𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐓𝐇𝐑𝐄𝐄

113 11 4
                                    

Junji mocniej naciągnęła na siebie sweter, odrazu poprawiając małą kokardkę przy szyi. Włosy miała rozpuszczone, oczywście wyczesane, bo zapewne dostałaby lanie za wychodzenie na dwór jak jakieś czupiradło. Dlatego poraz piąty przeglądając się surowym wzrokiem w mętnej tafli szkła, wymruczała parę komentarzy pod nosem i wyszła z pokoju, chwytając torbę.

Upewniwszy się, że nikogo nie ma w domu, jedyne co zrobiła to chwyciła klucze i wybiegła z mieszkania. Nie spojrzała na przygotowane dla niej śniadanie, na godzinę czy zdjęcie jej rodziny na lodówce, które było kartą przetargową matki.

Kiedy znalazła się na świeżym powietrzu, wiatr momentalnie rozwiał jej włosy, niszcząc tym poranne starania dziewczyny.
Przewróciła oczami i wyjęła telefon, przeglądając dzisiejsze wiadomości. Praktycznie wszędzie mogła dostrzec słowo 'superbohater', 'quirk' czy nawet 'All Might'.
Ten świat teraz kręcił się wokół sław, bogatych i tych obdarzonych. Wiadomości informowały o tym ile złoczyńców zostało pokonanych i zasłanych za kratki, pomijając brunde fakty i plamy w historiach.

Nadal zapatrzona w telefon, wsiadła do autobusu, przepychając się między drobnym, zielonowłosym chłopcem a dosyć ogromnym facetem, od którego zalatywało płynem do dezynfekcji.

Zielonowłosy chudzielec mruczał ciągle coś pod nosem, wpatrując się kuroczowo w jakiś stary, potargany i poplamiony zeszyt.
Junji założyła słuchawki, starając się zignorować podekscytowane
i wnerwiające szepty chłopaka. Po jego mundurku można było powiedzieć, że chodził do UA. Już miała się go o to zapytać, kiedy pojazd gwałtownie się zatrzymał, praktycznie wywracając wszystkich pasażerów na podłogę.

Junji podniosła głowę, starając się zobaczyć co się dzieje.
Jednak ludzie byli zbyt spanikowani. Wszyscy się taranowali i nawet nie starali się sprawdzić, gdzie biegną. Wyczekujący wzrok dziewczyny odrazu powędrował do zielonowłosego chudzielca, analizującego całą sytuację. Przewróciła oczami i czołgając się po podłodze, szybko do niego podeszła, poczym złapała za ramię.

— Chodzisz na kurs bohaterstwa? — syknęła dysząc, obserwując rozgrywającą się akcję. — Tak czy nie?

— T-tak....

— To masz szansę się wykazać. — coś walnęło w pojazd jeszcze raz, sprawiając że dwójka nastolatków wyturlała się przez rozbite okno, zorcinając sobie ubrania i skórę. Junji szybko się poderwała, patrząc z przerażeniem na swoje zakrwawione ręce i poszarpany mundurek szkolny. Jeżeli nie zrobi tego złoczyńca, jej matka zabije ją jak tylko zobaczy co się stało z mundurkiem oraz jej wyglądem.
Ale to nie to było teraz najważniejszcze, zważając na fakt, że była chyba najmniej poszkodowaną osobą.

— Nic Ci nie jest?

— Mi nie, ale co z nimi? — wydyszała, przykładając rękę do klatki piersiowej, starając się wyrównać swój oddech. Przez chwilę wydawało jej się, że wszystko tak jakoś pociemniało. Przed oczami miała mroczki i stała jakby w transie. A dalej, to już nie ona panowała nad wydarzeniami.

 A dalej, to już nie ona panowała nad wydarzeniami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(muszę powiedziesz, że rozdziały nie mają najlepszej jakości i czasami sama nie wiem co mam dalej napisać.
Bardzo przepraszam za nieudogodnienia i mam nadzieję, że tego aż tak nie widać. W każdym razie, narazie się rozkręcam <3)

𝐊𝐎𝐈 𝐍𝐈 𝐍𝐀𝐘𝐀𝐌𝐔 .         ᎍʏ ʜᎇʀᎏ ᎀᎄᎀᎅᎇᎍɪᎀ Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz