- Dobra, nie będzie nas kilka godzin, ale może się przedłużyć. Nie rozwalcie statku. - cała drużyna szykowała na się na zwiad. Kilka godzin temu dostaliśmy sygnał alarmowy z jednej planety. Jechali wszyscy, oprócz mnie i Petera. Na ostatniej misji miałam mały wypadek, przez co musiała zostać, a Quill zgłosił się do towarzyszenia mi.
- I Peter pamiętaj, że YN jest dopiero co po kontuzji, więc nie szalej za bardzo. - Rocket mrugnął porozumiewawczo do Petera i uśmiechnął się chytrze. Quill tylko posłał mu morderczy wzrok i wyszedł z sterowni. Pomogłam reszcie szykować sprzęt mimo ich protestów. Pożegnaliśmy się po czym zaczęłam szukać mojego kompana.
Znalazłam go w jego sypialni słuchającego po raz setny swojej kasety. Usiadłam koło niego na łóżku. Ściągnął słuchawki i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Nadal cię boli? - pokazał na moją nogę na której miałam opatrunek.
- Tylko jak chodzę. - Quill przytaknął i nastała między nami cisza. Oparłam głowę o jego ramię i westchnęłam. Patrzyliśmy przez okno jego sypialni na kosmos. Praktycznie nic nie było widać. Tylko czerń. Po kilku minutach Peter się ożywił i wstał.
- Jesteś głodna? - zapytał patrząc na mnie z góry.
- Tak. Chętnie bym coś zjadła. - już miałam wstawał kiedy poczułam, że blondyn popycha mnie lekko, żebym z powrotem usiadła. - Co ty robisz?
- Powiedziałaś, że cię boli jak chodzisz.
- To jak mam iść do kuchni? Nie umiem się teleportować. - jednak nic nie odpowiedział. Nagle wziął mnie na ręce w stylu panny młodej. Nie spodziewałam się tego przez co pisnęłam mu prosto do ucha.
- Ał, kobieto nie piszcz tak. Ja chcę jeszcze kiedyś posłuchać muzyki. A po za tym nie zabije cię, ze mną jesteś bezpieczna. - zarumieniłam się i miałam ogromną nadzieje, że tego nie zauważył. Zaniósł mnie do kuchni i posadził na jednym z krzeseł. - Co byś chciała zjeść?
- A co mamy?
- Praktycznie nic. - ledwo go usłyszałam bo miał dosłownie głowę w lodówce. - Szczyt moich możliwości to kanapka.
- Mogę ci pomóc. - chciałam już wstać, ale Peter szybko spojrzał na mnie.
- Nie ma nawet takiej mowy. - zaśmiałam się z jego miny. Zachowywał się jak by mi co najmniej amputowali nogę.
- Dobrze może być kanapka. - nadal próbowałam opanować śmiech. Quill zaczął robić jedzenie, a ja po prostu czkałam bezczynnie.
•••
Skończyliśmy jeść godzinę temu i od tamtej pory rozmawialiśmy. Opowiadaliśmy sobie jak wyglądały nasze życia przed tym jak się poznaliśmy. Nasze najdziwniejsze misje i te najtrudniejsze. Nagle przeszliśmy na temat tego co się stało na misji, że zostałam zraniona. Opowiedziałam Peterowi, a on przez cały czas patrzył na mnie ze współczuciem i słuchał. Jak skończyłam historie siedzieliśmy w ciszy w naprawdę ciężkiej atmosferze. Aż niespodziewanie Quill się ożywił i spojrzał na mnie ze strachem.
- Nie trzeba ci zmienić opatrunków? - zapytał i podszedł do mnie cały czas patrząc głęboko w oczy. Nogi mi zmiękły pod jego spojrzeniem.
- T...tak, zapomniałam. Zaraz to zrobię. - nadal się w siebie wpatrywaliśmy dopóki się nie otrząsnęłam. Chciałam wstać, ale nie było mi dane przez duże ręce które po chwili posadziły mnie na blacie.
- Pozwól mi. - chciałam odmówić i powiedzieć, że nie jestem z porcelany, ale kiedy zobaczyłam jak robi oczka szczeniaczka poddałam się i pokiwałam głową. Blondyn zostawił mnie na blacie i pobiegł po opatrunki. Gdy wrócił podwinął nogawkę moim spodni i powoli zaczął zmieniać opatrunek. - Uważaj, teraz może piec. - chwile po tych słowach poczułam okropne pieczenie, więc złapałam Petera za ramie. Uśmiechnął się do mnie i pogłaskał mnie po ręce na jego ramieniu.
Opatrzył wszystko po czym nagle niespodziewanie pocałował miejsce rany zawiniętej w bandaż na mojej nodze. Patrzyłam się na niego jak zaczarowana. Po chwili również na mnie spojrzał. Wstał i stanął między moimi nogami nie spuszczając ze mnie swojego wzroku. Położył swoje dłonie na moich policzkach. Był tak blisko, że czułam jego ciepły oddech na twarzy.
- Dzielna byłaś. - powiedział ściszonym głosem, przybliżonym do szeptu. Chciałam pokiwać głową, ale jego ręce mi to uniemożliwiały.
- Taka ze mnie dzielna dziewczynka. - oboje się zaśmialiśmy. Mój wzrok jeździł po całej jego twarzy, aż nagle zatrzymał się na jego ustach, które nadal formowały się w uśmiech. Jednak tego co się później wydarzyło kompletnie się nie spodziewałam.
Peter mnie pocałował! Chwilę mi zajęło zanim ogarnęłam co się dzieję, ale od razu jak się zorientowałam, odwzajemniłam pocałunek. Jedna z jego dłoni które były na moich policzkach przeniósł na moją talię. Dobrze, że siedziałam, bo byłam pewna, jak bym stała to bym upadła. Moje kolana były jak z waty. Odsunęłam się od niego jak zabrakło mi powietrza i oparłam swoje czoło o jego.
- Moja dzielna dziewczynka. - powiedział po kilku minutach ciszy. Nasze uśmiechy się jeszcze bardziej powiększyły
- Twoja, twoja.
Następnego poranka kiedy grupa wróciła, pewnie przeżyła niemały szok kiedy zobaczyła nas śpiących, wtulonych w siebie na podłodze w pokoju Petera.
Bardzo przepraszam za przerwę. Wyjechałam na wakacje niespodziankę i jak to na wakacjach nie miałam czasu nawet na chwilę usiąść i napisać. Napiszcie jak się podobało <3
CZYTASZ
MARVEL || One Shoty
Teen FictionBędę pisała tutaj OneShoty z postaciami marvela. Głównie character x reader. Jeśli kogoś konkretnego lub w jakimś charaterze chcecie to piszcie. To moja pierwsza książka więc mam nadzieję, że się spodoba. :)