- Znowu jedziesz? - Steve właśnie pakował swoje rzeczy. Kilka minut wcześniej zadzwoniła do niego Maria Hill i powiedziała, że ma kolejną misje. To nie pierwszy raz, kiedy taka sytuacja ma miejsce. Od 3 lat spotykam się ze Steve'em. Na początku był bardzo nieśmiały, ograniczał się do całusów w policzek, albo czasami mnie przytulał. Z czasem robił się coraz bardziej odważny. Był taki czas, że było idealnie, ale nic co dobre nie trwa wiecznie. Jest dobrze, coraz lepiej, aż tu nagle misja, spotkanie, testy. Zaczynamy się kłócić, po czym się godzimy, jest dobrze i znowu wszystko się psuje. I tak cały czas. Jak byśmy byli w błędnym kole.
- Skarbie, dobrze wiesz, że musze. Ameryka potrzebuje kapitana. - jego typowy tekst. Zawsze tak mówi, a ja po prostu przytakuje, ale moja cierpliwość też ma granice.
- A ja potrzebuje swojego chłopaka. - wybuchłam. Natłok niewypowiedzianych emocji z ostatnich kilku tygodni, kiedy udawałam, że wszystko jest super, mnie przerósł. - Nie kapitana Amerykę, nie weterana wojennego, nie Stevena Granta Rogersa, tylko mojego Steve'a!!! - na twarzy blondyna pojawiło się zdziwienie i strach. - Przepraszam. - spuściłam głowę przez zawstydzenie. Nie powinnam była krzyczeć. On ratuje życie innym. Jednak po chwili poczułam jego palce podnoszące moją głowę. Przymknęłam oczy kiedy położył jedną ze swoich rąk na moim policzku i wtuliłam się w nią.
- Nie masz za co przepraszać YN. To moja wina. Nie zauważyłem tego jak cię traktuje. Masz całkowite prawo być na mnie zła. - po chwili poczułam jego usta lekko całujące moje. Chwile tak staliśmy, aż Steve się odsunął. - Chyba musimy szczerze porozmawiać.
- Chyba tak. - lekko się uśmiechnęłam i przytuliłam się do jego ciała.
- Zrobimy tak. Pojadę do siedziby, zobaczę o co chodzi i zadzwonię do ciebie, żeby dać ci znać ile mi to zajmie. Okej?
- Okej. - odsunęliśmy się od siebie, pożegnaliśmy i Steve wyszedł. Nie widziałam ile mu to zajmie więc włączyłam sobie film i czekałam na telefon.
•••
- Halo? - po godzinie spędzonej przed telewizorem mój telefon się odezwał, oznajmiając, że ktoś do mnie dzwonił. Był to Steve.
- Hej skarbie! Będę w domu za jakieś pół godziny. - ucieszyłam się i jednocześnie zaczynałam się trochę stresować nadchodzącą rozmową. - Tak sobie pomyślałem, że może podjadę po jakieś jedzenie i zjemy, albo kupie składniki i zrobimy razem pizze?
- Jasne możemy zrobić.
- Super! To jadę do sklepu i zaraz będę. Kocham cię.
- Ja ciebie też. - uśmiechnęłam się sama do siebie po zakończeniu rozmowy. To, że mieliśmy problemy nie zmieniało tego co do siebie czujemy i to było piękne. Byłam pewna, że po tej rozmowie sobie wszystko wyjaśnimy i będzie o wiele lepiej. Może jakieś czarne myśli plątały się w mojej głowie, ale postanowiłam to zignorować. Zaczęłam, więc sprzątać kuchnie, żebyśmy się mogli wziąć od razu do pracy.
•••
Steve tak jak mówił po około pół godzinie wrócił. Nie dało się nie zauważyć, że w powietrzu unosiła się ciężka atmosfera. Robiliśmy jedzenie w kompletnym milczeniu, do puki niechcący ubrudziłam blondyna mąką. Zaczęła się wojna. W zemście Steve zaczął mnie nią posypywać, a ja uciekałam przed nim po całym mieszkaniu. W końcu się zmęczyła i oparłam o ścianę bokiem, pogodzona, że zaraz zostanę posypana. Blondyn podbiegł do mnie i położył swoją brudną dłoń na mojej twarzy w związku z czym byłam cała biała. Zaczął się ze mnie śmiać, aż do niego nie dołączyłam.
- No i jesteśmy kwita. - powiedział kiedy otrzepywał mąkę z mojego policzka. Zatrzymał na nim rękę na chwile dłużej i zaczął się powoli do mnie przybliżać. Po kilku sekundach, które jak dla mnie były jak godziny, połączył nasze usta w długim powolnym pocałunku. Może nie należał on do tych żarliwych i namiętnych, ale na swój sposób taki był, przekazywał uczucia bez słów. Kiedy się od siebie odsunęliśmy Steve oparł swoje czoło o moje. Przez kilka kolejnych sekund próbowaliśmy unormować oddechy, a jak już nam się to udało spojrzeliśmy na siebie. - Chodź.
Zaprowadził mnie na kanapę i razem usiedliśmy, po chwili wstał i poszedł w stronę kuchni. Kiedy wrócił trzymał dwa parujące kubki i jeden podał mi. Zajął miejsce obok mnie. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, aż postanowiłam się odezwać.
- Mieliśmy pogadać, więc słucham. - Steve wyglądał jak by się nad czymś zastanawiał, tak jak by nie był pewny czy powinien powiedzieć to co krąży w jego myślach.
- Zrobimy tak. Mam do ciebie trzy pytania i razem na nie odpowiemy. Zgoda?
- Zgoda.
- Pytanie pierwsze. Co ci najbardziej przeszkadza jak robię. - dałam sobie chwile na przeanalizowanie pytania. Nie chciałam, żeby się na mnie zezłościł. - I chcę żebyś była ze mną kompletnie szczera.
- Myślę, że jak stawiasz pracę jako priorytet. Tylko nie bądź na mnie zły. - blondyn tylko spojrzał na mnie z politowaniem i pokręcił głową.
- Skarbie o to chodzi, mamy rozmawiać. - objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego bok kładąc głowę na jego ramieniu. - Pytanie drugie. Czy zrobiłem coś co ci przeszkadzało i mi tego nie powiedziałaś? - i znowu to samo. Chwila na zastanowienie się.
- Nie chcę źle zabrzmieć, ale kilka tygodni temu wróciłeś zestresowany z misji i wyładowałeś się na mnie. Może nie, że krzyczałeś, ale miałeś do mnie pretensje. Nie chcę cię urazi... - przerwał mi mój monolog swoimi ustami, w krótkim pocałunku.
- YN, nie martw się o to co ja pomyśle, rozumiem. - uśmiechnął się i pocałował moje czoło. - Ostatnie pytanie. - widziałam, że się stresuje i że nie chcę go zadawać. Wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie. - Czy płakałaś kiedyś przeze mnie i mi nie powiedziałaś? - tutaj już nie musiałam, się zastanawiać, bo odpowiedź przyszła mi od razu.
- Tak. - blondyn się spiął i jeszcze intensywniej się we mnie wpatrywał. - Kilka razy się zdarzyło. Jak po kłótni wychodziłeś do pracy, a ja zostawałam sama. - Steve dosłownie sekundę później kucnął przede mną i położył swoje dłonie na moich kolanach.
- YN, nie zdajesz sobie sprawy jak jest mi przykro. Ja naprawdę nie chciałem. Wynagrodzę ci to. Powiedziałem Fury'emu, że biorę wolne. - uśmiechnęłam się do niego i podciągnęłam, żeby usiadł znów na swoim miejscu. Siedzieliśmy wtuleni w siebie przez kilka minut pijąc herbaty które nam zrobił, każdy pogrążony w swoich myślach. Aż sobie coś przypomniałam.
- A ja? - Steve spojrzał na mnie z pytaniem. - Odpowiedz na pytania. Miały być dwie strony.
- Prawda jest taka, że jesteś idealna i to ja schrzaniłem.
- Steve!! Takie słowa! - spróbowałam rozluźnić atmosferę, bo czułam, że moje policzki coraz bardziej pieką. Byłam pewnie cała czerwona.
- Oj no już, raz się zdarzyło. - pokazał na jednym palcu co miało sugerować ten jeden raz mimo, że wiele razy zdarzyło mu się powiedzieć coś o wiele gorszego.
Siedzieliśmy na tej nieszczęsnej kanapie jeszcze kolejną godzinę, rozmawiając o tym jak możemy to wszystko naprawić i sprawić, żeby było lepiej. Później dokończyliśmy robienie pizzy, o której swoją drogą zapomnieliśmy. Nasz wieczór skończył się na jedzeniu kolacji przy oglądaniu czegoś na Netflixsie i zaśnięciu w swoich ramionach.
CZYTASZ
MARVEL || One Shoty
Teen FictionBędę pisała tutaj OneShoty z postaciami marvela. Głównie character x reader. Jeśli kogoś konkretnego lub w jakimś charaterze chcecie to piszcie. To moja pierwsza książka więc mam nadzieję, że się spodoba. :)