Bucky Barnes • ciasteczka

1K 24 13
                                    

Od razu jak się rano obudziłam miałam ochotę na ciasteczka. Oczywiście nie zapomniałam o tym, że mieszka z nami Thor, o żadnych ciasteczkach nie może być mowa, więc stwierdziłam że upiekę. Tak dla jasności, robię najlepsze ciasteczka czekoladowe pod słońcem musiałam tylko kupić kilka składników. Ubrałam się, uczesałam i zeszłam do kuchni zrobić śniadanie. Była godzina 6:30 więc wszyscy jeszcze smacznie spali. Stwierdziłam, że zrobię tosty i jajecznice. Kiedy już kończyłam do kuchni wszedł obiekt moich westchnień. Niebezpieczny, trochę straszny i cholernie przystojny James Buchanan "Bucky" "Backuś" Barnes. Bucky był bardzo skryty, nie ufał nikomu oprócz mi i Stevowi z którym się zna od dzieciństwa. Ja po prostu jako jedna z niewielu osób okazałam mu zrozumienie i go nie osądzałam za przeszłość. 

 - Dzień dobry, tak wcześnie na nogach? - spytał i usiadł przy stole. 

 - A tak jakoś, i musze jechać na zakupy. - powiedziałam kładąc talerz przed nim, a sama usiadłam koło niego ze swoim. 

 - Dziękuję. - podziękował i zaczął jeść - Gdzie na zakupy? - powiedział z pełną buzią. 

 - Po produkty na ciasteczka. - zaczęłam się z niego śmiać bo wyglądał komicznie. Tak jak kiedyś powiedział Steve. 5-latek w ciele 100-latka. 

 - Jakie ciasteczka?

 - Czekoladowe. Moja specjalność. 

 - Nie jadłem ciasteczek od wojny. 

-CO!!! - z szoku prawie spadłam z krzesła - chcesz mi powiedzieć, że od 70 lat nie jadłeś ciasteczek!!! Przecież ty życie zmarnowałeś! - wykrzyczałam mu w twarz. 

 - Nie sądzę, że aż tak... - ale nie dałam mu dokończyć. 

 - Thor by się zgodził. Jedz i jedziesz ze mną. - już widziałam że chce coś powiedzieć wiec mu przerwałam - Nie słucham żadnych odmów. - Zjedliśmy do końca i pojechaliśmy do sklepu. Cieszyłam się że mogę spędzić z nim choć trochę więcej czasu. Droga była wyjątkowo niezręczna, nie odezwaliśmy się nawet słowem. Takie sytuację miały miejsce coraz częściej. Postanowiłam, że musze z nim pogadać bo ja tak dłużej nie mogę. Kupiliśmy co potrzeba i wróciliśmy do Tower 

 •••

 - I teraz musimy rozpuścić czekoladę. - od jakiś 30 minut robiliśmy ciasteczka. Byliśmy cali brudni od mąki, ale to nam niezbyt przeszkadzało. - Dobra i wstawiamy do piekarnika. - już miałam brać blachę jednak Bucky mi ją wyrwał. 

 - Daj to, jeszcze się poparzysz - zarumieniłam się lekko na myśl, że się o mnie martwi. - Dobra teraz musimy iść się wyczyścić. - Poszliśmy do łazienki, umyliśmy twarz i ręce. Po chwili kiedy skończyłam Bucky się na mnie spojrzał i zaczął się śmiać. 

 - Co jest? - zapytałam, ale on się dalej śmiał - Bucky no! - pacnęłam go w ramię 

 - Masz jeszcze czekoladę na ustach. - spojrzałam w lustro i faktycznie wyglądałam jak klaun. Kiedy chciałam to wytrzeć, James odwrócił mnie w swoją stronę i przejechał palcem po moich ustach. Staliśmy tak przez chwile aż stwierdziłam, że to dobry moment na rozmowę. 

- Słuchaj James. 

 - Nie tylko nie James. - zaśmiał się, ale zaraz spoważniał widząc moją minę. 

 - Chciałam z tobą porozmawiać o tym co się ostatnio dzieje między nami. - powiedziałam na co on tylko spojrzał w dół - Nie chcę żeby było między nami niezręcznie, a widocznie jest. I ja chyba wiem czym jest to spowodowane. 

 - Ja też. - serce mi stanęło. Skąd wiedział? - Słuchaj YN, to nie jest takie proste do wytłumaczenia. Zależy mi na tobie, nie chcę żeby było między nami dziwnie, ale też nie potrafię ukrywać tego że... - zaciął się a ja chciałam się przekonać gdzie to zmierza. Złapałam go za ręce.  

 - Tego że co? - spytałam zniecierpliwiona. 

 - Tego że cię kocham. - zamurowało mnie. Jak to mnie kochał? - I wiem, że nie czujesz tego samego, ale mam nadzieje że będziesz się chciała dalej ze mną przyjaźnić, choć do niczego cię nie zmuszam. - w tym momencie go pocałowałam, a raczej cmoknęłam.

 - Czasem za dużo mówisz wiesz? - po chwili szoku, Bucky przyciągną mnie za talię do siebie i pocałował tym razem długo i namiętnie. Kolana się pode mną ugięły, więc położyłam ręce na jego barkach, inaczej bym spadła. Całował z pasją i uczuciem. Po kilku chwilach zabrakło nam tchu i się odsunął. - Mam nadzieje, że pokazałam ci że cię kocham. - on się tylko uśmiechnął i mnie przytulił.

 - Uczyniłaś mnie w tym momencie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. - powiedział i pocałował czubek mojej głowy. - Chyba powinienem więcej mówić - ja się tylko zaśmiałam. 

 Oczywiście po ciasteczkach i po Thorze już po kilku minutach nawet nie było śladu.

Niezbyt mi się podoba ten One Shot. Napiszcie co wy myślicie <3

MARVEL || One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz