Melanie
Po wyjściu Jack'a czułam się pusta. Jakby ktoś wziął misia i wyciągnął z niego całą zawartość. Równocześnie czułam się pełna emocji. Skrajnych. Mieszał się ze sobą smutek, złość, poczucie winy, że nie mam żadnego pojęcia przez co przechodził chłopak, którego pokochałam.
Był chaosem, o którym wspominał, ale czy to zawsze zwiastuje coś złego? Może tak, ale w moim życiu zdecydowanie brakowało chaosu. Brakowało kogoś charyzmatycznego, kto potrafiłby mnie rozśmieszyć. Nie przeszkadzałyby mu żadne moje niedoskonałości.
Taką osoba był Jack. Był moim światełkiem w tunelu i było mi tak cholernie głupio, że nie wiedziałam co mam mu teraz powiedzieć.
Siedzieliśmy w kuchni. Ojciec Jack'a zrobił nam herbatę i porozmawiał długo z Ellie. Wydawało mi się, że nie tylko on tego potrzebował, ale ona również. Ellie naprawdę uwielbia mówić, słuchać, pocieszać, jest bardzo empatyczna, a ja.. cóż.
Nie byłam w tym aż tak dobra jak ona. Zawsze się śmiałam, lubiłam dużo mówić od czapy, ale nie szło mi ukazywanie ważnych emocji. Tak, owszem, byłam bezpośrednia. Często mówiłam wprost o tym co myśle, ale jeśli chodziło o miłość...
Bo tak, to musiało być to. Nie czułabym się w ten sposób, gdyby kompletnie nie zależało mi by na Jack'u, a to.. nowość.
Oczywiście zależy mi na wielu osobach. Miedzy innymi to Michael, Max, Ellie, ale to Jack wyprawiał z moim sercem tak sprzeczne rzeczy.
Czasami żałowałam, że nigdy nie pytałam Ellie o Williama. Ona kochała o nim mówić, a ja ucinałam temat. Głównie dlatego by jej nie ranić, bo wtedy wszyscy byliśmy przekonani, że William zginął.
Ale kij ma dwa końce. Ucinałam temat, bo myślałam, że nigdy nie poczuje tego co ona. Ich miłość była taka prawdziwa, a wszystkie moje poprzednie przy tym wydawały się jakimś nieśmiesznym żartem.
Dopiero Jack wywrócił moje przekonania do góry nogami. Był tym kogo szukałam, ale co mam z tym zrobić skoro nie potrafię się przemóc by działać.
Popatrzyłam na Ellie, która teraz uśmiechała się szeroko, bo opowiadała o tym jak poznała Jack'a i jak bardzo idiotyczne zachowanie odstawiał.
Prychnęłam, choć ze stresu wciąż gryzłam policzki i stukałam paznokciami w pustą szklankę.
– Melanie – powiedział nagle Hernon, a ja drgnęłam w zaskoczeniu.
On i Ellie patrzyli na mnie w oczekiwaniu, a ja przełknęłam głośno ślinę i udałam, że wcale nie przechodzę najtrudniejszej decyzji w swojej głowie.
– Hm? Przepraszam, zamyśliłam się.
Ellie zmarszczyła brwi, a ja wiedziałam, że ona już wie. Jej zwyczajnie nie dało się oszukać. Miała pieprzony radar w głowie.
– Wszystko dobrze? – przekręciła głowę, a brązowe kosmyki wysypały się z jej kucyka.
– Aha. – skinęłam – Tak, po prostu..
– Słuchaj, Melanie – wciął się Hernon z przepraszającym uśmiechem – Bardzo dziękuje Ci za to, że zauważyłaś mojego syna. Pogubił się i żałuje, że mnie przy tym nie było, ale za to ty byłaś.
Pomrugałam zaskoczona oczami. Nie byłam przygotowana na bycie w centrum uwagi w takim momencie.
– Oh, ale to nic takiego. – odchrząknęłam, poprawiając się na krześle – Ja i Jack spotykamy się dopiero od niedawna.
Pokręcił głową.
– Widziałem jak na ciebie patrzy. Jak delikatnie się uśmiecha, gdy o tobie mówi. Mój syn naprawdę Cię lubi, Melanie.
CZYTASZ
LIE 3
FanfictionTrzecia cześć trylogii LIE Zdjęcie z okładki nie jest moje, a z pinteresta Melokoii! Miłego czytania! Hyacinthia_