rozdział 14

127 10 11
                                    


Po drodze do domu zatrzymaliśmy się jeszcze w markecie, aby kupić szampany. Postanowiliśmy się trochę zabawić. Co prawda było to tylko picolo, bo jutro szłam do szkoły i miałam bal, ale i tak postanowiliśmy się dobrze bawić.

Kiedy weszliśmy do domu pobiegłam na chwilę do pokoju, aby zostawić swoje rzeczy. Postanowiłam jeszcze zadzwonić do Jass. Po trzech sygnałach usłyszałam głos mojej przyjaciółki. Opowiedziałam jej jakie sukienki wybrałam i ogólnie jak mi minął dzień.
-Idziesz czy mam wypić wszystko sam?!- usłyszałam krzyk z dołu.

-Muszę kończyć Jass, do jutra!- krzyknęłam do telefonu i się rozłączyłam rzucając go na łóżko.
Szybko zbiegłam po schodach przez co prawie się wywaliłam. Śmiesznie by było złamać sobie coś wieczór przed balem, chodź z moim szczęściem wszystko możliwe. Usiadłam na kanapie obok bruneta i złapałam za pilota.

-Obejrzymy piękną i bestie?- zapytałam chichocząc. Victor przyglądał mi się z rozbawieniem.
-Jeśli ty chcesz to niech będzie.- kąciki jego ust były w górze.
Włączyłam bajkę po czym oparłam głowę o ramię bruneta. W pewnej chwili moje myśli przejęły nade mną władzę, przez co zupełnie nie zwracałam uwagi na telewizor.

Myślałam jakie to uczucie mieć jego malinowe wargi na swoich.

Po chwili czułam, że odpływam.

****
Jak zwykle wracałam do domu ze słuchawkami w uszach. Nie mogłam się doczekać, aż za kilka godzin będę na balu. Kiwałam głową w rytm muzyki i szłam tanecznym krokiem. W pewnej chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za łokieć.

To nie był ten łagodny dotyk chłopaka, którego znałam i, w którego oczach tonęłam.

Ten dotyk był szorstki.

Ten dotyk był obleśny.

Ten dotyk sprawiał mi ból.

Odwróciłam się na pięcie a moim oczom ukazał się starszy mężczyzna.

Ten mężczyzna.

Uścisk na moim łokciu był coraz mocniejszy.

-Sprawiasz mi ból.- szepnęłam ze łzami w oczach.

Nie dostałam odpowiedzi.

Jego jasnoniebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie obleśnie. Druga dłoń jeździła po mojej talii.

On był zbyt silny.

On był bezsumienny.

-Puszczaj!- krzyknęłam próbując wyrwać się z uścisku. Mężczyzna obrócił mnie do siebie plecami i zaczął pchać w stronę samochodu.

Wyrywałam się.

Próbowałam.

Bez skutku.

Ten dotyk tak bolał.

Byłam bezsilna.

-Nie!- to jedyne co udało mi się krzyknąć zanim wepchnął mnie do bagażnika samochodu i zakleił buzie taśmą.

Pośpiesznie wstałam nie mogąc zapanować nad oddechem.

To był tylko sen.

Aż sen.

Znów sen.

A raczej koszmar...

-Co się dzieje Lil?- Victor patrzył na mnie z troską trzymając moją twarz w dłoniach.
-On... on...- nie potrafiłam się wysłowić. W końcu wybuchłam płaczem.
-Lil błagam, oddychaj. Głęboki wdech i wydech.- powtarzałam za nim próbując się uspokoić.
-On tam był.- wydusiłam z siebie.
-Kto? Gdzie?
-Ten facet. W moim śnie. Wracałam ze szkoły i...- nie zdążyłam dokończyć, ponieważ brunet przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Dopiero teraz zorientowałam się, że nadal jesteśmy w salonie.

Flower LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz