𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐓𝐇𝐈𝐑𝐓𝐘 𝐅𝐈𝐕𝐄

62 5 0
                                    

Następny dzień był samym piekłem. Junji nie sądziła, że tak naprawdę będą ćwiczyć na otwartym polu, gdzie słońce prażyło ich jak prażą się chipsy w piecu. Sama dziewczyna, starała się równomiernie oddychać, podczas doskonalenia swoich sztuk walki, z przerwami na małe sesje tai chi.

Starała się opanować jednego z największych demonów. Ją samą.
Uznała, że nie może sobie pozwalać na kumulowanie energii i adrenaliny w sobie tak, by wybuchły w nieoczekiwanym momencie. Dlatego kiedy skończył sie dzień, dziewczyna nie była wykończona tylko walką ze sobą oraz przywoływaniem demonów, ale także przemyśleniami nad tym co działo się w jej życiu.

— Junji, czemu nie jesz? — zagaiła Jirou, widząc jak brunetka wpatruje się tępo w talerz z stygnącym jedzeniem. Widząc jej bladą twarz, zaniepokojona zmarszczyła brwi. — Wyglądasz jak trup, coś się stało?

— Jestem wycieńczona.

— Musisz jeść, żeby mieć siłę na dalsze ćwiczenia. — wtrąciła spokojnie Momo, która jadła już drugą miskę. — Żeby moja moc była bardziej efektywna, muszę więcej jeść, by więcej tworzyć.

— Czy to nie działa trochę jak kupa...?

— PRZEPROŚ JĄ! — wrzasnęła wkurzona Jirou, mocno zdzielając chłopaka przez głowę.

— Straciłam apetyt. — burknęła Junji, kryjąc uśmiech na twarzy.
Wzięła do ręki swoją miskę z ryżem i mięsnymi kulkami poczym wstała i skierowała się do wyjścia.

— Ej, bez przesady... — burknął Denki.

— Ju, gdzie idziesz? — zawołała Jirou.

— Nie martwcie się, niedługo wrócę.

xxx

Dziewczyna z trudem wdrapała się na skały, nie wysypując przy okazji całego dania. Kiedy już zdołała wejść na szczyt, odrazu spostrzegła siedzącego przy jaskini, obrażonego chłopca.
Ten również odrazu wyczuł czyjąś obecność.

— Czego chcesz?

— Dawno się nie widzieliśmy. — stwierdziła brunetka, patrząc się na chłopca z smutnym uśmiechem. — Wyrosłeś.

— I zmądrzałem. Już ciebie nie potrzebuje, możesz sobie iść.

— Widzę, że cięty język został. Wolałam jak nie potrafiłeś mówić.

— A ja wolałem, kiedy zniknęłaś i już się nie pojawiłaś.

— Nie zniknęłam, zwolniłam się.

— Dlaczego?

— Moja matka wróciła i nie musiałam już na siebie zarabiać. Zanim powiesz, że jestem bogata, odrazu powiadomię cię, że nie zawsze bogaci rozpieszczają swoje dzieci. — odparła szybko brunetka, widząc co ma zamiar powiedzieć Kota.

— Więc byłem tylko pracą do wykonania?

— Ale za to jaką superową. — odparła Junji, podsuwając chłopakowi jedzenie. — Cieszę się, że nie straciłeś swojego charakteru. — dodała, poczym szybko wstała.

— Zostałaś bohaterką. — stwierdził chłopiec z obrzydzeniem.

— Do bohaterki mi jeszcze daleko, ale kto wie. Może kiedyś. Jednak nadal wolałabym zostać astrofizykiem albo chociażby neurologiem.

— Podciągnęłaś się w fizyce i w matmie? — zapytał Kota, a widząc wyraz twarzy dziewczyny, sam sobie odpowiedział. — Nie zostaniesz ani bohaterką, ani astrofizykiem czy lekarzem.
Masz w planach zejście na ciemną stronę mocy?

— Nigdy. Jestem neutralna. Jak ying i jang. — zażartowała, robiąc skomlikowamy ruch rękoma. Przez chwilę brunet się uśmiechał, ale szybko wrócł do swojej standardowej, obrażonej miny.

— Chyba musisz już iść.

Junji odebrała to jak 'idź już sobie'. Wstała, zabierając ze sobą zimny posiłek i pożegnała się chłopcem, najpierw się upewniając czy wie jak wrócić do domu i czy na pewno to zrobi, poczym zaczęła zchodzić z kamiennej góry prosto w las.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝐊𝐎𝐈 𝐍𝐈 𝐍𝐀𝐘𝐀𝐌𝐔 .         ᎍʏ ʜᎇʀᎏ ᎀᎄᎀᎅᎇᎍɪᎀ Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz