Stephen Strange • róże

635 23 3
                                    

 - To co powiesz? - zatkało mnie. Był już koniec dnia lekcji w Kamar-Taj, miałam właśnie iść do pokoju, kiedy jeden z chłopaków podszedł do mnie i zaprosił mnie na randkę w walentynki które są jutro. Lubiłam go, ale nie aż tak żeby się z nim umawiać. Poza tym jedyna osoba w moim sercu to Stephen Strange. Możecie pomyśleć, że to dziwne myśleć tak o nauczycielu, ale ja nie jestem zwykłą uczennicą. Nie uczą mnie robienia kółeczek i innych takich sztuczek. Ja mam moce a Stephen zaproponował mi pomoc. Miałam lekcje tak naprawdę tylko z nim. Po kilku miesiącach zaczęłam coś czuć do doctorka. Gadałam z tym chłopakiem może dwa razy, nie wyobrażałam sobie siebie z nim na randce. Musiałam odmówić.

- Słuchaj jesteś naprawdę fajny, ale postrzegam cię tylko jako kolegę. Przepraszam. - mina mu zrzedła. Widać był przekonany że się zgodzę. Pokiwał lekko głową i odszedł do kolegów. Zaczęłam się oglądać żeby znaleźć Stranga, może chociaż uda mi się z nim chwilę pogadać. Po chwili szukania zauważyłam go stojącego pod ścianą z miną zbitego psa więc postanowiłam podejść - Hej, coś się stało?

- Nie, czemu pytasz? - zapytał tonem jak by był na mnie zły - Ale widzę, że u ciebie super.

- Co, czemu?

- Widziałem jak zapraszał cię tamten typ. - pokazał za mnie i miałam wrażenie jak by chciał go zabić.

- Tak przed chwilą, ale...

- Wiesz muszę już iść, chyba Wong mnie woła. - powiedział i szybko odszedł. Strasznie dziwnie się zachowywał. Zazwyczaj jeszcze długo ze mną rozmawiał. Dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie. Przynajmniej ja. Trochę przygaszona wróciłam do swojego pokoju i zaczęłam myśleć co będę robić jutro. Skoro nie mam walentynki. Stwierdziłam, że muszę się przyznać Stephen'owi co do niego czuję, nawet jeśli tego nie odwzajemnia. Z tą myślą poszłam spać.

•••


Obudziłam się około 8:00 tak jak zwykle. Leżałam jeszcze chwile myśląc jak powiedzieć mojej sympatii o moich uczuciach. Kiedy postanowiłam wstać zobaczyłam przed sobą róże i koło niej liścik. Pierwsze co to pomyślałam, że to ten chłopak z wczoraj nie może odpuścić. Ale patrząc po jego reakcji to raczej się poddał. Wzięłam liścik i go przeczytałam.

"Witaj YN. Od dawna się w tobie podkochuję. Uważam, że jesteś jedną z najwspanialszych osób jakie poznałem. Przez długi czas zbierałem się żeby ci to powiedzieć i tak oto nastał ten dzień. Podążaj za różami. Kocham cię."

Nawet jeśli nie wiedziałam kto to jest zrobiło mi się miło. Nigdy nie myślałam, że ktoś może tak o mnie pomyśleć. Wzięłam pierwszą róże, szybko przebrałam się z piżamy i wyszłam z pokoju w poszukiwaniu następnych. Zobaczyłam kolejną zawieszoną pod sufitem więc użyłam mocy żeby ją ściągnąć. Taka sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. W końcu dotarłam do drzwi. Już chciałam je otworzyć ale były zamknięte. Próbowałam mocami ale nic się nie działo. Pomyślałam że zabłądziłam więc postanowiłam się cofnąć ale nagle przed drzwiami pojawiło się dziesięcioliterowe złote pole do wpisania pinu. Próbowałam różnych kombinacji, ale żadna nie działała. Już miałam się poddać kiedy stwierdziłam że wpisze liczbę znalezionych róż. Kliknęłam 14 i drzwi się otworzyły

Serce zabiło mi trzy razy szybciej kiedy zobaczyłam czerwoną pelerynę z kolejną różą latającą przy stole ze świecami, różami i jedzeniem. Podeszłam bliżej i zabrałam od niej kwiat.

- YN. - usłyszałam tak dobrze znany mi głos który sprawił że w moim żołądku poczułam stado motyli.

- Stephen? Na co to wszystko? - zapytałam tak bardzo zaskoczona.

- Widziałaś liścik? - pokiwałam na to głową zbyt oszołomiona żeby cokolwiek powiedzieć - No to już wiesz.

- Chwila. To t..ty go napisałeś. - zdołałam wydukać

- Oczywiście, że ja. - zrobił kilka kroków do mnie tak że nasze twarze dzieliła niewielka odległość. Zabrał mi bukiet i wręczył pelerynie – Przepraszam że zrobiłem to wszystko mimo że masz już walentynkę. Chciałem ci powiedzieć co czuję. Wczoraj kiedy zobaczyłem jak rozmawiasz z tym chłopakiem zrozumiałem, że jest już za późno, ale i tak chcę żebyś to wiedziała. Kocham cię. - stałam tak z szeroko otwartymi oczami. Jak on mógł pomyśleć, że wybiorę jakiegoś smarkacza nad niego. Kiedy zobaczył moją minę chciał się odwrócić i odejść, ale go zatrzymałam.

- Steph, ja wczoraj odmówiłam temu chłopakowi. - na te słowa otworzył usta w zdziwieniu – Odmówiłam bo kocham ciebie i tylko ciebie. Nikogo innego. - przez chwilę tylko patrzyliśmy się na ciebie, aż w końcu na jego ustach zakwitł wilki uśmiech. Przyciągnął mnie do siebie za talie i połączył swoje usta z moimi w długim i namiętnym pocałunku. Położyłam ręce na jego barkach żeby nie upaść. Czułam jak wkłada w ten pocałunek całą pasję i uczucia tak samo jak ja. Po chwili oderwaliśmy się o siebie ciężko dysząc.

- Teraz wystarczy, że zadam ci jedno pytanie. YN, czy zostaniesz moją walentynką?

- To będzie dla mnie zaszczyt. - odpowiedziałam z uśmiechem. Usiedliśmy do jedzenia, a później poszliśmy potrenować.


Od teraz za każdym razem kiedy widziałam tego chłopaka jak byłam z moim kochanym doctorkiem gdzieś na terenie Kamar-Taj, wyglądał jak by ktoś mu kijek do dupy włożył, z czego Steph był widocznie zadowolony.  




Hejka. Miałam nadzieję, że uda mi się wrzucić tego One Shota jeszcze w walentynki, ale się nie udało. Jeszcze dzisiaj będzie jeden. Komentarze i gwiazdki mile widziane <3

MARVEL || One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz