rozdział 6

148 12 16
                                    

Wykrakałam.
Znałam tego chłopaka. Przyjacielem mojego brata, który właśnie miał z nami mieszkać był ten sam brunet, który mnie uratował w klubie i, w którego oczach tonęłam.

Stałam jak słup, który jest przymocowany do podłogi. Nakrzyczałam na niego, uważam go za dupka i mam z nim mieszkać?

To są chyba jakieś żarty.

Chłopak przywitał się z Willem po czym podszedł do Jass. Złożył na jej ręce krótkiego buziaka po czym podszedł do mnie.

Serce zabiło mi szybciej. Mój oddech stał się szybszy. Jego oczy skanowały mnie od góry do dołu. Kolejny raz tonęłam w jego brązowych tęczówkach. Patrzyliśmy sobie w oczy tak, jakbyśmy chcieli sobie coś tym przekazać. Złapał mnie za rękę unosząc ją wyżej tak aby mógł złożyć na niej krótki pocałunek.

Brunet wyciągnął zza pleców białą, dużą różę. Białe to moje ulubione. Jakim cudem ten dupek tak idealnie trafił? Kiedy poczułam jego oddech na swojej szyi zorientowałam się, że do mnie mówi.

-Mam nadzieję, że trafiłem i wiedz, że wyglądasz cudownie.-szepnął do mojego ucha.
Kiedy się prostował, posłał mi delikatny uśmiech. Było widać jego dołeczki.

-Przepraszam, nie wiedziałem, że będziecie we dwie.- zwrócił się do Jass. Dziewczyna totalnie nie zwracała na to uwagi, była zapatrzona w nas z nadzieją, że zaraz coś się stanie.
-Od teraz jesteśmy współlokatorami, więc może warto się przedstawić?
Jestem Victor. Victor Stanley.
-Lily James.- odpowiedziałam podając mu rękę.

Usiedliśmy do stołu w kuchni. Obok mnie usiadł Victor. Cała trójka nakładała sobie jedzenie na talerze tylko nie ja. Akurat w tej chwili nie miałam apetytu. Siedziałam zapatrzona w talerz i rysowałam na nim różne wzory widelcem.
-Lily, zjedz.- głos Willa przywrócił mnie do rzeczywistości. Spojrzenia wszystkich były skierowane na mnie.
-Nie jestem głodna. Zjem później.
-Lily, proszę.
-Czego nie rozumiesz Will?! - krzyknęłam, nie poznając siebie. Zawsze byłam opanowaną osobą a teraz? Walnęłam rękoma w stół i wyszłam z kuchni. W mojej głowie były tysiące myśli. Nie wiem co się ze mną działo.

Poszłam do mojego pokoju. Usiadłam w kącie pokoju skulając nogi. Siedziałam jak małe dziecko, które było smutne, że nie ma się z kim bawić. Do moich uszu doszedł odgłos otwierających się drzwi. Nie wiedziałam kto to, bo głowę miałam schowaną w kolanach, lecz mogłam się domyślać, że to mój brat.
-Will błagam cię nie naciskaj na mnie, daj mi spokój i uszanuj moją decyzję, nie moja wina, że nie mam apetytu.
-To ja, Lily.- wzdrygnęłam na głos Victora, byłam pewna, że to Will do mnie przyjdzie. Głos bruneta był delikatny.
-Czego chcesz? Pewnie William cię tu przysłał? Jak tak to lepiej wyjdź stąd zanim ci pomogę.
-Twój brat mnie tu nie przysłał, przyszedłem z własnej woli, żeby porozmawiać.
-Pieprz się.
-Chętnie skorzystam z tej propozycji, ale innym razem.

Prychnęłam na jego komentarz.
Co za dupek. Miałam ochotę się na niego rzucić chodź tak naprawdę nie wiedziałam nawet za co. Po prostu w jakiś sposób mnie irytował.

Usiadł koło mnie i spytał co się stało a ja jak skończona idiotka wywaliłam go za próg pokoju.
-Powiedz im, że zaraz przyjdę.- rzuciłam oschle. Victor skinął głową i wyszedł. Było mi tak głupio.

Reszta wieczoru była w miarę okej. Postanowiłam zjeść mimo, że bałam się ile przytyję. Jass poszła do siebie około 22:00. Will źle się poczuł, więc poszedł do siebie. Razem z Victorem razem musieliśmy posprzątać po kolacji. W pewnym momencie poczułam jego ręce na moich biodrach, odwrócił mnie w swoją stronę, abym plecami napierała na blat. Jego tęczówki błądziły po mojej twarzy. Najpierw oczy, póżniej usta.
-Co ja ci takiego zrobiłem co?- jego głos wyrwał mnie z transu.
-To, że się wytrąciłeś w nie swoją sprawę, dałabym sobie radę a ty co? Wpierdoliłeś się niepotrzebnie. Pieprzony dupek.
-Z twoich ust nawet to brzmi dobrze Lil.

Zatkało mnie. Szczególną uwagę zwróciłam na zdrobnienie. Jeszcze nigdy nikt tak na mnie nie mówił, ale muszę przyznać, spodobało mi się. Było takie łagodne, bezbronne i ciche. Opisywało delikatną i wrażliwą osobowość.

-Naprawdę jesteś zła na mnie za to, że chciałem ci pomóc?- czułam w jego głosie smutek.
-Sama nie wiem na co jestem zła okej?! Jakiś obleśny typ mnie dotykał, robił ze mną rzeczy, których nie chciałam, miał w dupie moje błaganie, żeby przestał, nawiedza mnie w koszmarach i sądzisz, że wszystko jest okej? Teraz na wszystko jestem zła. Wiesz jak to jest żyć czując na sobie ten bród?! Za każdym radem, gdy patrzę w lustro wyzywam się za to jaka byłam bezsilna, mogłam coś zrobić a ja głupia się poddałam!

Czułam jak Victor mnie przytula. Waliłam go w klatkę piersiową moimi rękoma, ale nic to nie dawało. Brunet trzymał mnie mocno nie chcąc mnie puścić.
-Ciii, już dobrze.- szeptał głaszcząc mnie po głowie. -Wiedz, że jeśliby cię tam nie było to zabiłbym tego sukinsyna w momencie.- dodał a ja poczułam w jego głosie złość.
Kiedy w końcu się uspokoiłam wypuścił mnie z objęć. Poczułam pustkę, ale sama sobie na to zasłużyłam, bo przecież to ja zachowywałam się jak idiotka. Myślałam o nim bardzo dużo i chciałam, żeby był blisko mnie a wrzeszczałam na niego i nie dopuszczał go do siebie.

-Skoro już się uspokoiłaś, ale tak bardzo mnie nienawidzisz to ja już pójdę. Jeśli tak bardzo ci przeszkadzam to po prostu zostawię cię w spokoju, nie będę się do ciebie odzywać. Będziemy się traktować jakbyśmy się nie znali.- zanim zdążyłam odpowiedzieć Victor wyszedł z kuchni i ruszył w stronę swojego pokoju.

Co ja najlepszego narobiłam?

Flower LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz