𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐎𝐍𝐄

133 14 8
                                    

Wszystko na biurku było ułożone równo, jakby pod linijkę.
Książki stały na półkach poukładne kolorystycznie, czyli od białych do czarnych, ubrania w szafie wyprane i wyprasowane, łóżko pościelone, a w powietrzu nie było ani jednego pyłku.

Junji zaciskała pięści na spódniczce, nie mając pojęcia o czym jeszcze zapomniała. Cały dom był wysprzątany na błysk, jej karta ocen była wywieszona na drzwiach od lodówki, trofea zamknięte w przeszklonej komodzie, śmieci wyrzucone i usunięte.

Jej matka wracała dzisiaj z delegacji. Dziewczyna uważała, że dwa miesiące samotnego życia były czasem dla niej, by powoli się rehabilitować po ostatniej, dosyć ogromnej kłótni. Mogłabym użyć określenia 'wojna' ale nie jestem pewna, czy to by tu pasowało.
A o co poszło? Oczywiście o jej nowo nabyte zdolności.

Odkąd odkryła swoje moce, jej matka latała z nią po specjalistach by się dowiedzieć jak będzie wyglądać przyszłość Junji. Niestety, okazało się, że będzie musiała zrezygnować z łyżwiarstwa i igrzysk olimpijskich, co omało nie przyprawiło matki o zawał.
Szczerze mówiąc, najmłodsza Itomie cieszyła się z takiego obrotu spraw. Póki nie wróciły do domu. Dostała lanie od matki i przez paręnaście minut wysłuchiwała jakim to rozczarowaniem jest.

Dlatego teraz musiała pokazać, że jest inaczej. Da z siebie, wszystko, byleby udowodnić swojej matce, że może być lepsza od samego All Mighta, gdyby ta okazała chociaż krztynę wsparcia.
Od paru tygodni ćwiczyła swoje kwestie, nie chcąc żadnych nieporozumień i pomyłek, zaczęła zaniedbywać swoje kontakty z przyjaciółmi, którzy i tak zadawali się z nią dla pieniędzy.

Oglądając swój pokój, a potem sprawdzając cały dom, postanowiła się wyszykować. Założyła niebieską, skromną sukienkę, białe rajstopy oraz delikatną biżuterię, zatuszował wszystkie siniaki lub blizny poczym zaczęła przeczesywać swoje włosy. Postanowiła je rozpuścić, więdząc jak matka lubi chwalić innym jej włosy.
Ale to było chyba wszystko co można było chwalić.
Junji już miała wychodzić, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi.

Automatycznie się odwróciła na pięcie i jak strzała pognała do drzwi, by je otworzyć. Gdy sięgała do klamki, coś ją zatrzymało.
Jej serce zaczęło mocniej bić, ręce zaczęły się pocić, a oczy latały jakby starały się ujrzeć owada. Dziewczyna przęłknęła ślinę, czując jak coś ją skręca w żołądku, gdy tylko otworzyła drzwi.

Za nimi stała wysoka, uwodzicielsko piękna kobieta. Szczupła twarz, ozdobiona węglanymi puklami włosów, spiętych jadeitową broszką w krztałcie pawia, ubrana w biały garnitur opinający jej dosyć pełne krztałty. Junji była mile zaskoczona, kiedy zauważyła, że za nią nie ma żadnego bogatego, otyłego lizusa.

— O to i moja córka. — oznajmiła bez entuzjazmu kobieta, wchodząc do domu jak królowa do pałacu. — Widzę, że się wystoriłaś. Dla kogo? Zerwałaś już z tym Haerinem? Mam nadzieję, że wróci tam skąd przyleciał, jeszcze by zabrudził naszą krew. Wiesz jakie mniemanie mam o emigrantach. — mruknęła kobieta, rozsadzając się wygodnie w fotelu.

Matka Junji nie zawsze taka była. Stała się taka po śmierci swojego męża, który poświęcił swoje życie, ratując cywilów przed ogniem.
A potem jeszcze dwie córki. Jedna uciekła, a druga zginęła w pożarze, obie zostawiając najmłodszą w szponach potwora.

— Mam dla ciebie interesującą wieść.

— Mam dla ciebie interesującą wieść

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝐊𝐎𝐈 𝐍𝐈 𝐍𝐀𝐘𝐀𝐌𝐔 .         ᴍʏ ʜᴇʀᴏ ᴀᴄᴀᴅᴇᴍɪᴀ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz