Peter Quill • bar

382 21 8
                                    

- Matko, jak tu jest zielono! - wydarł się Rocket, kiedy wylądowaliśmy na Ziemi. Przez to, że ja i Quill stąd pochodziliśmy, postanowiliśmy odwiedzić nasz dom. Fakt, że Peter nie pamiętał za dużo sprawił, że chciałam mu pomóc i pokazać mu moje ulubione miejsca. Reszta drużyny jak usłyszała, że wracamy też chciała pojechać. Mówili, że nigdy nie byli na tej akurat planecie i chętnie zwiedzą. Byłam lekko zawiedziona kiedy nam powiedzieli co planują, miałam nadzieję spędzić trochę czasu z Peterem sam na sam.

- Bo jesteśmy w lesie jełopie. - odpowiedział mu jakby podirytowanym głosem Star Lord, ale oni zawsze tak ze sobą rozmawiają więc nikt nie przykuł do tego większej uwagi.

- Czemu wylądowaliśmy w lesie? - zapytała Mantis oglądają akurat jakiś pierwszy lepszy pień.

- Ludzie raczej nie są przystosowani do latających statków kosmicznych. - wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Mantis, Nebula, Gamora i Drax byli zszokowani a Rocket i Groot zachowywali się jak by ich to śmieszyło. Tylko Peter nie wyglądał na zdziwionego. - Zanim, ktoś zacznie krytykować czy wyśmiewać. - na ostatnie słowa wskazałam na pewną dwójkę która się tylko chytrze uśmiechnęła. - Ludzie nie są przyzwyczajeni do zielonej czy niebieskiej skóry, ani to czułek, ani do... cokolwiek Drax ma. A najbardziej to mogą się przestraszyć Gadającego szopa z żyjącym drzewem.

- Jestem Groot? - drzewko wyglądało na zdziwione i spojrzało na szopa obok siebie.

- Tak tak, jasne wiem. Ja tam na przykład jestem urażony. - Rocket szybko zbył Groota. - A wiecie dlaczego?

- Nie i szczerze, średnio nas to obchodzi. - powiedziałam na co usłyszałam ciche parsknięcie ze strony Quilla. Już widziała, że szop znowu chce się awanturować, więc szybko mu przerwałam. - Jeśli kogoś to obchodzi... niech... zagwiżdże. - Wiedziałam, że Groot by się odezwał bo dla niego Rocket jest jak ojciec, a nie potrafi gwizdać. Nikt nie wydał z siebie żadnego dźwięku co uznałam za obopólną zgodę.

Ustaliliśmy jeszcze zasady tak żeby nikt się nas nie przestraszył. Przebraliśmy się w normalne ziemskie ubrania i każdy poszedł w swoją stronę. Rocket pojechał do jakiś magazynów czy coś, Mantis próbowała odczytać emocje ludzi, Drax ćwiczył na nich swoją "niewidzialność", Gamora z Nebulą pojechały do najbliższego składu broni, a Groot zaczął flirtować z drzewami w lesie. Za to Ja i Peter udaliśmy się na wycieczkę krajoznawczą. Pokazałam mu kilka moich ulubionych miejsc, sklepów i restauracji.

•••

Szłam właśnie z Peterem do baru karaoke. Byłam pewna, że mu się spodoba. W końcu to Peter. Nie powiedziałam mu gdzie idziemy, żeby miał niespodziankę. Kiedy podeszliśmy pod drzwi powiedziałam mu, żeby zamknął oczy co oczywiście zrobił. Wprowadziłam go do środka. Było tam bardzo przytulnie, kilka stolików z krzesłami i kanapami, bar i na środku scena ze sprzętem do karaoke. Quill otworzył oczy i przez chwilę rozglądał się po pomieszczeniu po czym spojrzał na mnie w szoku.

- Naprawdę? - zapytał na co pokiwałam głową. Na jego twarzy wykwitł ogromny uśmiech po czym mnie przytulił. Wtuliłam się jego klatkę piersiową, korzystając z okazji. Odsunęliśmy się od siebie i podeszliśmy do baru. Tam zamówiliśmy jakieś drinki. Ja wzięłam mocniejszego, bo wiedziałam, że na trzeźwo tego nie zniosę.

- Chcesz dać pokaz? - zapytałam po kilku chwilach ciszy między nami. W barze nie było dużo ludzi, a przed chwilą jakaś para skończyła śpiewać i wiedziałam, że jeśli Peter dorwie się do mikrofonu to tak łatwo go nie odda.

- Tylko jeśli wystąpisz razem ze mną. - powiedział i się chytrze uśmiechnął patrząc na mnie. Dobrze wiedział, że wstydzę się śpiewać przy innych, nawet z naszej drużyny. Jedyną osobą której się nie wstydzę był on.

- No dobrze, ale musze wypić tego drinka bo tak całkiem na trzeźwo nie masz szans mnie przekonać. - on się tylko przybliżył do mnie a uśmieszek nie schodził z jego ust.

- Myślę, że dał bym radę. - powiedział niskim głosem. Wiedziałam, że obniżył sobie ten głos, ale i tak moje policzki zapłonęły gorącą czerwienią. Jednak on jak by nigdy nic odsunął się ode mnie – To ja idę na solo, a później w duecie. - powiedział i wszedł na scenę. Cały jego występ obserwowałam, popijając napój. Ludzie przy stolikach też zwrócili na niego uwagę. Może Justina Bibera z niego nie będzie, ale i tak mu dobrze szło. Kiedy utwór się skończył spojrzał na mnie i dał znać, żebym przyszła. Już chciałam zaprzeczyć, ale zauważyłam, że goście baru zaczęli się na mnie patrzeć wyczekując odpowiedzi. Postanowił spróbować. Wstałam, ze swojego miejsca i weszłam na scenę. Wokół nas rozległy się oklaski a my wybraliśmy piosenkę.

W trakcie śpiewania poczułam jak wolna ręka Quilla obejmuje mnie w talii, przez co się momentalnie spięłam, ale nie przestałam śpiewać. Pod koniec piosenki popatrzyłam się na Petera i zauważyłam, że nie odrywa ode mnie wzroku. Skończyliśmy nasz występ i ja poszłam usiąść na poprzednim miejscu, a Star Lord dawał kolejny koncert.

- Piękna z was para. - usłyszałam za sobą, więc odwróciłam się w stronę głosu. Ujrzałam dziewczynę mniej więcej w moim wieku która zajmowała się barem. Poczułam jak się rumienie na insynuacje, że jesteśmy razem.

- Nie jesteśmy parą. - powiedziałam speszona i zauważyłam szok na twarzy barmanki.

- Naprawdę? - przytaknęłam, a dziewczyna uśmiechnęła i jakby zirytowana pokręciła głową. - No to powinniście być. Może ty tego nie widzisz, ale ten facet jest w tobie kompletnie zadłużony.

- Skąd wiesz?

- Po oczach. Nie spuszczał z ciebie wzroku i to w jaki sposób na ciebie patrzył, jak na najpiękniejszy obraz. - w tym momencie byłam pewna, że jestem cała czerwona. Widziałam jak barmanka odwróciła wzrok z mojej twarzy na coś za mną. Po chwili poczułam czyjeś dłonie na swojej talii. Odwróciłam się do osobnika którym okazał się być Peter, byłam nadal w szoku co on zdawał się zauważyć.

- Wszystko okej? - zapytał zmartwiony a ja nie wiedziałam co powiedzieć.

- To ja zostawię was samych. - ta sama dziewczyna odeszła od baru za co byłam jej naprawdę wdzięczna.

- Przerażasz mnie i o co chodziło tej barmance? - nic nie odpowiedziałam, po prostu wpiłam się w jego usta. Quill ewidentnie się tego nie spodziewał bo od razu się cały spiął. Przez chwile pomyślałam, że dziewczyna się myliła, ale wtedy poczułam jak oddaje pocałunek i się uśmiecha. Cały czas trzymał dłonie na mojej talii a ja swoje oparłam na jego barkach. Jeździł swoimi dłońmi w górę i dół co mnie jeszcze bardziej rozpraszało niż sam fakt, że się całujemy. Kiedy zabrakło nam powietrza i się do siebie oderwaliśmy, oparliśmy soje czoła o siebie nadal ciężko oddychając. - No musze ci powiedzieć, że tego się nie spodziewałem. - powiedział po dłuższej ciszy na co się cicho zaśmiałam, żeby nie psuć klimatu.

- Ja też się tego po sobie nie spodziewałam. - teraz się razem zaśmialiśmy i odsunęliśmy się od siebie patrząc sobie w oczy.

- Kocham cię. I mam nadzieję, że ten pocałunek znaczył dla ciebie tak samo dużo jak dla mnie. - mój uśmiech się poszerzył mimo, że wydawało mi się, że jest to już niemożliwe. Spokojnie mogłam się nazwać najszczęśliwszą osobą na świecie.

- Oj znaczył znaczył. Też cię kocham. - ponownie się pocałowaliśmy jednak coś nam tym razem przerwało.

- No ja to mam jednak przeczucia. - spojrzeliśmy w stronę dziewczyny, która znów stała za barem.

- Chyba coś mnie ominęło. - powiedział zdezorientowany Peter. Opowiedziałam mu wszystko, zapłaciliśmy i wróciliśmy do reszty.

Okazało się, że nie tylko my mamy szczęście w miłości. Otóż, Groot znalazł sobie dziewczynę, sosnę. 




Postaram się jutro napisać z T'Challą. Napiszcie jak wam się podobał i z kim następne. Gwiazdki mile widziane <3

MARVEL || One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz