rozdział 12

110 9 7
                                    

Wczorajszy wieczór minął całej naszej trójce przyjemnie. Oglądaliśmy filmy, śmialiśmy się i objadaliśmy popcornem.

Dziś miałam szkołę na 11:00, lecz postanowiłam wstać wcześniej, żeby pożegnać się z Willem i porozmawiać z nim o balu.

Szybkim krokiem ruszyłam po schodach do kuchni, gdzie czekał już na mnie Will. Przywitałam się z nim buziakiem w policzek i usiadłam na krzesełku na przeciwko niego. Po chwili dołączył do nas Victor, który usiadł po naszych bokach.

-Mam sprawę Will.- mruknęłam.
Blondyn skinął głową w znak, abym kontynuowała.
-W piątek jest bal, mogę iść?
-Pewnie, co to za pytanie mała? Wszystko w porządku?- jego głos był tak troskliwy, że robiło mi się ciepło na sercu.
-Tak, znaczy... nie wiem.- zaczęłam się jąkać nie wiedząc nawet dlaczego. Obydwoje posłali mi pytające spojrzenia.
-Nie zgadniesz kto mnie na niego zaprosił.- widziałam jak ciało Victora się spięło.
-Myślałem, że jak jest bal to pójdziesz na niego z Jass i Tonym.- głos Willa nadal był spokojny, ale trochę niepewny.
-Tony chce iść z Lucasem a Jass z Liamem.- widziałam, że mina Victora była zdezorientowana.
-Tak, Tony woli chłopaków.- zwróciłam się w stronę bruneta. Chłopak kiwnął głową a ja postanowiłam kontynuować.
-Matt Walker mie zaprosił.

Widziałam jak ciało Victora się spięło, jego mina wyglądała tak jakby go znał.
-Że co kurwa?! Ten dupek?- krzyknął William. Nie wiedziałam do końca o co mu chodzi. Owszem ja też nie przepadałam za Matt'em, ale nie sądziłam, że Will tak zareaguje.
-Też uważam, że to dupek, ale postanowiłam dać mu szansę. Zacytuję wam co mu powiedziałam.- chrząknęłam.
-,,Bądź po mnie o 16:00, jeśli podpadniesz mojemu bratu to wyjdziesz z mojego domu prędzej niż wejdziesz.''- uśmiechnęłam się do chłopaków zadziornie.
-Moja krew.- Will nie mógł powstrzymać śmiechu.

-Jest jeszcze jedna rzecz.- powiedziałam. Mój brat skinął głową, więc kontynuowałam.
-Potrzebuję sukni.- wzrok Williama przerzucił się na siedzącego koło nas Victora. Chłopak skinął głową a mój brat odetchnął z ulgą.
-Victor z tobą pojedzie. Tylko pamiętaj, żeby nie odkrywała zbyt dużo. Najlepiej wyślij mi zdjęcia wszystkich, które przymierzysz.- wywróciłam oczami na jego odpowiedź. Mogłam się tego spodziewać, że Will będzie kontrolował w czym pójdę.
-I dodatkowo będzie miał oko na tego gówniarza.- dodał. Akurat ta informacja mnie ucieszyła.

Siedzieliśmy i rozmawialiśmy tak jeszcze przez dłuższy czas przez co straciłam rachubę czasu i już byłam spóźniona na dwie lekcje. Will przed chwilą odjechał. Oczywiście nie odbyło się bez pogadanki o tym, że mamy się nie zabić i nie spalić domu. Szybko wybiegłam z pokoju i ruszyłam na dół. Co prawda brat obiecał mi, że napisze usprawiedliwienie, ale sam fakt, że nauczyciele i tak już byli na mnie cięci przez samo nazwisko. Z transu wyrwał mnie męski głos.
-Chodź zawiozę cię.- powiedział Victor. Posłałam mu pełne wdzięczności spojrzenie i rzuciłam się w stronę holu.

Tak bardzo się śpieszyłam, że nie potrafiłam zawiązać buta.
-Kurwa!- warknęłam. Miałam już dość tego durnego buta. Rzuciłam białym trampkiem o podłogę i schowałam twarz w dłoniach biorąc głęboki wdech i wydech. W pewnej chwili poczułam buta na stopie. Zdjęłam dłonie z twarzy i spojrzałam przed siebie.

Nie wierzę.

Victor siedział naprzeciwko mnie i zakładał mi buta. Patrzyłam jak jego dłonie wiążą z moich sznurowadeł kokardkę. Był taki delikatny.

-I po kłopocie.- posłał mi szczery uśmiech wstając na nogi. Wystawił rękę w moją stronę, aby pomóc mi wstać. Wyszliśmy poza posesję. Nigdzie nie widziałam samochodu jedynie motor. O nie. Zatrzymałam się w miejscu wpatrując się w czarny motor. Muszę przyznać, że był bardzo ładny, ale i tak się boję.

Flower LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz