William
– William! – krzyczał jakiś niezarejestrowany głos w mojej głowie, gdy promienie słoneczne wpadały do moich zmrużonych oczu niczym jakieś powalające światło.
Przez chwile nawet myślałem, że stoję gdzieś przed obliczem Boga i właśnie skaże na mnie dozgonne cierpienia w piekle. Poniekąd się tego spodziewałem, więc zamknąłem oczy, pragnąc jeszcze trochę odpocząć, bo miałem wrażenie, że moja głowa zaraz eksploduje.
– William! – wrzasnął ponownie głos, a coś delikatnie dotknęło mojego policzka – Proszę, żyj, idioto – błagał, a ja z tego amoku wychwyciłem znajomy ton. Był to kobiecy, melodyjny głos, który rozpoznałbym wszędzie.
Jestem w zaświatach i to z Ellie? Boże, czy ona też tego nie przeżyła?
Otworzyłem szerzej oczy, chcąc ją zobaczyć, ale zamiast tego dostrzegłem tylko brązowe plamy i zamazaną twarz, która mnie wołała.
Pomrugałem kilkukrotnie aż wreszcie rozpoznawałem w niej charakterystyczne cechy. Patrzyła na mnie z przerażeniem, a jej butelkowo zielone oczy były zaszklone i podkrążone. Na jej brudnej od dymu twarzy znajdowało się kilka zadrapań, a niektóre kosmyki przy twarzy były całkiem spalone.
– Ellie? – zapytałem głuchym głosem, który ledwo przeszedł mi przez gardło, ale ona o dziwo go usłyszała.
Uśmiechnęła się pięknie i rzuciła mi się na szyje, przytulając moje ciało mocno do siebie. Jej bijące serce napędziło moje, które szybko odżyło. Po chwili dopiero poczułem jak ból całego ciała wraca z trzykrotnym pogłębieniem i dreszczem przedostaje się przez resztę ciała.
Postanowiłem jednak to zignorować i podniosłem dłonie, dotykając drżących pleców kobiety, która płakała w moją odsłoniętą klatkę piersiową. Bełkotała coś do siebie, ale było to całkowicie stłumione przynajmniej jak dla mnie, bo głośno dzwoniło mi w uszach.
– Ellie, ty żyjesz – powtórzyłem z idiotycznym uśmiechem i nic innego się w tym momencie dla mnie nie liczyło. Tylko szatynka wtulona w moje ciało, która żyła i to było moim sukcesem.
Udało mi się ją uratować!
– Idioto, gdzie my jesteśmy? Jak.. – kaszlnęła i uniosła głowę, patrząc na mnie mętnym wzrokiem – Jak to możliwe, że ja żyje. Umierałam William. Ja wiedziałam, że umieram – przypomniała i położyła dłonie na moim karku. Spojrzała głębiej i poważniej w moje oczy, co cholernie kochałem, bo nasze wzrokowe wojny zawsze wyprawiały ze mną dziwne rzeczy – Widziałam jak ty umierałeś.
Przeszedł mnie dreszcz, ale nie miałem pojęcia czy z bólu czy przez jej głęboki głos, który drażnił moje nerwy w irracjonalnie przyjemny sposób.
– Przedarłem się przez ogień – wychrypiałem półżywym głosem – i zaniosłem Cię tutaj.
Westchnęła drżącym powietrzem i na jakiś czas zamilkła, rozglądając się niespokojnie dookoła. Ja jedynie patrzyłem na nią, ciesząc się, że jakimś cudem jeszcze ją widzę. Żywą, co prawda w dosyć ciężkim stanie, ale żywą.
– Jesteśmy w wąwozie, tak? – spytała, a ja delikatnie skinąłem głową. Zaczęła lekko panikować, a jej ręce ledwo widocznie się zatrzęsły, gdy spojrzała na moje zadrapania i poparzenia na odsłoniętej klatce piersiowej – William t-ty ledwo żyjesz.
Ściągnęła ze swoich ramion mój T-shirt i założyła go na mnie z pełną delikatnością by nie podrażnić żadnej rany. Starała się jak mogła by tylko mnie nie zranić i przez to ponownie nieświadomie się uśmiechnąłem. Ellie była niemożliwa, bo zawsze martwiła się bardziej o innych niż o samą siebie, to czyniło ją tak uroczą.
CZYTASZ
LIE 3
FanficTrzecia cześć trylogii LIE Zdjęcie z okładki nie jest moje, a z pinteresta Melokoii! Miłego czytania! Hyacinthia_