Brunetka upadła z hukiem na ziemię, powalona przez jednego z wyczarowanych przez siebie demonów, unoszących się nad ziemią, przypominających swoim krztałtem ludzi.
Pierwszy raz jeden z jej demonów się zbuntował. Może jednak używanie dusz w walce było bardziej bezpieczniejszym rozwiązaniem, mimo że mniej efektownym.Po pięciogodzinnym treningu, Junji czuła jak powoli traci siły.
Niczego nowego tutaj nie dokonała. Może trochę poprawiła swoją kondycję i wyostrzyła zmysły, ale w związku ze swoją mocą?
Nic nowego się nie stało, niczego nowego nie dokonała.
Miała ochotę to wszystko rzucić w cholerę. Tak na potęgę.Dlatego kiedy po wzięciu zimnego prysznica, ubrana w tweedowy, zbyt duży, różowy sweter i parę jeansowych ogrodniczek, poczuła jak zmęczenie powoli ją dopada i atakuje wszystkie zmysły tak, jak robi to wysoko zaraźny wirus. Wpatrując się w powoli ciemniejące niebo, przez przypadek pomyślała o swojej siostrze.
Samo wspomnienie o tej rozjaśnionej uśmiechem twarzy, mlecznych włosów i pachnącą wanilią skórę, Junji poczuła ucisk w sercu. Mogła dosłownie poczuć dotyk jej smukłych rąk na ramieniu, tak jak dawniej, kiedy Sakura ją pocieszała.— Nie jesz kolacji?
Brunetka, wyrwana z transu, odwróciła się w ułamku sekundy.
— Co? Nie, mam tutaj... — odparła, wskazując na wypchanego dodatkami, ugryzionym i zimnym tostem. — A co ty tutaj robisz? Myślałam, że robisz za zapalniczkę. — zażartowała, patrząc się w śpiące oczy Todoroki'ego. — Chcesz usiąść?
Chłopak na chwilę znieruchomiał, nie wiedząc co zrobić.
Praktycznie nigdy nie był w jakichkolwiek relacjach z rówieśnikami, całe swoje dzieciństwo spędził na treningu.
Dlatego teraz, kiedy na pozór spokojna upiorzyca z ławki obok zaczęła się do niego zbliżać, Shoto został postawiony między młotem a kowadłem. Mimo wszystko, rozumiał ją.— Nie lubisz towarzystwa klasy? — zapytał cicho.
— Są bardzo wyrozumiali, genialni i śmieszni. Ale pojawiłam się trochę później i nie chce robić zamętu w ich relacjach. Świetnie się razem bawią, a ja nie przepadam za towarzystwem ludzi.
— Oh...
— Jednak nie znaczy to, że nie lubię każdego towarzystwa.
Ty jesteś tym lepszym, nie muszę się sztucznie uśmiechać i udawać, że nie jestem padnięta na twarz, by nie zostać gburem.
A ty czemu nie jesz? — zapytała wymijająco, biorąc gryza swojego małego posiłku. Shoto obserwował ją przez chwilę i odwrócił wzrok, uśmiechając się delikatnie, widząc okruszki na twarzy dziewczyny. Ta szybko je starła i ponowiła spożywanie.— Kolacja się skończyła. Koteczki zorganiozwały dla nas jakąś grę, więc uznaliśmy, że warto cię znaleźć. — wytłumaczył. Junji odrazu się ożywiła, wstając i podając mu rękę.
— Jestem padnięta i bardzo mi się nie chce nic robić, leki od Recovery Girl przestały działać więc można liczyć, że w to wchodzę. Choć, idziemy. — oznajmiła energicznie, chwytając chłopaka za rękę i szybkim krokiem podążając w stronę polany.
xxx
Nie sądziła, że będą musieli uganiać się po ciemnym lesie, w dodatku narażeni na zawał serca lub szok. Przęłknęła ślinę i jej zapał został trochę ostudzony. Na dodatek okazało się, że będzie łazić po puszczy z Midoryią, co nie poprawiało sytuacji.
Miała tylko nadzieję, że chłopak nie zemdleje kiedy dojdzie co do czego i że nie będzie musiała go ciągnąć po ciemku jak zwłoki.— Pierwsza para! START!
CZYTASZ
𝐊𝐎𝐈 𝐍𝐈 𝐍𝐀𝐘𝐀𝐌𝐔 . ᴍʏ ʜᴇʀᴏ ᴀᴄᴀᴅᴇᴍɪᴀ
Fanfikce" BEACUSE WE WERE SICK OF LOVE BEACUSE WE WERE SICK BEACUSE OF LOVE BEACUSE WE WERE LOVESICK" 𝐊𝐎𝐈 𝐍𝐈 𝐍𝐀𝐘𝐀𝐌𝐔 (愛病気.) lovesick. junji itomie starała się żyć normalnie. dlatego kiedy okazało się...