rozdział 26

110 6 3
                                    

Minęło kilka dni od całego wydarzenia. Will wiedział już wszystko, tata nie utrzymywał ze mną kontaktu a moje samopoczucie było lepsze. Dlatego zdecydowałam się wrócić po całym tygodniu nieobecności w szkole. Aksamitny, biały materiał zakrywał górną część mojego ciała. Niżej znajdowały się czarne dresy. Postawiłam na wygodę.

Kiedy wyszłam z domu moje ciało owiał przyjemny wiatr. Z kieszeni wyciągnęłam słuchawki i podpięłam je do urządzenia. Przyjemna muzyka wypełniała moje uszy. Słońce wychodziło spod chmur a jego promienie padały wprost na moje ciało. Tracąc rachubę czasu kręciłam lekko głową w rytm muzyki.

Girl I'm tryna loosin you. Half and half of that goose and juice. Baby tell me what it's gon be. Look at the sparks comin' right now. Lookin' like the 4th of July. You're officially coming with me.- nuciłam po cichu słowa z piosenki.

Nim zdążyłam się obejrzeć stałam już przed dużymi, szklanymi drzwiami. Chwyciłam za ich klamkę i otworzyłam po cichu. Ciepło uderzyło w moją sylwetkę a większość spojrzeń skierowano na mnie.

Kolejny raz to pierdolone centrum uwagi.

Kiedy moim oczom ukazała się Jass i Tony, przyspieszyłam kroku ruszając w ich stronę. Uśmiechy na ich twarzach rozpromieniły moje usta. -No w końcu!- krzyknęła dziewczyna rzucając się na moje ciało. -Już myślałam, że ten Victor zabrał nam cię w całości.- szepnęła mi do ucha podczas przytulania. Na moje wargi wkradł się mały uśmiech.

Zagłębieni w rozmowę ruszyliśmy na stołówkę zjeść lunch. -Mamy niusa.- podekscytowany głos dziewczyny rozległ tuż przy moim uchu. Uniosłam pytająco brew i zasiadłam na wygodnej kanapie. -W piątek będzie impreza. U mnie.- powiedział Tony. Szeroko otworzyłam oczy w stronę przyjaciół.

Imprezy u mojego przyjaciela zawsze były jednymi z najlepszych w naszej okolicy. -Będziesz?- zapytała przyjaciółka- Pewnie. A czy...- nie było dane mi dokończyć, ponieważ Jass mi przerwała: -Tak, możesz wziąć ze sobą Victora.- odpowiedziała wyprzedzając moje pytanie. Znała mnie lepiej, niż ktokolwiek inny. Czasem nawet lepiej, niż ja samą siebie.

-O której to będzie?
-19:00.- po odpowiedzi chłopaka rozległ się dzwonek. Wszyscy ruszyliśmy do klas. Teraz miałam chemię. Miałam odpowiadać. Mój żołądek zacisnął się w supeł przez co czułam ból na wysokości brzucha. Wzięłam głęboki wdech i wydech starając się opanować emocję. Będzie dobrze. Musi być. Uczyłam się wczoraj kilka godzin. Will pytał mnie ze wszystkiego. Potrafię. Kolejny głęboki wdech wypełnił moje płuca.

Chwyciłam klamkę drzwi i weszłam do klasy. Cichym mruknięciem przeprosiłam za spóźnienie, po czym zajęłam swoje miejsce. -A więc...- głos nauczycielki rozbrzmiał echem- Lily James, miałaś odpowiadać prawda?- okulary spadły na jej nos. -Tak, tak.- wstałam. Jej spojrzenie wywoływało we mnie przerażenie. Lód w jej oczach był niepokojący. Jej wargi były wykrzywione w grymas a wzrok zabijał. Jakby była tu za karę.

Jej głośne chrząknięcie zwróciło uwagę całej klasy. Wszystkie spojrzenia były skierowane w jej stronę a głosy innych ucichły.
-Dobrze, w ramach odpowiedzi rozwiąż mi proszę to zadanie na tablicy.- na jej słowa serce zabiło mi szybciej. Poczułam dużą gulę w gardle, która była nie do ruszenia. Małymi krokami ruszyłam na środek klasy stając przodem do tablicy. Zadanie było proste. Szybkim ruchem napisałam rozwiązanie a stres opuścił moje ciało. Nauczycielka przyglądała się odpowiedzi z wyraźnym grymasem na twarzy.

-Dobrze, zrób jeszcze jedno.- w jej głosie było słychać niezadowolenie. To zadanie też było proste. Szybciej, niż przedtem napisałam rozwiązanie. -No dobrze.- westchnęła- Umiesz, więc siadaj. Piątka.- na mojej twarzy widniał szeroki uśmiech. Kiedy rozbrzmiał dzwonek kończący lekcje ucieszyłam się jeszcze bardziej. W końcu do domu.

Flower LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz