Pietro Maximoff • maska

454 21 17
                                    

(TW)


Wszyscy w wieży zawsze uważali mnie za najradośniejszą osobę. Poprawiałam wszystkim humor, byłam duszom towarzystwa, zawsze szczęśliwa i uśmiechnięta. Ale to była tylko maska. Tak naprawdę w środku rozpadałam się na małe kawałeczki i nie do końca wiedziałam co zrobić. Wiec przy innych udawałam, że wszystko jest dobrze, a jak szłam do swojego pokoju pokazywałam jak naprawdę się czuję.

I żeby było jasne. To nie jest proste. Mam od kilku lat fobię społeczną i oczywiście ufam wszystkim w wierzy i lubię spędzać z nimi czas, ale czasami muszę naprawdę się postarać, żeby maska nie upadła. Jak spędzam z nimi za dużo czasu to powracają wspomnienia, które najchętniej wymazałabym z pamięci.

Nikomu nie mówiłam o moich zmaganiach. Nie chciałam, żeby zaczęli mnie inaczej traktować, albo żeby się przestraszyli i odsunęli ode mnie. Nawet Wanda nie wiedziała, a jest moją najlepszą przyjaciółką. No a jej brat jest moim najlepszym przyjacielem, mimo że chciała był więcej od tego. Podkochuję się w nim od dawna. Jestem zbyt przerażona samą myślą o odrzuceniu i zniszczeniu naszej relacji, a co dopiero żeby mu powiedzieć. A szczerze wątpiłam, że odwzajemnia moje uczucia.

Siedzieliśmy właśnie całą drużyną w salonie i graliśmy już w kolejną grę. Mieliśmy "wieczór gier" jak to Stark nazwał. Okazało się że nie ma dla wszystkich miejsca przy stoliku, więc przenieśliśmy się do jadalni. Wszyscy usiedli, ale zauważyłam, że brakuje krzesła dla mnie.

- Idę po krzesło, nie zaczynajcie beze mnie. - posłałam im promienny uśmiech, kiedy byłam przy wyjściu obok mnie pojawiła się niebieska smuga, a po chwili przede mną stał Pietro.

- Moje kolana są wolne, nie potrzebujesz krzesła. - taki niewinny flirt pojawiał się dość często między nami. Za każdym razem rumieniłam się jak szalona i nie było teraz inaczej, a on za każdym razem mówił to samo... - Ładnie ci w rumieńcu.

- Pietro nie usiądę na twoich kolanach!

- Niemu nie?! - zrobił obrażoną minę na co się zaśmiałam. Przez chwilę toczyliśmy małą walkę na wzrok, aż w końcu Pietro się uśmiechnął. - To pozwól mi pobiec po to krzesło.

- E gołąbeczki! Rápido!! - usłyszeliśmy Starka i śmiech pozostałych.

- Pietro idź usiądź ja pójdę po krzesło, zacznijcie beze mnie. - uśmiechnęłam się do niego promiennym uśmiechem. Wiedziałam, że już chce coś powiedzieć więc mu przerwałam. - Ani słowa.

Wyszłam z jadalni i oparłam się o najbliższą ścianę biorąc głęboki oddech. Byłam coraz bardziej zestresowana. Kilka długich godzin wśród ludzi z szerokim uśmiechem na twarzy. Udawanie, że wszystko jest okej i że świetnie się bawię. Nie było to proste.

Odepchnęłam się od ściany, wzięłam najbliższe krzesło, które wcale nie było takie lekkie jakie się wydawało. Dotargałam je do jadalnie, przybierając z powrotem uśmiech na twarz i dołączyłam do gry która już się zaczęła.

•••

Było coraz gorzej. Po kolejnej grze postanowiliśmy, że oglądniemy film. Siedzieliśmy przed ogromnym telewizorem, na kanapie, inni na fotelach, a niektórzy na podłodze. Obok mnie był Pietro, który mnie obejmował, co sprawiało, że jeszcze bardziej byłam zestresowana. Nie mogłam się skupić na filmie, mimo że był to jeden z moich ulubionych. Miałam nerwowe tiki, takie jak skubanie skórek od paznokci, albo drapałam sobie dłoń. Nie zwracałam uwagi jak to robiłam, nawet nie czułam bólu. Czasami budziłam się rano po imprezie z rękami we krwi.

Postanowiłam, że muszę się ulotnić i to szybko. Wstałam co sprawiło, że ręka Pietro opadła, jednak złapał moją rękę i przybliżył się do mnie.

MARVEL || One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz