14.

104 11 3
                                    

Melanie

Przez pół godziny siedzieliśmy w ciszy z rudowłosym, analizując w kółko zaistniałą sytuacje. Głowa niemal wybuchała mi od nadmiaru informacji jakie przetworzyłam i czułam, że zaraz zemdleje ze stresu jeżeli to szybko się nie wyjaśni. Widząc Jack'a z taką samą bladą miną wiedziałam, że ma w głowie podobny chaos.

Rozmowa z Ellie nie trwała długo. Podobno, tak jak oznajmił chłopak, miała mało czasu, więc domyśliliśmy się, że dzwoniła z budki. Dlaczego? Nie zdążyła wyjaśnić.

Długo zajęło nam przetrawienie tego, że Ellie jednak żyję, chociaż w głębi duszy oboje mieliśmy na to minimalną nadzieje. O mało nie wpadłam w jakiś atak paniki, gdy Jack jeszcze raz przytoczył mi ich minutową rozmowę.

Gdy on opowiadał ja zadawałam sobie pytania, na których nie było żadnej jasnej odpowiedzi. Co ona robiła w Minnesocie i dlaczego? Tak daleko od Hurricane nie mogła przecież przejść na nogach. Autostopem też wątpię, a ciężko jest się wrypać do pociągu bez biletów i to jeszce jako dwójka najbardziej poszukiwanych ludzi w miasteczku.

Poza tym minął miesiąc do cholery!

Cały długi miesiąc podczas którego ślad po nich zaginął. Niby gdzie oni się ukrywali i dlaczego to robili? O ile podejrzewać, że William żyje, bo Jack był zbyt zdezorientowany by ją o to zapytać.

Po kolejnej godzinie wspólnej rozmowy przemyśleliśmy wszystko, ale nie było logicznego wyjaśnienia dla tej abstrakcyjnej sytuacji.

Dlatego żeby dowiedzieć się czegokolwiek więcej musieliśmy wyjechać do Minnesoty. Już, bo nie było czasu do stracenia. Nawet na moment się nie zawahalismy i niemal od razu zaczęliśmy to planować. Cokolwiek, byleby ratować naszych przyjaciół, bo również doszliśmy do wniosku, że z pewnością nie są bezpieczni. Aż bałam się myśleć w jakie gówno wpakowali się tym razem.

– Zabieram najważniejsze rzeczy i spotkamy się na dworcu za godzinę – oznajmiłam stanowczo, bo moje emocje zdążyły już opaść i stworzyć miejsce na trzeźwe myślenie by nasza operacja przeszła całkowicie zgodnie z ustalonym planem.

– Okej – rudowłosy pokiwał głową, a w roztargnieniu szukał czegoś po szafkach.

– Gosse'a dam niańczyć Michaelowi.

Sprawdziłam czy wszystko aby napewno zabrałam z mieszkania Jack'a. Dzisiejszy dzień z pewnością zalicza się do tych z najmniej spodziewanym obrotem spraw. Miałam naprawdę fajną randkę, która szybko przeobraziła się w jakąś chorą akcje wyjazdu na drugi koniec stanów.

I to w poszukiwaniu dwóch trupów naszych przyjaciół!

Absurd.

– Pamiętaj, że nie możesz im nic powiedzieć. – Jack obrócił głowę w moją stronę, a jego oczy zabłysły powagą, dając mi tym znak, że to naprawdę ważne. Pokiwałam głową.

– Nie powiem. Mike to idiota. Wcisnę mu każdy kit.

To akurat była prawda i chyba nie musiałam się nad tym rozwodzić. Z resztą Jack również się o to nie sprzeczał.

– Okej, będę się zbierać. Jeszcze raz.. – wzięłam głęboki wdech i zaczęłam wymieniać rzeczy, które mam do zrobienia takie jak załatwienie wolnego w pracy, oddanie Goos'a, precyzyjne spakowanie się i jeszcze raz prześledzenie biletów do Minnesoty. Zaczęłam też wymieniać rzeczy, które powinnam zabrać, chodząc przy tym w kółko i mówiąc na jednym tchu.

Aż Jack złapał mnie za ramiona i zmusił do zatrzymania. Podniosłam niespokojny wzrok na jego brązowe oczy.

– Melly, oddychaj – poprosił, a ja zrobiłam to co nakazał. – Znajdziemy ich. Nie wiem jak, ale znajdziemy.

LIE 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz