rozdział 13

116 12 3
                                    

Na dziś skończyliśmy lekcje. Razem z Jass i Tonym wychodziliśmy ze szkoły śmiejąc się jak opętani z miny Cindy. Cała nasza trójka jej nie lubiła. Nagle zatrzymałam się w półkroku patrząc przed siebie.

Japierdole.- pomyślałam.

Przed szkołą stał Victor, oparty o czarne, lśniące audi. Co on tu robi? Na szczęście patrzył w telefon, więc nie widział jak się na niego gapie. Moi przyjaciele powędrowali wzrokiem w punkt, od którego nie mogę oderwać wzroku.
-Leć do niego mała.- szepnął mi do ucha Tony. Wyjęłam rękę z kieszeni stukając go palcem w czoło. Pożegnałam się z przyjaciółmi i ruszyliśmy w swoje strony.

Brunet schował telefon do kieszeni i uniósł wzrok. Jego wzrok spotkał się z moim. Znów tonęłam w jego oczach.
-Co tu robisz?- spytałam.
-Po pierwsze przypominam ci, że od teraz jestem za ciebie odpowiedzialny, po drugie chyba zapomniałaś, że jutro masz bal i musisz kupić sukienkę.- totalnie zapomniałam o balu. Jak to możliwe, że on pamiętał lepiej ode mnie?
-No tak zapomniałam, a co się stało, że jesteś samochodem a nie motorem?- zapytałam z uniesioną brwią.
-Nic. Po prostu wiem, że ten motor trochę cię przeraża a nie chcę, żebyś się bała.- posłał mi lekki uśmiech. Dobra to było kochane.

Chciałam złapać za klamkę, lecz przeszkodziła mi czyjaś sylwetka, która pojawiła się przede mną. Odruchowo postawiłam krok w tył. Odetchnęłam z ulgą kiedy zobaczyłam, że to Victor.
Brunet złapał za klamkę otwierając mi drzwi. Posłałam mu lekki uśmiech i wsiadłam do środka. Pan dupek zmienia się w dżentelmena. Uśmiechnęłam się sama do siebie.

Do moich uszu dotarł dźwięk otwierających się drzwi. Victor usiadł na swoim miejscu i wpatrywał się we mnie.
-Czemu nie jedziemy?- zapytałam zdezorientowana.
-Bo nie zapięłaś pasów. Dopóki nie zapniesz tego gówna nie ruszymy się z miejsca.
-Ale ty też nie zapiąłeś.
-Ale ja to nie ty Lil.- westchnęłam. Chwyciłam pas przekładając go sobie na drugi bok. Kiedy kliknął, kąciki ust brunety uniosły się ku górze i ruszyliśmy. Oparłam głowę o szybę wpatrując się w widoki. Jechaliśmy w ciszy, która nie była niezręczna- wręcz przeciwnie. Była komfortowa. Oboje byliśmy zajęci swoimi myślami. Moje krążyły wokół mamy. Po chwili poczułam, że odpływam.

-Wstajemy śpiochu.- męski, łagodny głos wybudził mnie ze snu. Kiedy otworzyłam oczy orientowałam się, że jesteśmy na miejscu. Srebrne kafelki położone na wielkim budynku odbijały się od słońca.
-Chcesz iść po tą sukienkę czy na bal pójdziesz w dresach?- dodał po chwili. Wytknęłam w jego stronę język na co chłopak wybuchnął śmiechem. Wyszłam z samochodu i oparłam się o maskę czekając, aż Victor wyjdzie. Wzdrygnęłam kiedy jego ramię otarło się o moje. Ruszyliśmy w stronę wejścia do galerii.

-Masz już jakiś typ tej sukienki?- widziałam, że był ciekawy.
-Jakoś bardzo to nie, ale chyba chciałabym, żaby była czarna lub biała. Ewentualnie czerwona.- posłałam mu uśmiech. Weszliśmy do pierwszego sklepu. Moją uwagę przykuła krótka czerwona sukienka.
-Podoba ci się?- usłyszałam znajomy mi szept koło ucha. Ciepły oddech bruneta otulał moją szyję. Kiwnęłam głową ruszając w stronę przymierzalni. Słyszałam za sobą kroki Victora.

-Ejej a ty gdzie?- położyłam rękę na jego torsie odpychając go lekko. -...czekasz tutaj, jak się przebiorę to wyjdę.- brunet westchnął i usiadł na stołku przed przymierzalnią.

Czerwona sukienka zrobiona z tiulu sięgała mi do połowy ud i miała cienkie ramiączka. Ładnie podkreślała moją talie. Wyjęłam z bluzy telefon i weszłam w wiadomości.

Ja:
*wysłano załącznik*

Will<3:
Ślicznie ci w niej mała, ale wydaje mi się, że na bal tak średnio. Jeśli ją chcesz to kup sobie tak po prostu a na bal poszukaj jakiejś innej :).

Flower LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz