𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐓𝐇𝐈𝐑𝐓𝐘 𝐒𝐄𝐕𝐄𝐍

66 7 0
                                    

— To czemu zostałaś bohaterką?

— Izuku, bardzo ciebie szanuję, ale nie możesz się wtrącać w cudze sprawy i rozprzestrzeniać swoje idee jak wirus. To samo robił Zabójca Bohaterów. Koniec tematu. — ucięła szybko Junji, przyspieszając kroku. Pod jej trzewikami zaczęła trzeszczeć ziemia, kiedy dziewczyna z emocji zaczęła mocniej stąpać po drodze. Wiedziała, że to tak się skończy.

Deku był świetny, dobrze wychowany i dobroduszny. Jednak sytuacja kompletnie się zmieniła, kiedy przez przypadek powiedziała, że nie ufa All Might'owi oraz że nie zamierza na nim polegać, gdyż istnieje duże ryzyko klęski.

— Gdybyś tylko powiedziała mi, dlaczego...

— Nie zamierzam tego robić.

Nie ustępowała. Nie mogła powiedzieć, że zdawała do tej szkoły tylko dlatego, że matka jej kazała. Straciłaby zaufanie jego i prawdopodobnie wszystkich, których poznała, nawet nie wspominając Neiko, która po swoich przeprosinach ponownie zaczęła unikać kontaktu z nią i całą klasą 1-A.

— Rozumiem.

— Nie rozumiesz. Nie dość, że jesteś faworytem All Might'a, to stałeś się sensacją od czasu Festiwalu Sportu. Złoczyńcy pewnie już skupili na tobie całą swoją uwagę, dlatego to ciebie będą teraz chronić za wszelką cenę. My, chociaż będą to ukrywać, odejdziemy na drugi plan. Gdyby w ciebie celowano, Symbol Pokoju będzie pierwszym, który rzuci Ci się na ratunek. Możesz tego nie rozumieć, ale gdyby nie takie zachowanie, moja siostra nadal by żyła, a moja rodzina nie została by rozwalona! — krzyknęła, drżącymi rękoma szukając leków na uspokojenie.

Zielonowłosy patrzył się na nią z niedowierzaniem na twarzy.
Nigdy by nie przepuszczał, że za tą spokojną i opanowaną maską, kryje się prezent niespodzianka w postaci wybuchowej i zranionej dziewczyny, kryjącej żałość do wszystkich bohaterów Japonii.

— Przepraszam. Nie powinienem był zmuszać cię do spowiedzi.

— Czujesz ten zapach? — Junji, ignorując jego słowa, zaczęła rozglądać się w panice za źródłem podejrzanego zapachu.
Kiedy postawiła parę kroków do przodu, jej oczy zarejestrowały widok kłębiącego się dymu, a nos wyczuł zapach spalenizny.

— Ogień.

Dziewczyna znieruchomiała na sam dźwięk tego słowa.
Ktoś przez przypadek rozproszył ogień. Naprawdę wątpiła, że był to Bakugou albo Shoto, a kiedy ta myśl pojawiła się w jej głowie, jakaś igła ukłuła ją w plecy. — Mam złe przeczucie.

— Deku, Kota nadal jest na wzgórzach. — wyszeptała Junji, czując jak ktoś ją obserwuje. — Idź po niego, ja dam sobie radę. — Zielonowłosy kiwnął głową i z dwojoną prędkością ruszył na pomoc chłopocowi, który nie miał pojęcia co się dzieje.

Została sama. Poczuła się głupio, że w takim momencie wysłała swoje jedyne wsparcie daleko stąd. A teraz tkwiła w ciemnym lesie, sama, blisko pożaru i w dodatku mając wrażenie, że ktoś się na nią patrzy. Już miała się odwracać i atakować, kiedy coś złapało ją za szyję i zaczęło dusić. A płuca dziewczyny zajęły się ogniem tak szybko, jak las w około.

Popatrzyła się w twarz złoczyńcy, którego jęki przyprawiały o gęsią skórkę. Junji pobladła, juz nawet nie wiedząc czy z braku tlenu czy z przerażenia, które teraz jej towarzyszyło.

Już widziała, jak wszystko coraz bardziej ciemnieje. Czuła jak ktoś przebija jej gardło, wyrywając cały tlen z płuc. Jedyne co teraz chciała, to przestać żyć. Dziewczyna zamknęła oczy, poczym z zaskoczenia zamachnęła się tak mocno, że złoczyńca wylądował na drugim końcu drogi. I nagle, cały pokrył się lodem.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


𝐊𝐎𝐈 𝐍𝐈 𝐍𝐀𝐘𝐀𝐌𝐔 .         ᎍʏ ʜᎇʀᎏ ᎀᎄᎀᎅᎇᎍɪᎀ Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz