𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐓𝐖𝐄𝐍𝐓𝐘 𝐒𝐈𝐗

68 7 0
                                    

Shoto chwycił dziewczynę za nadgarstek i odepchnął ją tak, by lecący pocisk nie przedziurawił jej na pół. Brunetka szybko się podniosła i za pomocą swoich dusz, obezwładniła na chwilę przeciwnika, ścierając z policzka krew z rany ciętej.

Junji cofnęła się na chwilę do tyłu, czując jak powoli jej płuca pokrywają się w ogniu. Przyłożyła rękę do klatki piersiowej, jak to miała w zwyczaju i obserwowała nieobecnym wzrokiem walkę Todoroki'ego z Zabójcą Bohaterów. Z człowiekiem, odrzuconym przez społeczeństwo, z człowiekiem, który jest przekonany o swoim jakże bezbłędnym poglądzie na świat.

Nie mówiła, że złoczyńca się mylił. Chodziło o to, że nie był jeszcze nazbyt dojrzały by zrozumieć, że cały świat nie wyprze się swoich morałów tylko dlatego, bo mu się wydaję, że jest bezbłędny.

Junji szybko się podniosła i z większą prędkością zaatakowała złoczyńcę. Ten się zamachnął, prawie zabijając dziewczynę, jednak ta zatrzymała jego ostrze w dłoni.

— Dobro nie atakuje, dziecko.

— Czyli teraz utożsamiasz się dobrem? — zapytała, czując jak ostrze Zabójcy Bohaterów mocniej wbija jej się w dłoń. Czuła, jak jej ręka powoli pokrywa się ciepłą, czerwoną cieczą.

— Pamiętam. Twoja siostra też była taka psykata przed śmiercią.

Junji starała się mu pokazać, że do zdanie jej nie poruszyło.
Na jej twarzy zdawałoby się, że każdy mięsień jej twarzy znieruchomiał, jakby zalany ciepłym, stygnącym woskiem.

— Więc teraz dobijesz jej młodszą siostrę? Gdzie twój honor?

— A gdzie są prawdziwi bohaterowie?

— Nie ma. — oko złoczyńcy delikatnie drgnęło. — Widocznie jesteś za wrażliwy na to, by się z tym pogodzić. — brunetka nie mogła uwierzyć, że ugrała tyle wolnego czasu. W jednym momencie szybko się cofnęła, pozwalając Todoroki'emu zaatakować. Płomień był tak duży, że chroniąc się przed gorącem, lewa ręka dziewczyny ucierpiała.

Kiedy było już bezpieczniej, Junji zamachnęła się, a dusze zaczęły atakować złoczyńcę niczym wygłodzone ptactwo. Jej ciało było nabuzowane adrenaliną, toteż za chwilę zaatakowała złoczyńcę obezwładniając go. Jednak ten zdążył czymś rzucić, na nieszczęście wszystkich, dziewczynie to umknęło. Uformowała dosyć pokaźny sznur z ektoplazmy, którym szybko go związała.

— Dziękuję za pomoc.

Dziewczyna odwróciła się, wpatrując się przez chwilę w syna Endeavor'a. Uśmiechnęła się szeroko i delikatnie dygnęła.

— Nie ma za co. To było lepsze niż ględzenie twojego ojca. Następnym razem to ja go zagadam. — zażartowała, wyciągając ręce by zrobić przyjacielski uścisk, jednak Shoto stał, wpatrzona w nią i nie za bardzo wiedząc co ma teraz zrobić. Junji szybko schowała ręcę, odchrząknęła i odwróciła się w stronę poszkodowanych. Sprawdziła stan zranionego bohatera, poczym podeszła do swoich nierozsądnych kolegów.

Podniosła Ilida, przerzucając sobie jego rękę przez ramię, poczym spojrzała na Deku, przez chwilę karcąc go wzrokiem. Cmoknęła dwa razy, poczym znowu szeroko się uśmiechnęła.

— IZUKU MIDORIYA! — ktoś wrzasnął tak głośno, że dziewczyna podskoczyła, nagle czując ogromny ból w brzuchu.

— Tenya, możesz się ruszać? — zapytała słabym głosem, czując jak nogi się przed nią uginają. Jakiś starszy pan wydzierał się na zielonowłosego kolegę, a reszta bohaterów zajęła się rannymi.
Nie licząc Endeavor'a, który o czymś głośno dyskutował z swoim synem. Wszystko to zaczęło znikać przed oczami Junji.

Spojrzała dół na swój brzuch, na swój strój. Cały we krwi.
Drżącą ręką starła szkarłatną maź, czując jak niebo spada jej na kark i spycha ją w ciemną, bezkresną przestrzeń. I zajęło to parę chwil, zanim ktokolwiek zauważył stan uczennicy.

 I zajęło to parę chwil, zanim ktokolwiek zauważył stan uczennicy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝐊𝐎𝐈 𝐍𝐈 𝐍𝐀𝐘𝐀𝐌𝐔 .         ᎍʏ ʜᎇʀᎏ ᎀᎄᎀᎅᎇᎍɪᎀ Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz