się jak idiota. Dwójka dorosłych chłopów pozwoliła jednej dziewczynie wrócić do palącego się budynku!

Przetarłem dłonią twarz, wzdychając przy tym ciężko.

– Przepraszam, William – powiedziałem cicho sam do siebie, gapiąc się w sufit i mając jakieś głupie nadzieje, że on to usłyszy i mi wybaczy.

Rozmawiałem długo z Max'em, który był w podobnej sytuacji. Oboje pozwoliliśmy jej odejść i to poniekąd nasza wina. Chcąc nie chcąc mamy ich obojga na sumieniu, bo nie pomogliśmy ani Williamowi, ani jej, chociaż ona błagała nas by po niego wrócić.

Może gdybyśmy jej wtedy posłuchali to oni oboje by żyli i śmiali się z tego jak bardzo ekstremalna była ta sytuacja.

Jej odwaga była czymś niesamowitym. Drobna, brązowowłosa dziewczyna potrafiła się odważyć i zaryzykować, podczas gdy ja również go traciłem, a nie zrobiłem nic by go uratować. Nie zrobiłem nic by ratować mojego jedynego przyjaciela, a jedynie stałem tam jak idiota, wierząc w cud, który nigdy nie nadszedł.

Miałem ochotę uderzyć się w głowę i to tak porządnie albo upić by choć na chwilę o tym wszystkim zapomnieć. Jednak obiecałem sobie z Williamem, że po tym co odwaliliśmy już nigdy nie wypijemy więcej niż dwóch piw jednego wieczoru i przynajmniej tego będę się trzymał. Dla Williama.

Z nudów, a może bardziej z chęci zajęcia myśli posprzątałem cały ten dom, co nigdy dotąd mi się nie zdarzało, bo zazwyczaj William się tym zajmował. Twierdził, że skoro przesiaduje już u mnie pod dachem, będzie zajmował się większością spraw by móc to jakoś spłacić.

Prawda jest taka, że nie chciałem by jakoś mi się odpłacał, bo jego obecność trochę pomagała w mojej dotychczasowej samotności, ale on nalegał, a ja przecież byłbym idiotą gdybym nie skorzystał z tak dobrego deal'u.

Dlatego to on sprzątał, a ja chodziłem na zakupy. Taka była umowa i tego się trzymaliśmy, więc trochę bolało kiedy to ja musiałem sprzątać i to nie dlatego, że dawno tego nie robiłem. Bolało, bo go już tutaj nie było i nie będzie, a ja znowu mieszkam tu całkiem sam. Wszystko ciągle mi o tym przypominało.

Chyba powinienem wam powiedzieć jak teraz wyglada moje życie, a więc, ku zdziwieniu mojego ojca, zacząłem pracować. Co prawda, w kawiarnii, ale potrzebowali pracowników, więc była to szansa nie do odrzucenia.

Melanie odnalazła dobrze płatną pracę w pobliskiej restauracji. Michael kontynuował pracę jako barman i oddał się jej już w stu procentach natomiast Max zaczyna za pół roku studia w Castle Valley, bo jak stwierdził, podoba mu się praca policjanta i chciałby w przyszłości pójść drogą swojego Ojca. Scott i Jeremy, których nie udało mi się zbytnio poznać podobno wyjechali do pracy za granice i tam zamieszkali.

Także wszystko wydawało się wracać do normy, jednak nie dla mnie, bo po moim umyśle wciąż ciążyło to cholerne poczucie winy.

Wstałem niechętnie z kanapy, zerkając na godzinę widoczną na moim telefonie. Była 5 rano, a ja nawet nie wiem czy w ogóle spałem. Te kilka godzin minęło tak szybko, że straciłem poczucie czasu.

Ziewnąłem i ruszyłem w stronę łazienki by wziąć jak najdłuższy możliwy prysznic. Musiałem jakoś skrócić ten czas, bo za dwie godziny muszę wstawić się w pracy i to całkiem żywy by nie wystraszyć potencjalnych klientów.

Bolała mnie głowa, a moje oczy były okropnie przekrwione i zmęczone. Powinienem wziąć się w garść, ale od miesiąca średnio mi to wychodziło.

Raczej byłem wrakiem człowieka, bo mam wrażenie, że to ja powinienem zginąć, a nie Ellie. Ona nigdy nic nie zrobiła oprócz tego, że zakochała się w mordercy, który swoją drogą był najlepszym człowiekiem jakiego kiedykolwiek poznałem.

Ellie była cudowna i nie zasługiwała na los, który ją dotknął. Zresztą, William też na to nie zasługiwał, bo to moja wina. To ja zaciągnąłem go wtedy do baru. To ja się z nim upiłem i to był mój pomysł by się zemścić. William nigdy by tego nie zrobił, ale pod tak ogromnym wpływem alkoholu i pod moją namową stwierdził, że to dobry pomysł.

I tak o to zabiliśmy te dzieci, a w ten sposób zaczęło się nasze piekło, które ciągło się przez długie sześć lat, a moje ciągnie się dalej, bo wciąż nie mogę sobie tego wybaczyć.

Spojrzałem na siebie w lustrze i zacisnąłem cienko usta, starając się nie rozpłakać, co było nie lada wyzwaniem. Potrzebowałem kogoś kto przy mnie będzie i skłamie, że to nie moja wina, że ich już tu nie ma.

Problem w tym, że to faktycznie była moja wina, a jedyne co mogłem zrobić to patrzeć na siebie w lustrze i żałować, że moje życie potoczyło się właśnie w ten sposób.

// Nie mam jeszcze pojęcia kiedy wstawię pierwszy rozdział, ale postaram się jak najszybciej by nie trzymać was z tym zbyt długo.

Życzę wam miłego dnia, wieczoru lub nocy w zależności kiedy to czytasz i jeszcze raz dziękuje!

LIE 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz